Niedzielny poranek był bardzo powolny i pełen słońca. Wstałam jako pierwsza, jak z resztą zawsze.
Umówiłam się na popołudnie z Awsten'em na spacer po Viola Bay parę kilometrów dalej. Cieszyłam się, że ten bardzo cięty i ekscentryczny człowiek chciał się ze mną przyjaźnić poza pracą.
Robiłam sobie wodę z cytryną, przygotowując się na swój rutynowy poranny jogging, jednak nagły odgłos schodzenia po schodach, sprawił, że podskoczyłam w miejscu.
- Hej - usłyszałam jego chrypliwy głos, po czym poczułam jego wargi na moim policzku. Jego kilkutygodniowy zarost załaskotał moją skórę przy dotyku.
- Cześć - odparłam krótko, odwracając się do niego przodem - Idę pobiegać, nakarmisz Daniela?
- Taa, chyba mogę. Gdzie jest karma? - zapytał, opierając się o blat wyspy naprzeciw mnie.
Miał na sobie białą koszulkę i szare sportowe szorty dresowe. Jego włosy były w nieładzie, większość wymykała się spod uścisku gumki. Wyglądał słodko, jeśli tak można było nazwać wysokiego, ogromnego faceta, który był piekielnie przystojny.
Właściwie zastanawiałam się nad tym, jakim cudem w ogóle zainteresował się kimś takim jak ja. Ach no tak, odpowiedź była prosta - alkohol i fakt, że byłam jedyną osobą w ekipie, która nie miała penisa.
- Jest w szafce pod piekarnikiem - pokazałam, potrząsając głową.
Nałożyłam na głowę czarny kaszkiet z emblematem agencji dla której pracowałam, po czym skierowałam się do wyjścia z kuchni.
- Czekaj - Clinton zatrzymał mnie, łapiąc mój łokieć, delikatnie mnie do siebie przyciągając.
- Coś...? - zaczęłam, zdezorientowana jego zachowaniem. Chwycił za zamek mojej bluzy, zapinając ją do końca, żeby zakryć mój odsłonięty brzuch. Pod spodem miałam na sobie krótki sportowy top.
- Wieje wiatr, możesz się przeziębić - odparł, zauważając mój kwestionujący jego poczynania wzrok.
- Przestań - pokręciłam głową ze zirytowanym śmiechem - Idę. Tym razem postaraj się usiedzieć na tyłku i nie zadzwonić na policję.
- Postaram się - wyłapał mój sarkazm, przekręcając oczami. Zauważył mój mały uśmiech, również odwzajemniając go tym samym.
***
Po bieganiu wzdłuż plaży i zrobieniu paru ładnych nagrań na story, wróciłam zastając chłopaka ze swoim laptopem na kolanach w salonie.
Pracował ze słuchawkami na uszach, wyraźnie skupiony. Poszłam więc do kuchni, zjeść bajgla z serem na drugie śniadanie.
Zastanawiałam się nad naszym dziwnym pocałunkiem z wczorajszego wieczora. To było takie dziwne i czułam się z tym jeszcze gorzej. Czy pocałowałby mnie z większą pasją, gdyby wtedy nie zadzwonił mi telefon? Bo teraz wyglądało mi to na to, jakby próbował siebie przekonać, że mu się podobam.
Byłam zirytowana, miałam wahania samopoczucia. Bóle w kościach ustawały i wracały niczym przechylająca się łódka. Miałam ochotę zadźgać się nożem, tak bardzo miałam tego dosyć.
Zdjęłam z siebie bluzę, rzucając ją na stolik w korytarzu, po czym poszłam na górę do łazienki, gdzie mieściła się jedna sypialnia i łazienka, ponieważ ten dom ogólnie był mały. Kiedyś był letnim domkiem, ale gdy przeprowadziłam się tu z Oakland to miejsce stało się moim domem.
Położyłam się na łóżku, czytając książkę. Jeszcze dużo czasu miałam przed spotkaniem z Awstenem, więc postanowiłam się zrelaksować i może trochę się zdrzemnąć. Nigdy nie byłam fanką takich praktyk, jednak teraz nie umiałam bez tego przeżyć dnia, nawet nie potrafię powiedzieć, dlaczego.
Po godzinie siłowania się z książką i przypominaniem sobie jej wcześniejszych wątków, usłyszałam jak Clinton wchodzi do pokoju, kładąc się obok.
- Co byś powiedziała, jakbyśmy dzisiaj wyszli jak normalna para gdzieś na kolację? Na przykład na Venice Beach albo coś wystrzałowego z pompą w Down Town...? - zaczął, obejmując mnie delikatnie w talii, kładąc głowę na boku, zerkając na mnie.
- Nie mogę dzisiaj - odparłam, opuszczając książkę.
- Dlaczego? Czy się spieszę? Bo nie wyglądasz na zajętą. Staram się jakoś do ciebie... - zaczął zdezorientowany, jego język wyraźnie się plątał.
- Nie, po prostu chciałam się spotkać z przyjacielem - odparłam, sięgając dłonią, wplątując ją w jego włosy, rozwiązując je. Chciałam go w tamtej chwili zobaczyć w naturalnym wydaniu, bez tej gumki, która trzymała jego dziką czuprynę w ryzach.
- Och, rozumiem - odparł lekko urażony. Wiedziałam, że go zraniłam, mimo iż nie chciałam. Byłam z nim szczera i to chyba nie było nic złego z mojej strony.
- Nie obrażaj się, zawsze możesz pójść ze mną. Przedstawię cię albo coś - odparłam, bawiąc się jego rozjaśnionymi końcami.
- Myślałem, że chcesz być sama - odparł, nagle rozjaśniając się na twarzy. Wątły wyraz ustąpił miejsca bardziej wesołemu.
- Nie chcę być sama - wypaliłam bez zastanowienia - Za dwie godziny na Viola - poinformowałam chłopaka, zamykając oczy, wdychając jego zapach, który nie był podobny do niczego innego. To był po prostu on.
- Masz taką piękną buzię. Jak to możliwe, że istniejesz? - odparł nagle bez związku z tematem chłopak.
- Powiedziałabym to samo, ale mam tupet - uśmiechnęłam się, prychając cicho na jego komentarz.
Poczułam jak jego ramiona owijają się wokół mnie, przyciągając mnie do niego bliżej. Złożyłam głowę w zagłębieniu jego ramienia, czując się niewyobrażalnie dobrze.
Chłopak westchnął, odgarniając swoje włosy do tyłu, patrząc na mnie śmiesznym wzrokiem.
- Co? - zaśmiałam się niemal natychmiastowo.
- Myślałem nad jedną rzeczą - odparł tajemniczo.
- Nad czym takim? - uniosłam głowę, kładąc ją na jego torsie.
- Wczoraj czegoś nie dokończyłem - wyrzekł, zbliżając swoją twarz do mojej. Jego wargi musnęły moje, a jego język niemal natychmiastowo zaczął masować mój. Wymruczałam zdziwiona jego mocną determinacją i tym, jak bardzo mnie zdominował, jednocześnie dając mi przyjemność i poczucie kontroli nad sytuacją, mimo jego wyraźnej przewagi.
Usiadłam na nim, nie przerywając pocałunku. Ocierałam się o niego, przyprawiając go o liczne jęki. Jego dłonie trzymały mnie za biodra, ściskając lekko.
- To nie problem? - zapytał niepewny, gdy sięgnęłam, żeby ściągnąć mu spodnie.
- Nie, debilu. Wiedziałbyś, gdybyś chociaż raz przyszedł na wizytę do lekarza - syknęłam, wykonując szybkie szarpnięcie, pozbywając się jego spodni.
- Mówiłem ci, że na następnej na pewno będę - zapewnił, wzdychając, gdy wzięłam go w dłoń, pompując w górę i w dół.
- Nie wiem, czy ci wierzę - pokręciłam głową zadziornie, biorąc go w usta.
Nie wiedziałam dlaczego, ale byłam o wiele bardziej napalona, niż zwykle. A do tego nie spodziewałam się, że razem z Clintonem tak szybko wrócimy na stare tory. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się wcale, że wrócimy do tego co było na początku.
Jednak bardzo się zdziwiłam.
////
Doceniam wasze wsparcie :) Kocham was x