34 1/2

45 6 13
                                        

*Dwa tygodnie później*

- Kochanie... - jęknęłam, trącając Clintona w ramię, gdy zasłaniałam głowę poduszką.

Dziecko płakało tak głośno, że nie mogłam już tego znieść. Nienawidziłam głośnych dźwięków. A malec ryczał niczym syrena strażacka.

- Moja kolej? - wymamrotał chłopak, odwracając się w moim kierunku, gdyż spaliśmy odwróceni do siebie plecami. Rzeczywistość przygniotła nas. Nie było już namiętności, był romantyzm, ale to nie było to samo.

Prawda była taka, że ledwo żyliśmy. Całe dnie spędzaliśmy w dresach, pijąc kawę, przesyłając dni na kanapie, albo jeżdżąc do lekarza, żeby sprawdzić co z małym.

Doskwierała mi ta sytuacja i byłam lekko rozczarowana tym jak wyglądało nasze życie z dzieckiem, ale powtarzałam sobie, że to tylko okres przejściowy. On nie mógł być taki wkurzający przez wieczność.

- Tak, ruszaj tyłek i sprawdź czego chce - uderzyłam go w biodro, żeby szybciej wstał.

- Nie bij mnie - burknął, wpłatając rękę w moje dłuższe już włosy, mierzwiąc je. Wiedział jak bardzo tego nie lubiłam. Drażnił mnie.

- Wstawaj bo umieram już - wyjęczałam głośno, kopiąc go żeby wstał.

- Co to jest sen? - roześmiał się chłopak, siadając na łóżku.

- Mnie nie pytaj - westchnęłam ciężko, próbując zasnąć gdy Clinton zapalił lampkę, podchodząc do kołyski, gdzie leżał nasz syn.

- Beau, co jest? Weź przestań już Ci pomagam. Ale z ciebie książę, chyba to masz po wujku Mitchelu - chłopak kołysał dziecko, po czym położył je na przewijaku, żeby zmienić pieluszki.

- Och dobrze, że nic nie zrobiłeś - odparł Clinton i tak zakładając nową pieluszkę. On był bardzo pedantyczny pod tym względem.

- Jest głodny? - zapytałam, mając nadzieję że będę mogła w spokoju pójść spać i nie musieć karmić dziecka.

- Położę go między nami, będziesz mogła spać a on się nakarmi - powiedział, siadając na materacu z malcem w ramionach. Jego duża dłoń obejmowała całe plecy dziecka.

- Nie chcę go karmić już dłużej piersią - wyznałam sfrustrowana - Będę miała obwisłe piersi...

- Nie mów tak. To nie jest nic strasznego. I tak zawsze będziesz dla mnie taka sama jak wcześniej - zapewnił mnie brunet, kładąc dziecko między nami.

Odwróciłam się przodem do Clintona, odsłaniając pierś, podając ją dziecku.

- Wybacz, ale ja już nie mogę - westchnął - Dobranoc...

Jego dłoń znalazła się za moją głową, a druga odnalazła moją talię.

Usnęliśmy z dzieckiem między nami.

Dopiero uczyliśmy się bycia rodzicami. Ale szło nam coraz lepiej z dnia na dzień.

////

Mały fragment na koniec dnia ❤️ co myślicie?



Angeline // Clinton Cave PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz