27

52 5 34
                                    

Wpatrywałam się w telewizor, jedząc serowe chrupki, popijając je colą. Właśnie był maraton ulubionego show Jesse'go, więc jak to ja, nie mając nic lepszego do roboty, siedziałam z nim, wpatrując się w ekran.

Minęły trzy tygodnie od powrotu chłopaków. Poświęcali wiele czasu na studio i mieli wrócić w trasę za niecały tydzień. Wiedziałam że będzie mi ich brak, a zwłaszcza Clintona. Wiedziałam, że bardzo będzie mi brakowało ciepła jego ciała tuż przy mnie, gdy się zasypiam i budzę... I tych jego słówek, które ciągle robiły z mojego mózgu zakochaną papkę.

Nie potrafiłam znaleźć słów na to jak bardzo kochałam tego mężczyznę. Jak to mawiał mój tata: nic nie dzieje się bez przyczyny. Może tylko tak udało mi się znaleźć kogoś takiego?

Najprawdopodobniej między nami nigdy by nic nie było po Australii, gdyby nie nasza wpadka. Ta sytuacja wymusiła na nas zbliżenie się do siebie i poznanie bliżej. Potem okazało się, że... to była miłość? Z tego rozwinęło się uczucie, zdecydowanie.

Clinton był typowym playboyem, a ja byłam bardzo lekkich obyczajów. Nie przejmowałam się tym, co robiłam ze swoim ciałem. I tak zderzyliśmy się ze sobą, zmieniając swoje życia. Możliwe, że nawet sobie pomogliśmy. Nie mam pojęcia ile mogliśmy jeszcze pociągnąć z tak bardzo niestabilnym stylem życia. Mówi się, że trzeba się wyszaleć, ale czy my nie szaleliśmy za bardzo przez te ostatnie lata?

Nie musieliśmy z tym kończyć, ale zdecydowanie musieliśmy przystopować i wziąć oddech. Oboje o tym wiedzieliśmy, to było tak jakby niewypowiedziane między nami.

- Maleńka, gdzie to zanieść? - w futrynie stanął nagle Clinton, trzymając tekturowe pudło.

- Wiesz, może do łazienki, bo to chyba moje kosmetyki i żele - powiedziałam, przegryzając chrupka.

- Dobra, jeszcze zostało mi pięć - westchnął, mówiąc raczej do Jesse'go niż do mnie. Widziałam, jak na siebie spojrzeli.

- Kocham cię! - krzyknęłam za nim, na co usłyszałam na schodach westchnienie przemieszane z rechotem.

Mój tata również mówił, że dla miłości czasem trzeba postępować wbrew swoim zasadom, żeby ją utrzymać. Więc zgodziłam się przeprowadzić do Clintona, ponieważ był ojcem mojego dziecka i wydawał się o mnie dbać jak nikt inny. A poza tym kochał mnie, wiedziałam o tym. Mój tata na pewno by go polubił, byli poniekąd do siebie podobni. Nie potrafiłam powiedzieć w czym, ale tak było.

Dzisiaj mieliśmy pojechać razem na wizytę do lekarza, ponieważ chodziłam do niego co dwa tygodnie, częściej niż zwykle się chodzi, biorąc pod uwagę to, że moja ciąża przebiegała inaczej niż typowe.

Spojrzałam na telefon, dostrzegając że mamy tylko godzinę, żeby dotrzeć na miejsce więc musieliśmy się trochę pospieszyć.

Wstałam więc, mierzwiąc zaczepnie Jesse'mu włosy, wystawiając język, na co ten zrobił swoją firmową zdezorientowaną minę, po czym pokazał mi środkowy palec.

- Jesteś nieznośna - prychnął, naciągając na siebie koc, którym wcześniej byłam okryta.

- A ty potem zwrócisz mi moją własność - pokazałam na koc.

- Daj spokój, mieszkamy razem, prawda? - zrobił oczy szczeniaczka, okrywając się moim puchatym kocem po szyję.

- Rób sobie co chcesz - machnęłam na niego dłonią, idąc do hallu, dostrzegając stojące tam pudła.

Zdecydowałam się pomóc trochę Clintonowi, więc podniosłam jedno, które zdawało się najmniej ważyć. Zaczęłam wchodzić z nim po schodach. To było lekko męczące, jednak jakoś dawałam radę.

Angeline // Clinton Cave PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz