Nigdy nie przypuszczałam, że początek dziewiątego miesiąca będzie taki trudny. Czułam się okropnie, a Clinton był ciągle w trasie przez ostatnie dwa miesiące. Trudno było żyć z myślą, że jest tak daleko, w Europie.
Wczoraj chłopcy wrócili z trasy, a ja nie zdążyłam się z nimi przywitać. Spałam w nocy, gdy poczułam ramiona swojego chłopaka owijające się wokół mnie, oznajmiając mi nagle, że już jest na miejscu i nie muszę się martwić.
Rano czułam potworny ból pleców. Clintona nie było przy mnie gdy się obudziłam, ale to było coś normalnego. Zwykle gdy schodziłam na dół na śniadanie widziałam go przy kuchni w fartuchu, robiącego różne niestworzone dania których bym nigdy nie wymyśliła, a on robił je ponieważ twierdził, że powinnam się zdrowo odżywiać. Starał się mnie namówić na wegetarianizm, ale respektował mój wybór, że jednak chciałam dalej utrzymywać swoją "niezdrową" dietę.
Wiedziałam że robił to, bo się martwił o moje zdrowie i inne rzeczy. Nasłuchał się tak wiele na temat cukrzycy ciążowej i innych schorzeń i to odblokowało w nim coś czego nigdy nie spodziewałam się zobaczyć poza sceną - zaangażowanie.
Dzisiaj mimo bólu pleców podniosłam się z łóżka, schodząc na dół. Clinton siedział przy wyspie kuchennej, pijąc jakiś zielony koktajl z dużej przezroczystej szklanki. Uśmiechnęłam się na widok jego lekko zwichrzonych, związanych w kucyk włosów. Tęskniłam za nim całym. Za każdą niedoskonałością, za każdym perfekcyjnym elementem. Kochałam go, tak do bólu.
- Hej, skarbie - pomachałam dłonią, chowając ją w przydużym swetrze.
- Angeline... - odwrócił się na obrotowym barowym krześle, obejmując mnie delikatnie, zważając na mój duży brzuch.
Poczułam jego usta na moim czole i jego dłonie na moich policzkach.
- Już niedługo, hmm? - zapytał po chwili przyjemnej ciszy między nami.
- Tak - otworzyłam zamknięte do tej pory oczy - Trochę się boję - przygryzłam wargę, patrząc mu w oczy.
- Pomyśl o tym, w końcu będziemy wraz z małym. Nie będziesz musiała się męczyć z noszeniem go tu - dotknął mojego brzucha, gładząc go - Hej, wiesz mały. Męczysz już trochę mamę. Czas żebyś mnie też trochę zmęczył.
- Słyszysz, czas żebyś pomęczył też trochę tatę - powiedziałam, śmiejąc się melodyjnie.
- Czuję się dziwnie - powiedział nagle Clant - Nigdy nie spodziewałem się że będę tatą w takim sensie tego słowa - zarechotał.
- Wiesz ja też - złączyłam nasze usta w krótkim słodkim pocałunku.
- Przejdziemy przez to razem - powiedział brunet, gładząc moje plecy - Kocham cię, Angeline.
- A ja ciebie, Clinton. Jesteś najlepszą rzeczą która mnie w życiu spotkała - miałam łzy w oczach - Wybacz, to przez hormony.
- Nie musisz przepraszać - powiedział, ocierając moje łzy - Mam takie samo wrażenie. Wiem, że ja niewiele mówię, ale chcę żebyś wiedziała że mimo wszystko znaczysz dla mnie wiele. Naprawdę.
- Wiem o tym, zawsze wiedziałam, wielkoludzie - dotknęłam jego nosa, na co ten się zmarszczył, następnie atakując moje usta swoimi. Delikatnie z uczuciem, które wywoływało we mnie fajerwerki.
- Jednak znasz mnie lepiej niż ja znam siebie - orzekł, odgarniając mi kosmyk włosów za ucho.
- Może... - uśmiechnęłam się tajemniczo.
***
Cały dzień spędziliśmy leżąc razem w łóżku przy zasłoniętych zasłonach. Oglądaliśmy filmy, wymieniając czułości.
- Ach - westchnęłam nagle z irytacją, odrzucając miskę z popcornem na bok, omal nie uderzając nią Clintona w głowę.
- Coś cię boli? - zapytał chłopak, odkładając miskę na stolik nocny.
- Mam ochotę na seks, taką ogromną. Kurwa - zasłoniłam twarz poduszką, krzycząc w nią.
- Serio? - roześmiał się Clinton - W tym momencie?
- Nie, za rok, wiesz? - spojrzałam na niego kompletnie zirytowana, odkrywając twarz.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - mruknął chłopak, układając się bardziej wygodnie. Zrobiło się niezręcznie.
- Nie pociągam cię już - powiedziałam smutno, bawiąc się paznokciami.
- Jesteś w ciąży, w dziewiątym miesiącu. A co jak przyśpieszyłoby to poród? - zaczął chłopak, po prostu wypluwając z siebie słowa. Zawsze tak robił, gdy był zdenerwowany.
- Zapomnij. Tej rozmowy nie było - przygryzłam do bólu wargę, patrząc w świecący się na jasno w ciemności ekran laptopa przed nami.
- Nie obrażaj się na mnie. Nie chcę ci zrobić krzywdy... - jego dłoń znalazła się na moim brzuchu.
- Jestem już tym taka zmęczona. I wcale nie czuję się chciana. Czuję się jak ciężarówka. Nienawidzę tego uczucia... - zaczęłam, machając rękami.
- Spokojnie, maleńka. Spokojnie, zrelaksuj się - zaczął masować moje ramię, całując mnie delikatnie w kość policzkową - Jesteś piękna, nie ważne ile ważysz. Zawsze będę tobą zafascynowany jak na początku, obiecuję.
- Ale z ciebie kłamca - mruknęłam, ignorując co robił ze mną.
- Nie kłamię. I muszę przyznać, że dziecko ci służy. Twoje walory są o wiele barwniejsze - poczułam jego dłoń pod koszulką, dotykającą moich nabrzmiałych piersi.
- Czuję się jak zwierzę - jęknęłam pod jego dotykiem.
- Jesteś piękna - wyszeptał, zasłaniając mi widok swoim ciałem.
Poczułam jak zniża się, odkrywając mnie wolną ręką, drugą wciąż dotykając moich piersi.
- Co robisz? - zapytałam zdezorientowana.
- Mam pomysł - uśmiechnął się do mnie promiennie.
Poczułam jego dłoń na moich majtkach.
- Kto mówił że nie mogę cię dotykać - zbliżył usta do moich całując mnie, gdy pocierał mnie przez materiał bielizny.
- Jezu - moje usta ułożyły się w literę 'o' tuż przy jego - Kocham cię jak nigdy...
- Och zamknij się, walczę ze sobą na poziomie moralnym. Nie wiem czy to dozwolone - zaśmiał się melodyjnie, wracając do całowania moich warg, sprawiając że zrobiły się czerwone i większe niż zwykle.
- Kurwa mać - wyjęczałam po naszej pięciominutowej zabawie.
Odsunął się, patrząc mi w oczy.
- Co jest?
- Ja... - zaczęłam, nie do końca wiedząc co się ze mną działo. Nie potrafiłam opisać tego uczucia. Było dziwne i nieznajome i trwało jakieś parę sekund, a potem znikło - Ja chyba mam skurcze.
W jego spojrzeniu zobaczyłam przerażenie.
////
Hehehhe