Rozdział dwudziesty

4.6K 331 1.1K
                                    

Przez następne dni Eveline zachowywała się miło, jak gdyby chciała rzeczywiście coś naprawić. Sama robiła swoje wypracowania, nie zwracała uwagi na to z kim Sophie rozmawia czy unikała wszelkiego marudzenia.

Nikt nie wiedział jednak, jak było naprawdę.

Sophie widziała, że przyjaciółka nagle się zmieniła. Miała nadzieję, że tak już będzie zawsze. Że ich przyjaźń ma jeszcze szanse stać się silna i motywująca do działania.

Nie wiedziała jednak, jak bardzo się myliła.

W końcu nadszedł dzień meczu Quidditcha pomiędzy Krukonami, a Puchonami. Ponieważ był już koniec listopada, większość widzów zakładała ciepłe kurtki, czapki, szaliki, a nawet rękawiczki, by nie zamarznąć.

Dlatego więc Sophie założyła ciepłe ubrania i opatulona czekała na Eveline, która nie mogła się zdecydować.

- Czy jeśli nie wezmę kurtki, to ktoś pożyczy mi swoją? Albo chociaż szalika czy innej rzeczy? - zastanawiała się Fletcher.

- Myślę, że nie ma po co ryzykować rozchorowania się przez to --odparła Sophie. Ostatnio więcej rozmawiały i wydawało się, że potrafiły się porozumieć.

Jednak to były tylko pozory, a Sophie w końcu się o tym przekona.

- Wątpię, by ktoś ci pożyczył cokolwiek, ale przyznam może się rozchorujesz i wylądujesz w Skrzydle Szpitalnym - wtrąciła się Sally.

Diggle nie wierzyła w tą niby przemianę współlokatorki. Wyczuwała w tym coś podejrzanego.

Eveline natomiast najchętniej rzuciłaby jakąś uwagą, ale zamiast tego zignorowała ją.

Tak więc po chwili dziewczyny ruszyły już w kierunku trybun. W przeciwieństwie do poprzedniego meczu, nie było deszczowo, jednak czuć było listopadowy chłód.

- Może chodźmy tam, gdzie Gryfoni siedzą - zaproponowała Fletcher.

Ponieważ ostatnio przebywanie z Gryfonami kojarzyło jej się miło, Sophie przystała na tą propozycję. Szybko więc ruszyły na górę, gdzie już zgromadził się tłum osób.

Praktycznie od razu jednak zostały rozdzielone przez inne osoby, które również szukały dobrego miejsca na widowni.

Tak więc Sophie pierwsza wpadła,na bliźniaków Weasley, choć nawet niespodziewanie. Zaraz za nimi siedziały Angelina, Alicia i Katie.

- Cześć Sophie - przywitali się Gryfoni.

- Cześć wam - odparła Sophie, po czym usiadła obok Freda, gdzie było wolne miejsce. 

- Jak tam? - spytał chłopak.

- Dobrze, naprawdę - odparła Sophie.

Ostatnio rzeczywiście wyglądało, jakby było lepiej. Jednak mało kto wiedział, jak było naprawdę.

Angelina natomiast czujnie rozglądała się, czy zaraz nie przyjdzie Eveline. W końcu podobno znowu się przyjaźniły, a więc pewnie niedługo się tu zjawi.

- Zaraz Lee zacznie komentować, więc będzie ciekawie - rzucił George.

- Choć jak nasza drużyna gra, to jego wypowiedzi są jeszcze lepsze - stwierdził Fred.

- Bo najlepsze są wypowiedzi na temat tego, że podoba mu się pewna dziewczyna - wtrąciła Bell, patrząc na Angelinę.

- Mówię wam, że to tylko jego wygłupy. To tylko przyjaźń - odparła Johnson.

- Tylko przyjaźń? Jordan najwidoczniej uważa inaczej - stwierdziła Spinnet.

Chwilę później grupa została dostrzeżona przez jeszcze kilka osób. Taylor, Alice, Natalie i Tilly podeszli do nich po czym się przywitali.

Deception | Fred Weasley ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz