Rozdział dwudziesty siódmy

3.8K 294 942
                                    

- O czym porozmawiać? - spytała Sophie, wchodząc do dormitorium i siadając na łóżku. Sally jeszcze nie było, więc znajdowały się tylko we dwie. Blondynka pomyślała przez chwilę, że może chodzić o jej częstsze rozmowy z Gryfonami i gadanie z Luną i Sally. Jednak nie była pewna, czy Eveline miała kiedy i skąd się o tym dowiedzieć.

Zresztą ostatnio traktowała to jak pomoc dla niej, więc różnie mogło z tym być. Teraz jednak chodziło o coś innego.

- Myślę, że Rickett uderzył mnie specjalnie, dla zemsty - stwierdziła Eveline poważnie.

Słowa te sprawiły, że Sophie poczuła jakby ulgę, że nie rozmawiają na inny temat. Zaraz jednak uznała, że to nie jest mimo wszystko dobre. W końcu powinna się martwić.

- Dlaczego miałby to zrobić? - spytała Sophie.

- Bo był zazdrosny. Kojarzysz jego przyjaciela Herberta Fleeta? - spytała brunetka.

- Tak, to ten co ci wysłał walentynkę w tamtym roku? - przypomniała sobie Sophie.

Rok temu obrony przed czarną magią uczył ich Gilderoy Lockhart, który uznał za dobry pomysł zorganizowania w szkole walentynek. Wszędzie były różowe i czerwone dekoracje, a po szkole chodziły krasnoludy, które śpiewały na cały głos walentynkę dla kogoś.

- Tak, to on. Fleet wysyłał ni walentynki, a Rickett był zazdrosny o ich przyjaźń i postanowił się zemścić - uznała Fletcher.

- Masz na to jakieś dowody? Może trzeba pójść z tym do dyrektora? - zapytała Mason. To brzmiało strasznie i przecież nie powinno mieć miejsca.

- Rickett powiedział, że to był przypadek i dostał tylko szlaban do końca semestru, oraz stracił pięćdziesiąt punktów. Mam wrażenie, że w tej szkole w ogóle nie dbają o bezpieczeństwo uczniów. Powinno się go wyrzucić ze szkoły - rzekła Eveline.

- Oby więcej się nic takiego nie stało - odparła Sophie.

- Mam taką nadzieję, to skandal. Czasami żałuję, że nie poszłam do Beauxbatons albo Durmstrangu, tam się chociaż jakoś zachowują - stwierdziła Fletcher.

Wtedy właśnie do dormitorium wróciła Sally, która popatrzyła na brunetkę ze zdziwieniem i niechęcią.

- Czyli koniec spokoju - mruknęła cicho szatynka.

- Jak ty przyszłaś, to na pewno - oburknęła Fletcher.

- Szkoda, że nie zostałaś tam dłużej - stwierdziła Sally.

- I co? Może jeszcze zapłaciłasz Rickettowi, żeby mnie uderzył? - spytała Eveline, po czym wstała z łóżka.

- Nikomu nie zapłaciłam, ani nie kazałam jeszcze nic zrobić. Choć bym czasam chciała - ostatnie zdanie dodała ciszej.

- W takim razie pewnie, może chcesz spróbować pojedynku? - spytała Eveline i skierowała różdżkę w stronę Sally.

- Pokonałabym cię łatwo, jednak nie będę się dawać prowokować - stwierdziła Diggle.

- Bo co? Wolałabyś pewnie żebym sama rzuciła się z Wieży Astronomicznej? - warknęła Fletcher.

- Ja bym się nie zdziwiła, jakby ktoś cię stamtąd zrzucił. Bo w końcu i tak nikt cię nie lubi - odparła Sally. Dziewczyny mierzyły się  spojrzeniami pełnymi nienawiści.

- Za to twoja mamusia gdzieś się zapodziała? Bo podobno mieszkasz sama z ojcem - Eveline rzuciła czymś, co przelało czarę goryczy Sally.

- Nigdy więcej tak o niej nie mów ty wredna manipulantko - odparła Diggle.

Deception | Fred Weasley ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz