Rozdział dziewięćdziesiąty

1.7K 156 316
                                    

To, co wydarzyło się na Mistrzostwach, wywołało spore zamieszanie w świecie czarodziejów. Już następnego dnia Prorok Codzienny pisał o jakichś ciałach znalezionych w lesie, chociaż prawdopodobnie mógłby być to kłamstwa, wymyślone przez Ritę Skeeter - autorkę tych artykułów. Zdaniem Caroline i Edwarda kobieta ta dosyć często dosyć mocno przesadzała w swoich tekstach.

Na szczęście zarówno brat jak i tata mieli się nawet dobrze. Jedynie co, to Edward był trochę poobijany i mówił, że jeden ze śmierciożerców szczególnie się na niego uwziął.

Obie pary dziadków zjawiły się już następnego dnia u nich w domu, by upewnić się, że wszystko w porządku. Wyglądali na przerażonych tym, że coś mogło się stać.

Od innych krewnych czy znajomych również przyszły pytania o to, w jakim są stanie.

I chociaż to co się stało było straszne, rodzice w końcu pozwolili pojechać Sophie i Taylorowi na kilka dni do Weasleyów. Mieli jednak wrócić dzień wcześniej, tak, by mogli udać się na peron z rodzicami.

Oraz spędzić trochę czasu, bo w końcu mieli się potem nie widzieć dosyć długo.

I tak właśnie rodzeństwo spakowało rzeczy, które miały im się przydać, po czym mieli się przenieść do Nory.

Sophie zastanawiała się, jak zostanie przyjęta przez mamę bliźniaków.

Gdy ci przylecieli siecią Fiuu, by pomóc im z bagażami, nadal zastanawiała się, jak to będzie wyglądało.

- Cieszę się Soph, że nas w końcu odwiedzisz - powiedział Fred, podchodząc do niej, by się przytulić na powitanie. Objęli się wzajemnie.

- I Taylor też dobrze, że będziesz - rzekł George, podchodząc do młodszego Gryfona, by poklepać go po plecach. Ten wyszczerzył zęby w uśmiechu i powiedział:

- Ależ bardzo chętnie się tam udam.

- Też się cieszę, że możemy spędzić razem czas, zanim zacznie się szkoła - rzekła Sophie, nadal przytulając się do swojego chłopaka.

Przestali się obejmować dopiero, gdy do salonu weszła Caroline. Wzięła ona sobie tego dnia wolne, by móc być przy tym, jak jej dzieci polecą do Nory.

- Dzień dobry! - zawołali bliźniacy, na co Caroline uśmiechnęła się lekko.

- Dzień dobry, miło was widzieć. Mam nadzieję, że moje dzieci będą miały dobrą opiekę? - spytała, chociaż właściwie wszystko było już wcześniej ustalone, zanim jeszcze wydarzyły się te zamieszki na Mistrzostwach. Teraz jednak miała nadzieję, że było to tylko jednorazowe i nic więcej złego się nie wydarzy.

Ufała także swoim dzieciom, że wiedzą co robią. Nie chciała im odbierać możliwości spotkania się z przyjaciółmi.

- Oh mamo, wiesz dobrze, że damy sobie radę - odparł Taylor, podchodząc do mamy, by przytulić się na pożegnanie.

Po chwili Sophie także podeszła się pożegnać i w końcu byli już gotowi do drogi.

Dziewczyna jako pierwsza przeniosła się do Nory siecią Fiuu. Miała ze sobą plecak, jednak bliźniacy mieli pomóc jeszcze z jej kufrem. Może i nie był cały napakowany, bo w końcu miało być to tylko kilka dni, jednakże spakowała tam kilka rzeczy.

Podczas lotu kominkiem aż zawirowało jej w głowie, jednak gdy w końcu się otrząsnęła, zobaczyła, że stoi w małej kuchni.

- Wreszcie będę mogła cię poznać!

Pani Weasley od razu chciała wyściskać Sophie, która nie spodziewała się tego. Pomimo tego, że czuła się trochę mocno uściśnięta, to jednak cieszyła się z tego całkiem miłego powitania.

- Ależ ty chuda! Zaraz podam coś do jedzenia, bo najwyraźniej ci się przyda - uznała Molly, gdy w końcu ją puściła i zaczęła się jej przypatrywać.

- Dzień dobry, też mi miło panią poznać - rzekła Sophie, uśmiechając się.

Kobieta wyglądała na naprawdę miłą i sympatyczną. Była dosyć niska i pulchna, oraz miała płomiennorude włosy sięgające jej do ramion. Jej oczy natomiast były w kolorze ciepłego brązu.

Słyszała co prawda już o tym, że gdy się zezłości, to wygląda naprawdę groźnie, jednak teraz nic na to nie wskazywało.

Po chwili z kominka wyleciał Taylor, razem ze swoim kufrem - on wziął chyba jeszcze mniej rzeczy niż ona. Ledwo jednak zdążył odstawić swoje rzeczy, a już został przygnieciony przez panią Weasley.

Już po chwili pojawili się także  bliźniacy z jej kufrem, a w kuchni zrobiło się naprawdę bardzo tłoczno.

Jakby tego było mało, dźwięki z kuchni musiały najwyraźniej zwabić pozostałych domowników - już po chwili zajrzeli tu Bill, Charlie, Ginny i Ron, a zaraz za nim Harry i Hermiona. Ci dwoje ostatni musieli przybyć najwyraźniej do Rona, jednak z tego co wiedziała, Potter był tu bez Blacków. Naomi miała zamiar spotkać się podobno z Cedrikiem, a Jason miał być u jakichś swoich znajomych.

Rozpoczęły się przywitania ze wszystkimi, które trwały z kilka dobrych minut.

- Sophie będziesz miała posłanie w pokoju Ginny, a Taylor w pokoju bliźniaków. Fred, George, zanieście ich rzeczy - powiedziała Molly w końcu.

- Sami zaproponowaliśmy, żebyście spali w naszym pokoju - powiedział George, gdy we czwórkę szli już po schodach na górę.

- Ale mama uparła się, że ty Soph musisz spać w pokoju z Ginny i Hermioną niestety - dodał Fred.

- Lepiej, że nasz tata tego nie słyszał - mruknął Taylor.

- Przynajmniej będziemy mogli i tak spędzić dużo czasu razem - powiedziała Sophie, zarazem myśląc, że rzeczywiście nie tylko tacie, ale obojgu rodzicom mógłby się nie spodobać ten pomysł, żeby spała w jednym pokoju z chłopakami.

Gdy w końcu bagaże zostały już odłożone, we czwórkę usiedli w pokoju bliźniaków, w którym mieściły się teraz trzy łóżka - z czego widać było, że jedno jest dostawione.

Poza tym pokój pełen był plakatów z drużynami Quidditcha, oraz różnych szafek na rzeczy. Miał też dwa biurka, na których leżały różne przedmioty. 

Aktualnie Sophie z Fredem siedzieli na jego łóżku a George i Taylor na brzegach swoich łóżek.

- I jakie pierwsze wrażenia? - zapytał Fred.

- Dobre, twoja mama wydaje się naprawdę miła - powiedziała Sophie, opierając głowę na ramieniu chłopaka. 

- To jeszcze jej nie widziałaś, jak się złości. Wtedy wygląda naprawdę groźnie - odparł Fred.

- Właśnie, przed naszym wyjazdem na Mistrzostwa zezłościła się na nas, gdy zobaczyła nasze produkty do sklepu. I nam je pozabierała razem z formularzami zamówień - powiedział George.

Sophie zrobiło się ich szkoda. Wiedziała, że ten sklep jest ich marzeniem i naprawdę przykre było, że nikt tego nie widział.

- Przykro mi, że tak się stało - rzekła dziewczyna.

- Nie przejmuj się, przecież to nie twoja wina. Cieszę się, że chociaż ty nas rozumiesz - odrzekł jej Fred.

- I ja! - wtrącił się Taylor, który dotychczas rozglądał się po pokoju.

- Nigdy nie chciałabym, żebyście rezygnowali z czegoś, co lubicie. Po prostu boję się o was, żeby coś wam się nie stało - rzekła Sophie, po czym  pocałowała Freda w policzek. Chłopak natomiast objął ją, żeby ją przytulić.

- Mnie nikt nie przytuli? - zapytał George, na co Taylor wstał ze swojego łóżka i podszedł do niego.

- Ja mogę! - zakomunikował żartobliwie, po czym objął go od tyłu i próbował wejść mu na plecy.

Już po chwili jednak George'owi udało się zrzucić młodszego Gryfona na łóżko i zacząć go łaskotać. Wszyscy byli rozbawieni tą sytuacją,

- Sam chciałeś się przytulić! - powiedział Taylor, jednocześnie się śmiejąc. George w końcu przestał go łaskotać i odparł:

- Zmieniłem zdanie, jednak wolę kogoś połaskotać.

Deception | Fred Weasley ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz