Rozdział trzydziesty dziewiąty

3.6K 277 447
                                    

Tydzień zleciał na nauce do SUMów i unikaniu Eveline. Sophie nie wiedziała  czy ma się martwić, czy wszystko jest w porządku i po prostu dała temu spokój.

Była sobota rano, a Sophie schodziła już na dół, do Pokoju Wspólnego. Zobaczyła tam Lunę, siedzącą na fotelu pod ścianą.

- Cześć Luna - powiedziała Sophie, przysiadając się do młodszej Krukonki.

- Cześć Sophie - odparła Lovegood.

- Czemu siedzisz tu sama? Coś się stało? - spytała Mason.

- Jak zwykle nikt nie chce tu być, ale nie przeszkadza mi to - odparła Luna.

- A ty czemu siedzisz tu sama? - zdziwiła się Luna.

- Można powiedzieć, że po sprzeczce z moją byłą przyjaciółką jej unikam. A inni znajomi jeszcze chyba nie wstali. Zresztą nie jestem sama, bo jestem tu z tobą - powiedziała Sophie.

- Tej Eveline to nawet nargle nie lubią  - powiedziała Lovegood. Sophie uśmiechnęła się delikatnie.

- Najwyraźniej nie tylko one, skoro wszyscy o tym mówią - stwierdziła Sophie.

- One lubią dokuczać ludziom, ale jak kogoś nie lubią, to szczególnie - odparła Luna.

Sophie nie wiedziała czym są nargle, spytała jednak o coś innego:

- Luna, jak uważasz, czym jest przyjaźń? Taka prawdziwa?

- Prawdziwa przyjaźń to taka, w której jest wsparcie. W której można liczyć na drugą osobę, która zawsze będzie przy tobie. W której nawet jeśli masz swoje nieszkodliwe dziwactwa, to druga osoba to rozumie. I razem uważacie resztę świata za tą nienormalną - podsumowała Luna.

- Tak jak nasze mamy... - Sophie przypomniała sobie przyjaźń Caroline i Pandory. Obie się wspierały oraz nie obchodziło ich zdanie innych na temat tej przyjaźni. Caroline po śmierci Pandory była bardzo smutna. Choć starała się tego nie okazywać, bolało ją to.  To wydarzyło się, gdy Sophie była na pierwszym roku w Hogwarcie. Gdy wróciła na wakacje, widać było, że Caroline bardzo to przeżywa. Z biegiem lat nadal ją pamiętała, ale starała się skupiać na dobrych wspomnieniach z nią związanych.

- Tak, ich przyjaźń była niezwykła - potwierdziła młodsza Krukonka.

- Chcesz pójść razem na śniadanie? - spytała Sophie.

- Mogę pójść, choć już jadłam - zgodziła się Luna.

- Ale może będzie pudding? - dodała po chwili z rozmarzeniem.

- Przydałoby się to sprawdzić - Sophie uśmiechnęła się do Luny.

Dziewczyny udały się do Wielkiej Sali i usiadły przy stole Krukonów. Po jakimś czasie przyszła Sally.

- Cześć wam! Potworzyca jeszcze śpi - powiedziała Diggle, siadając obok Sophie.

- To może i lepiej - odparła dziewczyna. Może nie zamierzała od razu nikogo przezywać, ale rozśmieszyło ją to określenie.

- Oj dużo bardziej niż lepiej - uznała Sally, zabierając się za jedzenie.

- Jakieś plany na dzisiaj? - spytała Sophie.

- Spotkać się z Naomi i chłopakami, może przejść się na błonia. A wy? - zapytała Sally, zwracając się do Sophie i Luny. Sophie ucieszyła się, że szatynka włączyła do rozmowy również młodszą koleżankę.

- W sumie powinnam się pouczyć, ale chciałabym też spotkać się z bratem i bliźniakami - przyznała Mason.

- A ja spędzę czas sama, ale nie przeszkadza mi to - stwierdziła Luna.

- Nie musisz spędzać czasu sama. I dzisiaj wszyscy możemy się razem pobawić. Co powiecie na wielką bitwę na śnieżki, dopóki śnieg jeszcze jest na błoniach? - spytała Sally.

- Chętnie - odparła Sophie.

- Też się zgadzam, dziękuję za zaproszenie - rzekła Luna.

- To w takim razie musimy zawiadomić wszystkich. Będzie wspaniale - powiedziała Sally z entuzjazmem.

Dziewczyny po śniadaniu musiały wrócić się do dormitorium po kurtki, czapki, szaliki i rękawiczki, ale na szczęście udało się to zrobić po cichu. Sophie nie wiedziała, jak ma się dostać do Wieży Gryffindoru, ale na szczęście zobaczyła Taylora z przyjaciółkami na korytarzu.

- Cześć wam - przywitała się.

- Cześć, co tam Sophie? - zapytał Taylor.

- Chcielibyście przyjść na bitwę na śnieżki? - zapytała Mason.

- Jasne, chętnie. Ktoś jeszcze? - spytał brat.

- Wy, Sally, Luna, bliźniacy i  jeszcze trochę osób - stwierdziła Krukonka. Nie była pewna ile się osób się zgodzi, oraz nie chciała wymieniać wszystkich.

- Wreszcie masz też innych znajomych. Pewnie, że pójdziemy - powiedziała Tilly.

- I może w końcu będziesz z którymś z bliźniaków - dodała Alice.

- Czy wy nie możecie o czymś innym gadać? Zresztą mniejsza. Pomożecie mi wejść do Wieży, bo ja nie znam hasła? - zapytała Sophie.

- Jasne, chodźmy - stwierdził Taylor.

Poszli do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, gdzie zaprosili  bliźniaków Weasley, Lee, Angelinę, Alicię i Katie.

Na bitwę na śnieżki przyszli również Puchoni, czyli Naomi, Michael i Cedrik. Dołączyli się również Ślizgoni, czyli Andrew i Adrian. Podzieli się na kilka grup, choć w międzyczasie się one mieszały. W końcu wszyscy zaczęli w rzucać w siebie nawzajem śnieżkami. Nie było tak, że od razu wszyscy byli najlepszymi przyjaciółmi, ale jednak udało się zgromadzić tu osoby ze wszystkich domów i razem coś zrobić w miłej atmosferze.

Śniegu było dużo, tak więc można było tworzyć wiele śnieżnych kulek. Już po chwili wszyscy byli mokrzy, ale radośni. Zabawa trwała kilka godzin, aż w końcu wszyscy zmęczeni wrócili do zamku. Tam się rozdzielili, a Sophie z Gryfonami i Luną poszła do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, podczas gdy reszta poszła do Puchonów.

Grupa usiadła przy kominku i zaczęli rozmawiać na różne tematy. Sophie widziała jak z Luną przywitała się Ginny, po czym drugoklasistki zaczęły rozmawiać. Sophie ucieszyła się, że Luna znalazła sobie też koleżankę ze swojego roku.

Sama też czuła się już dobrze w tym towarzystwie. Nie powiedziała im jeszcze o tym, co stało się w dormitorium, ale nie chciała ich martwić. I tak nie lubią Eveline, ale po co jeszcze mówić o podejrzeniach, że coś knuje. Może tylko chciała ich zastraszyć, albo to czysty przypadek z tym zdjęciem? Może nie warto zaprzątać tym głowy ani sobie, ani nikomu innemu?

Pokój Wspólny Gryffindoru był cały w czerwono złotych barwach, przez co miało się wrażenie ciepła. Na zewnątrz zaczął padać już kolejny śnieg, a oni siedzieli sobie w środku i grzali się przy kominku.

Nawet gdy temat zszedł na mecz Quidditcha, oraz meczu między Krukonami, a Ślizgonami, który miał się odbyć w następnym tygodniu, nie przeszkadzało jej to. Może i się na tym nie znała zbytnio, ale cieszyła się, że należy do tego towarzystwa.

W końcu nadeszła pora kolacji, więc wszyscy wyszli z Pokoju Wspólnego i skierowali do Wielkiej Sali.

Tam zjedli posiłek, nadal w pogodnej atmosferze. Sophie siedziała przy stole Gryfonów ze znajomymi, nie wiedząc, że ktoś przy innym stole patrzy na to z poirytowaniem.

Jednak nic złego się nie działo, Sophie wróciła do dormitorium i spokojnie zasnęła. Miała nadzieję, że będzie już tylko lepiej, bez żadnych komplikacji.

Deception | Fred Weasley ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz