Rozdział osiemdziesiąty dziewiąty

1.7K 141 174
                                    

Śmierciożercy.

Sophie może i nie widziała ich nigdy wcześniej, jednak wiedziała o nich z opowieści rodzinnych.

Nie miała pojęcia, co tu robią, jednak nie było czasu się nad tym zastanawiać.

Grupa ubranych mrocznie postaci aktualnie unosiła w powietrzu jakichś ludzi, przy okazji zmniejszając im głowy, czy przekręcając je. To wyglądało strasznie.

- Gdzie Taylor? I moi rodzice? - zastanawiała się dziewczyna. Nie miała pojęcia, czy ma do nich iść, czy co uciekać. Ale gdzie byli? Taylor był u Jonesów chyba, ale co jeśli poszedł gdzieś indziej? A rodzice gdzie mogli pójść?

- Mój tata i rodzina też gdzieś tam są, trzeba im powiedzieć - rzekła Sally niemalże w tym samym momencie.

Naomi i Harry również byli rozdzieleni z Mayą, Syriuszem i Jasonem, jednak zanim zdążyli coś powiedzieć, Artur rzekł:

- Zaraz się znajdą, ale wy już biegnijcie do świstoklika, szybko! Fred, George, pilnujcie rodzeństwa! Wy też biegnijcie z nimi! - skierował się w stronę przyjaciół swoich dzieci -  Trzymajcie się wszyscy razem! Ja, Bill, Charlie i Percy pójdziemy pomóc Ministerstwu i przy okazji jak znajdziemy wasze rodziny, to poinformujemy ich, gdzie jesteście. Ale jestem pewien, że dadzą sobie radę - powiedział Artur, po czym razem z trójką najstarszych synów pobiegł pomóc w unieszkodliwieniu śmierciożerców.

George złapał za rękę Ginny, Fred Sophie, Naomi Harry'ego, a tylko Sally, Hermiona i Ron biegli osobno. Cała grupa popędziła w przeciwnym kierunku do całego zamieszania - w stronę lasu. Nie mieli pojęcia gdzie jest świstoklik, a poza tym chcieli uciec jak najdalej, więc to wydawało się najlepszym wyjściem.

Sophie z Fredem, George'em i Ginny pierwsi pobiegli, przepychając się przez tłumy spanikowanych czarodziejów. Mieli przy sobie różdżki, jednak wiedzieli, że nie mieliby wiele szans z grupą wyszkolonych śmierciożercóe.

W końcu wbiegli do lasu i biegli między drzewami, nie oglądając się za siebie. Martwili się o swoich bliskich, wiedzieli jednak, że niewiele mogliby tam pomóc. Ciągle starali się unikać wszelkich gałęzi, korzeni i innych przeszkód tam, nie patrzyli więc do tyłu.

Gdy w końcu uznali, że są już dosyć daleko od kempingu - zatrzymali się. Gdy jednak się obrócili, z przerażeniem zobaczyli, że są tylko we czwórkę.

- Gdzie są Sally, Naomi, Harry, Ron i Hermiona? - zapytała Sophie zaniepokojona.

Miała za sobą dzień pełen wrażeń, a teraz przebiegła naprawdę spory dystans, jednak teraz była zbyt przerażona tą sytuacją, żeby myśleć o zmęczeniu.

- Chyba ich zgubiliśmy, rodzice nas za to zabiją - jęknął George, puszczając już rękę Ginny. Znajdowali się gdzieś w lesie, otoczeni podobnymi do siebie wielkimi drzewami oraz krzakami.

- Musimy ich znaleźć! - rzekła rudowłosa.

- Tylko z której strony my przyszliśmy? - zapytał Fred, ale wszyscy byli wcześniej zbyt zajęci biegiem, żeby zwrócić uwagę, gdzie się kierują.

- Chyba daleko gdzieś uciekliśmy, bo już nie słychać tak bardzo odgłosów z kempingu - stwierdziła Sophie, a wszyscy starali się przez chwilę nasłuchiwać.

To było straszne.

Nie miała pojęcia czy jej rodzina jest cała i zdrowa, na dodatek zgubiła też gdzieś swoje przyjaciółki.

Jedynym plusem tej sytuacji było chyba to, że ich czwórka żyła i nie odniosła żadnych obrażeń. Ale co z resztą ludzi? Co się wydarzyło, gdy oni uciekli do lasu?

Deception | Fred Weasley ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz