Rozdział dziewięćdziesiąty szósty

1.6K 121 477
                                    

Pierwsze tygodnie szkoły minęły Sophie na tym, że starała się zapomnieć o tym koszmarze. Najbliższe jej osoby starały się jej pomagać, jednak czasami sama przyłapywała się na myśleniu o nim i analizowaniu go. Szczególnie w nocy, gdy miała spać, a zamiast tego rozmyślała i bała się, że znowu coś złego jej się przyśni.

Przyciskała wtedy mocno poduszkę od Freda i starała się myśleć o czymś innym, jednak było to trudne.

Naturalnie o śnie powiedziała także bratu, który również się przejął i chciał zrobić wszystko, żeby pomóc siostrze.

Było to jednak ciężkie, zważywszy na to, że Sophie sama musiała nauczyć się doceniać. Bo chociaż w wakacje było dużo lepiej, to w szkole była zmuszona widzieć też na lekcjach osoby, które niezbyt lubiła.

Na szczęście Fletcher chyba jej unikała, bo rzadko przebywała w dormitorium. Dzięki temu przynajmniej nie musiała jej tam tak często widzieć.

Sophie wracała też często myślami do tego, co powiedział jej Fred, gdy dowiedział się o tym koszmarze. O tym, że zapewniał ją, że ją kocha i pocałował.

Oczywiście później też wykonywał różne gesty, jak przytulanie, branie za rękę, czy buziaki, jednak to było dosyć kluczowe wydarzenie, bo nastąpiło bezpośrednio po tym wszystkim.

Wyglądało, że rzeczywiście mu na niej zależy, jednak i tak trochę się bała.

Aktualnie razem z Sally i Naomi siedziały w sypialni Krukonek i uczyły się, jednocześnie rozmawiając na różne tematy.

Uznały, że zrobią sobie wieczór tylko dla dziewczyn. Miały też ze sobą słodycze, które chętnie zajadały.

Mimo początku roku szkolnego miały już dużo nauki, a nauczyciele straszyli wszystkich Owutemami (pomimo tego, że były dopiero na szóstym roku), więc dziewczyny otworzyły kilka podręczników z zamiarem nauki. Nie odmówiły sobie jednak pogawędki.

- Turniej już niedługo, jak myślicie, kto zostanie reprezentantem Hogwartu? - zapytała Sally, leżąca na swoim łóżku na brzuchu i przeglądając podręcznik do Transmutacji, zarazem zajadając się kociołkowymi pieguskami.

- Ciężko powiedzieć, z każdego domu ktoś się zgłosił. Cedrik też, ale boję się o niego, chociaż zarazem mu kibicuję, bo wiem, że to dla niego ważne - odparła Naomi. Siedziała na podłodze, opierając się o łóżko szatynki i trzymając na kolanach podręcznik do Historii Magii. Obok siebie miała paczkę Fasolek wszystkich smaków Bertiego Botta i wzięła jedną do buzi, po czym się skrzywiła.

- Kwaśne. Grejpfrut - rzekła Puchonka.

- Zawsze mogło być gorzej, kiedyś kilka razy pod rząd trafiłam na wymioty - stwierdziła Sally, na co wszystkie trzy dziewczyny się skrzywiły.

- Może przy następnej fasolce będziesz miała więcej szczęścia. A co do Turnieju, to też mam mieszane uczucia. Wiem, że dużo osób chce wziąć w tym udział i może będzie ciekawie, ale zarazem boję się, że wyniknie z tego coś złego. W końcu kiedyś ginęli w tym ludzie - powiedziała Sophie.

Blondynka siedziała na swoim łóżku z książką do eliksirów i żelkami, które miały umilić jej czas spędzony nad tym przedmiotem. Niestety Snape nie zamierzał nikogo oszczędzać i zadawał chyba najwięcej ze wszystkich nauczycieli.

Chociaż żaden z profesorów nie zamierzał stosować żadnych ulg i wymagali jak najwięcej mogli. A był dopiero koniec września.

- Niestety, ale może Dumbledore zadba o to, żeby nic złego się nie stało - uznała Diggle, po czym sięgnęła do paczki fasolek, leżącej koło Naomi i wyciągnęła jedną.

Deception | Fred Weasley ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz