Rozdział sześćdziesiąty szósty

3.3K 248 1.1K
                                    

Prima Aprilis!
Spokojnie, poprzedni rozdział miał być tylko prankiem, jednak żeby nie było to takie oczywiste aż, to dodałam kilka dni wcześniej.

Mój zeszłoroczny prank nie wypalił, bo był zrobiony 1 kwietnia. Dlatego teraz zrobiłam trochę inaczej.W końcu lepszy jest żart, którego nikt się nie spodziewa.

Ale no jak jesteście ze mną tak długo, to raczej wiecie, że nie lubię, jak akcja dzieje się zbyt szybko.

I przepraszam tych, którzy liczyli na normalny rozdział i się to nie spodobało.

A oto kolejny rozdział, tym razem już prawdziwy. I troszkę dłuższy niż zwykle. Taki prezent z okazji urodzin bliźniaków Weasley.

~

Dzień finałowego meczu między Gryffindorem, a Slytherinem miał ostatecznie zadecydować o tym, kto wygra Puchar Quidditcha. Bliźniacy Weasley zamierzali dać z siebie wszystko jako pałkarze, jednak ich myśli zaprzątało również coś jeszcze.

- George, czy naprawdę wszyscy w Hogwarcie uważają, że między mną, a Sophie coś jest? Jesteśmy przecież tylko przyjaciółmi - stwierdził Fred, kiedy się przebierali w dormitorium. Lee akurat był w łazience, więc byli tylko we dwóch w pokoju.

- Tak, łącznie ze Snape'em. Dał wam przecież szlaban razem, to o czymś świadczy - odparł mu bliźniak, spokojnie wciągając na siebie czerwoną koszulkę.

- Miło było, jak się do mnie przytuliła, ale... - rzekł Fred, ale George mu przerwał.

- Stop. Co? Kiedy się do ciebie przytuliła i dlaczego jeszcze mi o tym nie powiedziałeś? - zapytał, patrząc na brata ze zdziwieniem i niedowierzaniem.

- Kto się do kogo przytulił? - spytał Jordan, wychodząc z łazienki.

- Nie mówiłem, bo to tylko przyjacielski przytulas - powiedział Fred, patrząc na nich.

- To raczej nie miałbyś co ukrywać, gdyby to było coś zwykłego - zauważył Lee, podchodząc do przyjaciół.

- Właśnie - poparł go George i spojrzał wymownie na Freda.

- Snape wysłał nas do Filcha, a gdy nikogo nie było, to ona chciała mnie pocieszyć po tej niemiłej akcji ze Ślizgonką i tyle. A teraz mamy ważny mecz i nie możemy się spóźnić na przemówienie Wooda - stwierdził Fred, szukając jakiejś czystej koszulki. W strój na mecz mieli się przebrać później, a teraz chciał znaleźć coś innego niż piżamę, gdy nagle natknął się na czapkę z daszkiem. Tą samą, którą dostał od Sophie na urodziny.

- Widzisz braciszku, to jest jednak przeznaczenie - stwierdził George, widząc co trzyma jego brat.

- Chociaż dziwne, że była w kufrze, a nie w jego łóżku. Myślałem, że z nią będzie spał - dodał Lee swobodnie.

- Może nie chciał tego robić, gdyby ktoś tu wszedł. Chociaż wszyscy to wiedzą - rzekł George po chwili.

- Wy nadal mówicie o czapce? - zapytał ich Fred, odkładając czapkę obok i znajdując w końcu czerwoną koszulkę do założenia.

George uśmiechnął się szelmowsko.

- A chciałbyś braciszku, żebyśmy mówili o czymś innym? A raczej kimś? - spytał, na co brat spojrzał na niego morderczym wzrokiem.

- Chodźmy na śniadanie, niedługo mecz - zmienił temat Fred.

- Jeszcze do tego wrócimy Freddie - powiedział George. Kiedy po chwili wychodzili, Fred wziął ze sobą czapkę od Sophie i założył na głowę.

Deception | Fred Weasley ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz