Rozdział czterdziesty ósmy

3.2K 263 276
                                    

Urodziny Sally miały być w niedzielę, tak więc trzeba było jak najszybciej pójść do Hogsmeade. Sophie miała się spotkać z bliźniakami przy posągu jednookiej wiedźmy na trzecim piętrze. Nie byli przebrani w szkolne szaty, a zwykłe ciuchy.

- Cześć wam - przywitała się z Gryfonami.

- Cześć Sophie, gotowa na wycieczkę? - spytał Fred.

- Tak - odparła. Wiedziała, że jak ktoś ich przyłapie, to będzie ciężko. Jednak uznała, że zdobycie prezentu dla przyjaciółki jest tego warte.

- Nikt za tobą nie szedł? - spytał George.

- Nie, nikogo nie widziałam - rzekła blondynka. Nie czuła się zbyt pewnie, robiąc coś takiego, ale liczyła, że się uda.

- Dissendium! - Fred rzucił zaklęcie na figurę.

Kamienny garb odchylił się, ukazując wąskie przejście, na tyle, by zmieściła się tam jedna osoba.

- Tam się zjeżdża na dół i ląduje w piwnicy Miodowego Królestwa. Trzeba tak wejść - wyjaśnił Fred, po czym wsunął w przejście swoją głowę naprzód.

- Leć braciszku! - powiedział George, i popchnął brata w przód, a ten pojechał na dół.

- Normalnie bym pojechał od razu zanim, żeby na niego wskoczyć, ale tym razem panie przodem - stwierdził George.

- Dobrze - rzekła Sophie i podeszła do przejścia. Była trochę tym wszystkim zdenerwowana, nie wiedziała co się stanie. Jednak przeszła przez przejście i już po chwili zjeżdżała ślizgawką prosto na dół.

- Mam cię! - zawołał Fred, kiedy zjechała na doł. Od razu złapał ją za ręce i już po chwili stała obok niego.

Było tu naprawdę ciemno, a cały korytarz był tak niski, że oboje musieli się trochę schylić, by nie zawadzić o sufit. Fred rzucił zaklęcie światła, które jako jedyne rozświetlało mrok.

- Nie boisz się ciemności? - spytał chłopak.

- Jakbym się bała, to i tak byłoby już raczej za późno. Ale nie, ciemności akurat się nie boję - odpowiedziała Sophie. Nie widziała nic poza twarzą przyjaciela w blasku światła z różdżki.

- Spokojnie, nikt nas nie nakryje. Zawsze dajemy sobie radę - stwierdził Fred.

- Po prostu to ryzykowne - rzekła dziewczyna.

- Ryzyko to nasze drugie imię! - odparł Fred.

- A nie skromny? - spytała blondynka.

Rudowłosy jednak nie odpowiedział, gdyż na dół zjechał już jego brat bliźniak.

- Już jestem - zameldował się George. We trójkę ruszyli korytarzem dalej.

Bliźniacy byli tu już zapewne nieraz, więc pewnie przemierzali korytarz. Sophie za to szła ostrożnie, nie wiedząc, co może być dalej. Kilkanaście minut później znaleźli się u stóp wydeptanych kamiennych schodków. Sophie zaczęła aż je liczyć, aż doszła gdzieś do dwusetnego schodka.

- Tutaj jest klapa, zaraz ją otworzę - rzekł Fred. Tak więc sam podszedł jeszcze kilka schodków i zaczął nasłuchiwać. Było cicho, więc powoli odsunął klapę i wyjrzał przez szparę.

- Droga wolna - poinformował ich.

Następnie całą trójką wyszli z tunelu i znaleźli się w piwnicy pełnej pak i drewnianych skrzyń. George wyszedł ostatni i zamknął za sobą klapę; pasowała tak idealnie, że po zamknięciu nie dało się jej dostrzec w zakurzonej podłodze. Powoli podeszli do drewnianych schodów wiodących w górę.

Na szczęście drzwi były otwarte, a za nimi nikogo nie było widać. Po cichu przemknęli się na zewnątrz.

- Na pewno nikt nas nie widział? - zaniepokoiła się Krukonka.

- Na pewno nie, a jakby nawet, to się jakoś wywiniemy z tego - odrzekł Fred.

- Jak zwykle - dodał George.

Sophie cieszyła się z ich towarzystwa, bo sama nie dałaby rady wymknąć się potajemnie z zamku. Miała też nadzieję, że uda im się załatwić to jak najszybciej i zanim ktoś się zorientuje, że nie ma ich w Hogwarcie.

Gdy były szkolne wyjścia do Hogsmeade, zwykle było tu bardzo tłoczno. Dzisiaj jednak było mniej ludzi i miała nadzieję, że nie rzucają się szczególnie w oczy.

Sophie pomyślała też, że skoro za miesiąc są ich urodziny, to przydałoby się im też coś sprezentować. Jednak nie wiedziała co im dać. Zresztą nie mogła im kupić prezentu przy nich samych.

Postanowiła, że pomyśli nad tym później, a teraz musi zająć się szukaniem prezentu dla Sally.

- Może zajrzymy tutaj? - zaproponowała, kiedy znaleźli się pod sklepem, w którym kilka miesięcy temu kupiła kubki dla rodziców na święta. Uznała, że skoro jest tam masa różnych rzeczy, to może znajdzie się też coś ciekawego teraz.

Weszli we trójkę do środka i zaczęli się rozglądać po pomieszczeniu. Było tam pełno różnych przedmiotów, od piór do pisania, przez różne kubki, czy nawet naszyjniki i bransoletki.

Rozejrzała się po tym sklepie pełnym różności. Wiedziała, że nie mogą być tu zbyt długo, bo ktoś w końcu może zauważyć ich nieobecność. Albo co gorsza, przyłapać ich tutaj.

- Czy mogę w czymś pomóc? - nagle tuż obok pojawił się sprzedawca. Sophie zaczęła się zastanawiać, czy nie będzie chciał naskarżyć na nich, że nie są w szkole. Jednak miała nadzieję, że nie.

- Szukam czegoś na prezent dla przyjaciółki - powiedziała Krukonka.

- W takim razie proponuję może tą ramkę na zdjęcie. Niezależnie od rozmiaru zdjęcia, zmieści się tam każde - rzekł mężczyzna, pokazując jej ładną, brązową ramkę.

Sophie zastanowiła się i uznała, że ma już nawet zdjęcie, które się nada. Tamto, które zostało zniszczone przez Fletcher, już dawno naprawiła zaklęciem.

- Można też nawet włożyć tu kilka zdjęć naraz i umieścić je obok siebie - dodał sprzedawca.

- W takim razie poproszę - odparła dziewczyna. Miała już pomysł, które zdjęcia znajdą się w ramce.

Tak więc zapłaciła, po czym wyszła ze sklepu.

- Nawet szybko się uwinęłaś. Jak mama i Ginny są w sklepie, to schodzi im dużo dłużej - stwierdził Fred.

- Najczęściej w tym czasie zdążymy przejść się po całej okolicy - dodał George.

- Chciałam to zrobić jak najszybciej. Zresztą ten sprzedawca był miły i polecił mi coś - rzekła Sophie. Różnie bywało z chodzeniem po sklepach, ale zwykle nie musiała się zastanawiać, czy ktoś jej nie przyłapie zaraz.

- Damy radę, skoczymy tylko do Zonka i wrócimy - stwierdził Fred.

- Dobrze - odparła blondynka.

Po chwili poszli do Zonka, gdzie bliźniacy zaopatrzyli się w kilka rzeczy. Na szczęście nikt nie zwrócił uwagi na to, że powinni być w Hogwarcie. Udało im się też bezpiecznie wrócić do tajnego przejścia i stamtąd do zamku.

Mimo tego, że się bała trochę, to było dobrze. Później poszli do Pokoju Wspólnego Gryfonów, gdzie spędzili resztę popołudnia. Z racji, że chowanie czegokolwiek w dormitorium Krukonek było ryzykowne, blondynka wtajemniczyła Taylora w to wszystko i dała mu na przechowanie prezent dla przyjaciółki.

Gdy wróciła do dormitorium, zastała tam Sally szykującą się do położenia się spać. Ucieszyły się na swój widok, chociaż widziały się kilka godzin temu.

Choć oczywiście nie powiedziała Sally, że była kupić jej prezent, to przyznała, że spędziła czas z bliźniakami w Pokoju Wspólnym.

Naprawdę cieszyła się z tej nowej przyjaźni. I miała nadzieję, że będzie już tylko lepiej.

Deception | Fred Weasley ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz