Rozdział sto trzeci

1.1K 98 489
                                    

Sophie sama się sobie trochę dziwiła, że udało jej się tak postawić na swoim, jednak to właśnie były też zmiany, jakie w niej zaszły. Już nie była tą samą stłamszoną dziewczynką sprzed roku - teraz była już bardziej pewna siebie, niż wtedy.

Nawet jeśli miała czasami zawahania, to byli przy niej bliscy. Osoby, którym serio na niej zależało i to z wzajemnością.

Zresztą Fred nie dał jej już dłużej czekać i wykombinował coś, żeby zaprosić ją już następnego dnia.

I to w swoim stylu.

Gdy Sophie i Sally wyszły z Pokoju Wspólnego Krukonów, schody pokryte były kolorowymi, papierowymi drobinkami, a wzdłuż poręczy wisiały żółte wstążki. Na dole natomiast stało dużo osób, zastanawiających się, o co chodzi. Był tam też Lee, który wyjaśnił, że Sophie ma podążyć za papierowym szlakiem, by spotkać na końcu Freda.

Jordan miał za zadanie pilnować, by to ona poszła do Freda, a nie ktoś inny.

Kolorowy dywan zaprowadził ją do jednego z korytarzy, gdzie czekał na nią jej chłopak, trzymając w rękach pudełko czekoladek.

Sophie uznała, że to on powinien odezwać się pierwszy, więc popatrzyła na niego z wyczekiwaniem.

- Soph, kocham cię. I przepraszam, że nie zaprosiłem cię wcześniej i za ten wybuch wczoraj. Ale byłem zazdrosny, bo nie chciałbym cię stracić - powiedział Fred, spoglądając jej prosto w oczy. Gdy nic nie odparła, ciągnął dalej.

- Przepraszam cię i chciałbym zapytać, czy pójdziesz ze mną na bal? - spytał, po czym wysunął w jej stronę czekoladki.

Dziewczyna westchnęła.

- Tak, pójdę. I nie miałam innego zamiaru, jednakże po prostu zirytowało mnie, że tak to zlekceważyłeś. Ale wybaczam ci i chętnie pójdę z tobą na Bal - stwierdziła Sophie, po czym obojgu trochę ulżyło.

Następnie podeszli bliżej siebie, objęli wzajemnie i przytulili bardzo mocno.

Była to właściwie ich pierwsza kłótnia, ale na szczęście zakończyła się dosyć szybko.

Oboje się kochali i zależało im na sobie wzajemnie.

Nie chcieli się stracić.

W końcu oboje trzymając się za ręce, ruszyli w stronę Wielkiej Sali, gdzie dopiero wtedy każde z nich rozdzieliło się do swojego stołu - Fred chciał powiedzieć o wszystkim George'owi i Lee, a Sophie usiadła przy stole Krukonów, gdzie były już Sally, Sanne i Branca.

- Zaprosił cię wreszcie! - ucieszyła się Diggle, widząc uśmiech przyjaciółki i trzymane przez nią czekoladki. Sanne i Branca popatrzyły na blondynkę z ciekawością.

Ta pokiwała głową, po czym sięgnęła po tosta - nagle poczuła, że ma ochotę coś zjeść. I to porządnie.

W tym samym czasie natomiast Fred rozmawiał z George'em i Lee.

- Całe szczęście, że udało ci się to zrobić zanim Taylor się dowiedział - stwierdził młodszy bliźniak, na co brat pokazał mu język, a następnie parsknął.

- Myślisz, że boję się piętnastolatka? - spytał urażony Fred. Jednocześnie jednak rozejrzał się, by upewnić się, czy nie ma Taylora w pobliżu, na co następnie we trzech zachichotali.

To wszystko oczywiście były żarty, lubili młodszego brata Sophie, lecz w nie on był czynnikiem, dla którego w końcu ją zaprosił.

Zrobił to, bo ją kochał i pożałował, że wcześniej jej nie zapytał.

Deception | Fred Weasley ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz