Rozdział czterdziesty siódmy

3.4K 273 618
                                    

Dormitorium stawało się coraz bardziej miejscem, gdzie Krukonki tylko chodziły spać. Sophie spędzała teraz coraz więcej czasu z bratem, czy swoimi nowymi znajomymi. Oczywiście oprócz tego spędzała też czas na nauce w bibliotece.

Natomiast od Walentynek zdarzało jej się coraz częściej myśleć o tym, jakby to było mieć chłopaka. Nikomu o tym nie powiedziała i sama się dziwiła, że o tym myśli. Przecież miała teraz przyjaciół, a to i tak jest dużo. Czy naprawdę jakiś chłopak chciałby z nią być?

Ważne było też to, z kim ona by chciała być. Sophie uważała, że najlepiej by ją rozumiał i kochał. To w końcu jest najważniejsze.

Posiłki najczęściej jadała przy stole Gryffindoru, gdzie była zapraszana przez bliźniaków, albo swojego brata. Nauczycielom najwyraźniej nie przeszkadzało, że uczniowie siedzą przy stole innego domu, niż do tego, do którego należą. Nikt nic na ten temat nie powiedział, a więc śmiało z tego korzystano.

Po tej sytuacji w Walentynki Eveline znowu zamilkła i nie było pewności, czy czasem nie knuje czegoś kolejnego. Na razie jednak nie było żadnych oznak tego.

Tak więc Sophie starała się skupić na innych sprawach i mieć nadzieję, że była przyjaciółka sobie odpuściła.

Może trzeba było wykorzystać w końcu rzeczy, które dostała od bliźniaków na święta, aby zrobić jej żart. Jednak Sophie jeszcze wcześniej nie zrobiła nikomu żartu, no i nie chciała, by tamta odpowiedziała czymś gorszym.

Luty powoli się kończył i zaczynał marzec. Śnieg już stopniał i  ustępował miejsca pierwszym oznakom wiosny.

- Przynajmniej coraz cieplej się robi - powiedziała Sally, gdy pewnego dnia szły do Wielkiej Sali na śniadanie.

- To dobrze, chociaż bitwy na śnieżki i lepienie bałwana były naprawdę miłą rozrywką - stwierdziła Sophie. Uważała, że każda pora roku miała swoje wady i zalety.

- Szczególnie z bliźniakami miło ci się bawiło - rzekła Diggle z uśmiechem.

- Tak, na pewno tej zimy było bardzo ciekawie - odpowiedziała Sophie. Rzeczywiście, wiele się wydarzyło przez te miesiące.

- Teraz też będzie dobrze, zobaczysz. Nawet jeśli ona coś kombinuje, to ją powstrzymamy. I zapraszam cię też na moje urodziny - rzekła Sally.

- Kiedy masz urodziny? - ponieważ przez poprzednie lata nie rozmawiały za dużo, blondynka nie wiedziała, kiedy jest święto Sally. Czuła, że powinna może przygotować jakiś prezent.

- Spokojnie, to dopiero za kilka dni. Takie małe spotkanie dla przyjaciół - uspokoiła ją szatynka.

- Przyjaciół? - spytała Sophie zdziwiona. Jasne, od dłuższego czasu spędzały ze sobą więcej czasu, jednak i tak nie spodziewała się tego. W końcu jeszcze niecały rok temu były tylko osobami z jednego domu i dormitorium, a teraz już przyjaciółki?

- Jeśli chcesz, to możemy nimi być  - powiedziała Sally.

- Ja... Dziękuję, naprawdę miło mi. A co z Naomi i chłopakami? - zapytała Mason. Choć z Naomi spędzały czas we trójkę, to chłopaków raczej rzadziej widziała.

- Nie mają nic przeciwko - rzekła Sally. Stanęły właśnie przy drzwiach do Wielkiej Sali.

- Chętnie się zaprzyjaźnię z wami - odpowiedziała Sophie.

Polubiła swoich nowych znajomych i miło jej było, że chcą się przyjaźnić. Nie spodziewała się tego.

Sally natomiast uważała ją za przyjaciółkę już od pewnego czasu. Na początku było jej szkoda Sophie, ale później zaczęła się między nimi rodzić więź przyjaźni.

Tak więc weszły do Wielkiej  Sali i skierowały się do stołu Gryffindoru, gdzie siedział Taylor z przyjaciółkami. Choć wyglądały tak samo jak gdy tu szły, to kilka słów wystarczyło, by coś się zmieniło.

Sophie wiedziała już, że przyjaźń może być różna, jednak teraz już była pewna, że się nie zawiedzie.

- Cześć braciszku - przywitała się blondynka.

- Cześć wam - rzekł Taylor. Rodzeństwo usiadła obok siebie.

- Mam dla was ważną wiadomość - stwierdziła Sophie uroczyście. Uznała, że jest to ważne i trzeba to powiedzieć.

- Wyrzucili Fletcher ze szkoły? - zapytała Alice.

- Jesteś już z Fredem? - spytała prosto z mostu Tilly.

- I to i to? - dociekała Natalie.

Gryfonki próbowały wymyślić, o co może chodzić. Tylko Taylor siedział cicho i czekał, aż siostra powie co się stało. Sophie w końcu powiedziała:

- Żadne z powyższych. Chodzi o to, że oficjalnie zostałyśmy z Sally przyjaciółkami, a nie tylko koleżankami z dormitorium.

- W takim razie się cieszę  bo wreszcie masz lepszych znajomych. Ale i tak muszę dać ostrzeżenie, że jestem czujny - stwierdził Taylor. Obserwował to co działo się w ciągu ostatnich miesięcy i widziała, że jego siostra jest teraz bardziej szczęśliwa i jest dobrze. Jednak jako dobry brat starał starał się dbać o nią i wypatrywał, czy nie dzieje się jej krzywda.

- Spokojnie, nie skrzywdzę twojej siostry. Obiecuję - powiedziała Sally.

Tego dnia ich przyjaźń zaczęła się na dobre. Żadna z nich się tego nie spodziewała, ale po wielu miesiącach znajomości to w końcu się stało.

Skoro zostały przyjaciółkami, Sophie uznała, że przydałoby się zrobić jakiś prezent dla Sally. Problem jednak był taki, że w najbliższym czasie nie było żadnego wyjścia do Hogsmeade i nie wiedziała, gdzie mogłaby znaleźć coś odpowiedniego.

Na eliksirach jak zwykle pracowała razem z Fredem i po cichu rozmawiali, jednocześnie przygotowując wywar.

- Coś się stało? - zapytał chłopak, widząc, że się nad czymś zastanawia.

- Chodzi o to, że niedługo są urodziny Sally, a ja nie wiem co i gdzie jej kupić - odparła Sophie.

- Jeśli chcesz, to mogę ci pokazać jak niepostrzeżenie przedostać się do Hogsmeade - stwierdził Fred, uważając, by nikt ich nie usłyszał.

- Jak? - spytała blondynka.

- Znam tajne przejście, którym dotrzemy do Miodowego Królestwa. Mogę cię tam zaprowadzić - powiedział chłopak.

Wiedziała, że jeśli ktoś ich złapie, to mogą zostać ukarani. Jednak postanowiła zaryzykować, by znaleźć jakiś prezent dla nowej przyjaciółki.

- Zgoda. Co chcesz w zamian? - spytała Sophie.

- Dowiedzieć się, kiedy ty masz urodziny - rzekł chłopak. Nie spodziewała się tego, ale odparła:

- Dwudziestego czwartego maja, a ty?

- Pierwszego kwietnia - powiedział Fred.

- Ta data do was pasuje - uznała Sophie.

- Podobno udowodniliśmy to już w pierwszych dniach życia, kiedy na zmianę płakaliśmy, nawet gdy nic nam nie było. Nasz najstarszy brat Bill opowiadał nam, że pierwszą oznaką dziecięcej magii u nas było przeniesienie zabawki Percy'ego na szafę, gdy się nimi bawił - opowiedział Fred.

- Widać, że od początku już byliście Huncwotami - rzekła Sophie.

- Ja podobno za pomocą dziecięcej magii zamknęłam okno, bo akurat mi się zrobiło zimno - powiedziała Sophie.

Naprawdę miło im się rozmawiał o. Sophie wiedziała, że będą ryzykować, ale cieszyła się, że zaproponował jej możliwość pójścia do Hogsmeade.

Kilka godzin później była razem z Sally u Puchonów, gdzie porozmawiała z resztą jej grupy przyjaciół. Cieszyła się, że ma teraz dużo osób z którymi może pogadać i że nie jest sama.

Przez te miesiące naprawdę wiele się zmieniło.

Deception | Fred Weasley ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz