♧Jedyne oparcie♧

3.8K 374 104
                                    

Taehyung wrócił późnym wieczorem do szkoły, po samej rozmowie z matką nie miał siły pójść do pracy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Taehyung wrócił późnym wieczorem do szkoły, po samej rozmowie z matką nie miał siły pójść do pracy. Po prostu wszystkie plany rzucił na drugi tor. Teraz już sam nie wiedział, co powinien robić. Był sam z tym wszystkim, co go otaczało. Mimo że miał wsparcie swoich przyjaciołach, to jednak w swoim życiu czuł się okropnie samotny. Brakowało mu poczucia bezpieczeństwa tego, jak czuł się przy Jungkooku. Po prostu nie wiedział co począć bez osoby, którą wybrał na swoje jedyne oparcie.

Szedł pustym korytarzem ze smutkiem w oczach, patrząc przed siebie. Teraz nawet szkoła wydawała się jakimś okropnym więzieniem, gdzie był zamknięty z ludźmi, którzy go nienawidzą. Co powinien więc począć? Siedzieć do samego końca w tym więzieniu, czy wrócić do Daegu? Tęsknił za ojcem, który cierpi równie tak samo, jak on. Rozczarowanie swoim rodzicem jest bardzo trudnym etapem w życiu tym bardziej, kiedy rodzice rozchodzą się, a własna matka nienawidzi cię za zrujnowanie życia. Taehyung uśmiechnął się słabo na wspomniane słowa matki, nie rozumiejąc, gdzie on w ogóle popełnił błąd. Może jedynym błędem było to, że w ogóle się urodził? Tak pewnie było.

Chłopak udał się do internatu, gdzie na swojej drodze spotkał Jungkooka, który oparty o ścianę ze skrzyżowanymi rękoma najwidoczniej na kogoś czekał. Taehyung zamierzał go minąć, jednak głos chłopaka, go zatrzymał.

- Czy możemy porozmawiać? - zapytał, a Kim spojrzał na niego beznamiętnie.

- O czym niby chcesz ze mną rozmawiać? - zapytał z westchnięciem. - Jakoś po tamtej sytuacji nie chciałeś w ogóle ze mną rozmawiać, a może dopiero teraz chcesz, co? Bo jak tak, to sobie daruj, już mnie w ogóle nie interesuje, dlaczego mi to zrobiłeś - powiedział z żalem w głosie, a Jungkook patrząc na niego pustym wzrokiem z przytaknięciem rozumiał doskonale uczucia Taehyunga.

- Wiem, że wszystko, co zrobiłem, spieprzyłem Taehyung. Ale nie chce cię męczyć tym ani samego siebie usprawiedliwiać, bo cokolwiek powiem i tak nie usprawiedliwi krzywdy, którą tobie zadałem - powiedział patrząc ze smutkiem w oczy chłopaka. - Chciałbym, żebyśmy porozmawiali, ale nie tutaj proszę - dodał chwytając desperacko dłoń Kima, którą automatycznie odsunął od bruneta.

- Skoro chcesz ze mną rozmawiać to mów mi to tu i teraz - rzekł twardo.

- Tutaj nie mogę - obejrzał się na wszystkie strony. - Tutaj ściany mają uszy, Tae. Przyjdź za półgodziny na dach - szepnął, po czym szybko odszedł od niebieskowłosego, który patrzył z zaskoczeniem za brunetem, totalnie nie rozumiejąc jego zachowania. Westchnął cicho i udał się prosto do pokoju, gdzie nikogo nie było. Usiadł na łóżku, chwytając się za głowę, czując, że wszystko zaczyna go przerastać. Sytuacja w toalecie, rozmowa z matką, a teraz Jungkook. Czego może spodziewać się jeszcze po rozmowie z nim? Że zaprasza go na swój ślub z Yuną? Naprawdę nie miał ochoty iść spotkać się z brunetem, ale im dłużej siedział, a minuty mijały, czuł, że musi tam iść. 

Opuścił swój pokój i udał się dyskretnie na dach szkolny, gdzie zobaczył opierającego się o poręcz bruneta, a ten widok naprawdę wydał się taki znajomy i przywracał miłe wspomnienia związane z tym miejscem. Podszedł do Jungkooka, zatrzymując się obok niego, gdzie oparł dłonie na metalowej poręczy.

To tylko gra | K.Th & J.JkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz