I

14.8K 376 28
                                    

 Szłam chodnikiem, wokół było ciemno, a ulice puste i tylko co jakiś czas można było usłyszeć, przejeżdżając w oddali samochód. Było mi zimno, ale w końcu był środek nocy, a ja idę w krótkiej sukience na ramiączkach z koronki i cienkim swetrem. Głowa bolała mnie dość mocno tak samo jak nogi. Szłam chwiejnym krokiem spowodowanym niemałą ilością alkoholu we krwi, a nie ułatwiło mi tego też obuwie, szpilki. Choć zazwyczaj jestem opanowana i rzadko zdarza mi się imprezować, a jeszcze rzadziej wypić, nie mogę powiedzieć tego o mojej koleżance, Amber. Ma tendencję do dość częstych imprez i picia alkoholu, ale nie przeszkadza mi to.

Znamy się od prawie 12 lat i od tamtej pory się przyjaźnimy. Można by powiedzieć, że jest ona z tych niegrzecznych, ale nie byłaby to prawda. Wbrew pozorom jest ona bardzo do mnie podobna. Jest raczej spokojna, dobrze się uczy. Na pewno ma większą popularność niż ja. Nie ma się co dziwić, jest piękna. Choć ma wielu adoratorów raczej nie bawi się w coś takiego. Nie przejmuje się chłopakami, a wręcz ich ignoruje jak tylko umie. Jedynym co się w niej wyróżnia to to, że uwielbia imprezy.

Za to ja... Cóż, mogę osobie powiedzieć? Nie mam pojęcia. Mogę rzec tylko tyle, że nazywam się Lilliana.

Zatrzymałam się, przerywając rozmyślania, kiedy usłyszałam hałas tuż za mną. Odwróciłam delikatnie głowę w stronę wywróconych kartonów i koszy, obok których przechodziłam. Puls mi przyspieszył, kiedy tuż za mną z wnętrza sterty odpadów wydobyło się warczenie. Śmieci zaczęły się ruszać, a po chwili dwa złote ślepia patrzyły w moją stronę. Czarne, metrowe, coraz głośnej warczące zwierzę, powoli ruszyło w moją stronę. Choć, wiedząc o tym, że żeby nie rozjuszyć zwierzęcia, trzeba zachować spokój, panika, jaka we mnie wezbrała, zrobiła swoje i już po chwili, nie zwracając uwagi na ból nóg, czy brak siły pędem ruszyłam przed siebie, nawet się nie oglądając.

Dobrze wiedziałam, że zwierzę ruszyło za mną, w czym utwierdziło mnie głośne warczenie i ujadanie potwora, który mnie gonił.

Odwróciłam się, wbiegając w zakręt, a następnie do pobliskiego parku. Głupia miałam nadzieję, że zwierzę jednak odpuści lub zgubi się, ale moja nadzieja wyparowała, w chwili kiedy, gdyby wszystkiego było mało, do dźwięków zza moich pleców doszło szczękanie pazurów stwora o kostkę brukową.

Wbiegając do parku, ruszyłam do kolejnej uliczki naprzeciw, prowadzącej do mojego domu. Widząc już wyjście, lekko przymknęłam powieki, a gdy je na powrót otworzyłam, zamiast biegnącego za mną potwora słyszałam tylko przeraźliwy klakson oraz krzyk. Na powrót zamknęłam oczy, czekając na zwrot wydarzeń.

Gwałtownie otworzyłam oczy, po chwili, uświadamiając sobie, że krzyk, który słyszałam, wydobywa się z mojego gardła.

Ciężko dysząc, usiadłam i rozejrzałam dookoła, uświadamiając się w przekonaniu, że nadal znajduje się w swoim pokoju.

– Wszystko w porządku? – Do moich uszu doszło zaspane pytanie Amber, podniosła się z łóżka po drugiej stronie pomieszczenia, przecierając oczy.

– Tak. Przepraszam, że znów cię obudziłam. – Odpowiedziałam z chrypką spowodowaną krzyczeniem.

– Nic się nie stało, choć zapewne reszta akademika ma inne zdanie na ten temat. – Zaśmiała się krótko na powrót, kładąc się do łóżka. Mimo wielkiego zmęczenia nie miałam ochoty już spać, nie po tym śnie.

Wpatrywałam się przez długi czas w śpiącą już dziewczynę, następnie przeniosłam spojrzenie na niebo za oknem przy moim łóżku.

– Pełnia.


Pełnia KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz