LXXIV

4.2K 364 332
                                    

Gdy Elizabeth wzięła się w garść, a eliksir na uspokojenie zaczął działać, ruszyła do pokoju nauczycielskiego, z nadzieją, że będzie pusty i będzie mogła spokojnie usiąść przy fortepianie. Przypomnieć sobie co nieco, odetchnąć. Choć tak naprawdę nie przeszkadzałoby jej towarzystwo, jedyne czego chciała to oderwania się od kumulujących się w jej głowie myśli. Skupienia na czymś innym. Chociażby czynnika, który zmusi ją do udawania, że wszystko jest w porządku. W drzwiach minęła Flitwicka, który biegł gdzieś pospiesznie. A gdy znalazła się w środku, ujrzała jedynie Minerwę i Poppy. Wzrok obu kobiet zwrócił się w stronę Elizabeth, która tylko rozejrzała się po pomieszczeniu, nic nie mówiąc, ale obie kobiety wiedziały, że stało się coś niedobrego. Czarnowłosa w milczeniu usiadła na krześle obok Minerwy, po czym oparła głowę o jej ramię i głośno wypuszczając powietrze, zamknęła oczy. Wicedyrektorka złapała dłoń niebieskookiej, wymieniając spojrzenia z Pomfrey. Po dłuższej chwili odezwała się cicho.

-Co się stało? Rozmawiałaś z Severusem?

-Ktoś mnie uprzedził. Wściekł się, przyszedł i zrobił awanturę. - Wyszeptała Elizabeth, czując jak Minerwa zamyka ją w objęciach. 

-Daj mu ochłonąć. 

-Mówił straszne rzeczy... 

-Spróbuj o tym na razie nie myśleć, ty jesteś teraz najważniejsza. Dobrze się czujesz? - Wtrąciła zaniepokojona Poppy.

-Nie wiem. Wypiłam eliksir uspokajający, połowa rzeczy do mnie nie dociera. - Odparła w końcu otwierając oczy i czując, jak McGonagall gładzi ją po włosach.

-Musisz być silna. - Dodała, wypuszczając ją z objęć, na dźwięk szarpnięcia za klamkę. - Jesteśmy przy tobie. - Na potwierdzenie słów Minnie, pielęgniarka uśmiechnęła się ciepło, choć był to nieco smutny uśmiech. W tym momencie do środka weszła Sprout z Hooch, przez chwilę przepuszczając się na zmianę w drzwiach i nie mogąc się dogadać co do tego, która przepuści którą. Elizabeth nieco odsunęła się od Minerwy i uniosła kącik ust na widok profesorek w drzwiach. Po chwili w pomieszczeniu zrobiło się tłoczno i znikąd zaczęli pojawiać się kolejni nauczyciele, gaworząc między sobą. W pewnym momencie w drzwiach pojawiła się Trelawney, która chwilę błądziła po pomieszczeniu, zachowując się jak w transie. Mało kto zwracał na nią uwagę, bo było to dość częste. Wszyscy pracownicy mieli świadomość o jej niecodziennym usposobieniu i problemach z alkoholem. W pewnym momencie kobieta w dziwacznych okularach zaczęła mruczeć pod nosem ochryple, z każdą chwilą głośniej, ciągle błądząc po pomieszczeniu. 

-Śmierć... śmierć... śmierć. - Chrypiała, w końcu Minerwa rzuciła sama do siebie. 

-Znów się opiła i wygaduje głupoty. - Elizabeth jednak obserwowała nauczycielkę wróżbiarstwa, niespokojnie kręcąc się na krześle, a gdy ta nieoczekiwanie zwróciła się w jej stronę i spojrzała na nią, ciągle mamrocąc pod nosem, czarnowłosa nie wytrzymała. Gwałtownie podniosła się z krzesła i rzuciła nieomal biegiem do drzwi, skupiając uwagę profesorów. Gdy tylko zamknęła je za sobą, poczuła ból brzucha, sama nie umiała określi miejsca z którego promieniuje ból, ani jego przyczyny. Nie wiedząc co robić, ruszyła do łazienki. Poppy nie czekając długo udała się za nauczycielką numerologii. Gdy weszła do łazienki, odezwała się niepewnie. 

-Elizabeth, co się dzieje? - Przez chwilę nie otrzymywała odpowiedzi, aż ujrzała bladą nauczycielkę, która wyszła z jednej z kabin z ręką umieszczoną na brzuchu, tępo wpatrując się w pielęgniarkę. - Elizabeth? - Mruknęła szatynka, podchodząc do niebieskookiej.

-Zrób coś...

-Spokojnie, tylko spokojnie. Musisz ze mną rozmawiać, co się dzieje? - Spytała opanowanym głosem, starając się za wszelką cenę ukryć poddenerwowanie.

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz