XLV

6.4K 456 207
                                    


Gdy tylko usłyszała głos mężczyzny, zazwalający na jej wejściw, wparowała do gabinetu. Czarnowłosy mężczyzna, siedzący za biurkiem spojrzał na kobietę zza książki. Elizabeth podeszła do mężczyzny, po czym usadowiła się na jego biurku i podając mu kartkę, rzekła.

-Spójrz. - Mężczyzna skrzywił i wziąwszy do ręki kartkę, warknął.

-Złaź z mojego biurka.

-Mi tu jest wygodnie.

-Nie obchodzi mnie to. - Kobieta nic jednak sobie nie zrobiła ze słów mistrza eliksirów, założyła jedynie nogę na nogę bacznie go obserwując, ten z ohydną miną niezadowolenia, przeniósł wzrok z jej kolan na przyniesioną przez nią kartkę.

-Co to?

-Pisemna prośba o towarzyszenie ślizgonom podczas treningu quidditcha. - Mistrze eliksirów na te słowa uśmiechnął się złośliwie, ciągle analizując kartkę, po czym zwrócił się w stronę czarownicy.

-To nie masz wyjścia, będziesz musiała im dać lekcję. 

-Ani mi się śni. 

-No popatrz nawet wszyscy się podpisali. Nie możesz ich zawieść. - Powiedział kpiąco.

-Pozwalają sobie na zbyt dużo. 

-A co ja mam do tego, nie zamknę ich w dormitorium. 

-A powinieneś co niektórych. - Mężczyzna zlustrował nauczycielkę, ciągle czuł się nieswojo przez kobietę siedzącą na jego biurku, po czym odrzekł. 

-Tak jak ciebie w twojej kwaterze. Może chcesz mi powiedzieć co jeszcze powinienem? Zapiszę, żeby nie zapomnieć. 

-Powinieneś przychodzić do mnie i sprawdzać czy dobrze się czuję. - Czarnowłosa poprawiła suknię. 

-Nie sądzę, żeby było to niezbędne, skoro widzę że czujesz się świetnie.

-Ale wczoraj mogłam się źle czuć, albo przedwczoraj.

-Tak trudno było ci wytrzymać kilka dni beze mnie?

- Trudno to za mocne słowo. - Kobieta uniosła kącik ust. 

-Byłem poza Hogwartem.

-Mogłeś mnie uprzedzić, że urządzasz sobie weekendowy wypad.

-Nie mogłem. 

-No cóż, wytłumacz drużynie quidditcha, że nie muszą robić wszystkiego tak jak gryffoni. I poradzą sobie bez pomocy nauczyciela. 

-A może ja też bym chciał popatrzeć, jak sobie radzisz z miotłą. 

-Wystarczyło poprosić, to bym ci pokazała. Tobie mogę dać prywatną lekcję. - Zalotny uśmiech nie znikał z twarzy kobiety, wstała i rzuciła na odchodne. - Dziś też nie musisz się fatygować z wizytą. - Po tych słowach wyszła, odprowadzona wzrokiem mężczyzny, aż do samych drzwi. 

Do późnej nocy z dormitorium slytherinu, dobiegała głośna muzyka. Jako, że kwatera nauczycielki numerologii, znajdowała się w bliskim sąsiedztwie tego też dormitorium, zmuszona była do wysłuchiwania hałasu, który ciężko było nazwać muzyką. Gdy krótsza wskazówka wielkiego, stojącego zegara, zaczęła powoli zbliżać się do dwunastki, Elizabeth zrezygnowana postanowiła przerwać imprezę mieszkańcom domu węża. Gdy tylko wyszła z kwatery ujrzała Snape'a, który również właśnie zamknął za sobą drzwi swojej kwatery i ruszył w stronę kobiety. Spotkali się tuż przed wejściem do dormitorium.

-Dziwne, że tak długo wytrzymałeś. - Odezwała się kobieta, domyślając się, że mężczyzna opuścił swój wygodny fotel, mając takie same zamiary, jak ona.

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz