V

9.7K 574 67
                                    

Następnego ranka, oboje obudzili się już bardziej spokojni. Snape trochę żałował, że jego wtargnięcie skończyło się w taki, a nie inny sposób. Ostatecznie jednak stwierdził, że nie będzie do tego wracał. Elizabeth natomiast nie spała dobrze przez ostatnie minuty "odwiedzin" Snape'a. Niby małe zajście, ale wstrząsnęło ono kobietą. Chciała jednak o tym nie myśleć, zaczęła usprawiedliwiać nietoperza, przecież to wszystko stało się w nerwach. Mimo wszystko była zła na to, że tak zareagował na jej metody wychowawcze. Oczekiwała, że jeśli zajdzie taka potrzeba to porozmawia z nią i przedstawi swoje zastrzeżenia. Niestety jej oczekiwania przerosły rzeczywistość. W drodze na śniadanie też rozmyślała o wczorajszych wydarzeniach. Tym razem przyszło jej do głowy, że Snape miał trochę racji. Zapędziła się za bardzo w tym wszystkim. Zawsze odbierała punkty w uzasadnionych przypadkach, ale faktem było to, że w takim tempie slytherin wyląduje na czwartym miejscu w przeciągu miesiąca. A tego by nie chciała, wspiera swój dom i jest dumna z każdego sukcesu ślizgnów, co jest naturalne. Doszła do wniosku, że najlepiej będzie jeśli ograniczy odejmowanie punktów, mimo iż to będzie trudne.
Przy stole w wielkiej sali siedzieli już nauczyciele, jedynym wolnym miejscem, było krzesło obok Severusa, na którym zwykle zasiadała. Również dzisiaj je zajęła, jednak nawet nie spojrzała na mężczyznę. Na stole już czekał na nią, jak codziennie, kubek świeżutkiej, porannej kawy. Kobieta wzięła go do ręki i w tej samej chwili do stołu przysiadła się Minerwa. 

-Minerwo, jeśli po wypiciu tej kawy nie będę w stanie wstać od stołu, zadbaj o to, by moje książki trafiły w dobre ręce. - Po tych słowach, wzięła ostentacyjnie łyk kawy, wicedyrektorka spojrzała na nią zdziwiona i zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedziała jak na to zareagować. Snape wykrzywił twarz w grymasie. W tym momencie zaczął żałował, że nie dolał jej czegoś do kawy. Odezwał się, a jego ton był zupełnie obojętny.

-Minerwo, nie kłopocz się, ja się zajmę tymi książkami - Odrobinę zdzwiło to Havans, nie mniej Minerwę. Młodsza z kobiet kontynuowała mimo wszystko, wzbudziwszy przy tym niewielkie zamieszanie wśród kilku uczniów i nauczycieli.

-Och, słabo mi... - Teatralnie położyła rękę na czole, a nauczyciele obserwowali tę scenę ze zmieszaniem. - Umieram... - Snape'a zaczęło to w pewnym momencie irytować, nieoczekiwanie dwa razy klasnął w dłonie, po czym dodał z obrzydliwą manierą. - Świetny spektakl, powinnaś pomyśleć o karierze w mugolskim teatrze. 

-Gdybyście byli w pierwszej klasie, nie zdziwiłabym się, ale w tym wieku i na tym stanowisku już nie przystoi.- McGonagall powiedziała surowo i pokręciła głową.

Elizabeth wzięła talerz owsianki, a Snape wyszedł z sali, wśród profesorów jeszcze przez chwile było słychać szepty odnośnie "przedstawienia", które widzieli chwilę temu. W końcu odezwała się Minerwa. 

-Co się stało? - Spytała już łagodnie.

-Wybacz zamieszanie. - Czarnowłosa odłożyła łyżkę.

-Nie o to mi chodzi w tym momencie. Czy wszystko między wami w porządku, wiesz, że ze mną możesz porozmawiać.

-Minerwo, to Snape, nigdy nie było żadnego między nami. Po prostu wyznajemy trochę inne zasady. Przy okazji możesz wspomnieć Dumbledor'owi o zmianie mojego "opiekuna", może ciebie posłucha. - Uśmiechnęła się. - Teraz muszę już iść, jeszcze raz przepraszam za zamieszanie. - Po tych słowach wstała i odeszła od stołu, zanim Minerwa zdążyła coś powiedzieć. Idąc na lekcje uświadomiła sobie, że to dziś przypada jej nocny dyżur z Severusem, ten fakt zdecydowanie nie poprawił jej humoru, a wręcz przeciwnie.

Po lekcji podeszło do Havens dwóch uczniów, ślizgon i krukon. Przez chwilę stali przy biurku widocznie skrępowani. Nie wiedzieli jak zacząć. Elizabeth oderwała wzrok od papierów i spojrzała na chłopców z piątego roku, w tym momencie zbledli jeszcze bardziej.

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz