XLVII

6.9K 406 185
                                    

Dopiero, gdy Severus wziął zimny, poranny prysznic, ochłonął trochę. Wtedy w jego głowie pojawił się mętlik i wyrzuty sumienia. Liczył na to, że dając upust żądzom oraz emocjom, w końcu uwolni się od tego uczucia, które wywoływała w nim nauczycielka. Tak się jednak nie stało. Elizabeth nie była pierwszą kobietą, z którą wylądował w łóżku, ale w przeciwieństwie do innych, chciał więcej. To co się stało wcale go nie uspokoiło, wręcz przeciwnie, miał wrażenie, że utwierdziło go to w jego uczuciach. Dopiero teraz dotarło do niego, że naprawdę czuje coś do kobiety. Sam nie wiedział jeszcze co. Miał żal do siebie, że dopuścił do tego. Myślał o Lily i o tym, że ją zawiódł, pozwalając sobie na darzenie jakimikolwiek uczuciami innej kobiety. Teraz to wszystko uderzyło w niego z podwójną siłą. Był jednak dorosły, nie mógł teraz udawać, że nic się nie stało, nie mógł udawać, że tego nie chciał, że Elizabeth jest mu obojętna. A może mógł? Był tak rozdarty, że pierwszy raz od dawna nie wiedział co robić. Jego myśli w kółko goniły od Lily do Elizabeth i kojących chwil spędzonych z nią. Musiał jednak iść na śniadanie, dziś nie mógł sobie pozwolić na nieobecność. Wyszedł odpowiednio wcześnie, aby urządzić tradycyjny patrol po korytarzach. Gdy znalazł się na Wielkiej Sali, już panował na niej poranny zgiełk, od razu spojrzał w stronę miejsca nauczycielki numerologii, ale nie było jej jeszcze, co zresztą nie dziwiło mężczyzny, jej wygląd był zawsze tak dopracowany, że układanie włosów i robienie makijażu pewnie zajmowało jej wieki. Usiadł na swoim miejscu, nawet udało mu się uniknąć wymuszonej pogawędki, z którymś ze współpracowników, więc dzień zaczął się dobrze. Jedzenie przerwało mu pojawienie się w drzwiach profesor Havens, kobieta wyglądała jeszcze lepiej niż zwykle, kwitnąco. Chociaż mogło mu się tak tylko wydawać. Szybko odwrócił wzrok i wrócił do jedzenia, unikanie rozmowy z profesorką było mu teraz na rękę, zresztą lepiej, żeby nikt się o niczym nie domyślił. Elizabeth zajęła miejsce i rzuciła Minerwie, siedzącej obok, przelotny uśmiech na przywitani. Od razu, gdy znalazła się obok mistrza eliksirów, ten poczuł zapach jej perfum, który wydał mu się jeszcze bardziej intensywny niż wcześniej. Starsza kobieta w zielonej szacie przyjrzała się czarnowłosej badawczo, po czym rzekła. 

-Dobrze wyglądasz. 

-Bo dobrze się wyspałam. - Odpowiedziała i uniosła kącik ust. 

-Bardzo dobrze, że w końcu odpoczęłaś, praca to nie wszystko.

-Jak zwykle przesadzasz, ale miałaś rację, trochę odpoczynku mi się przyda od czasu do czasu. 

-Cieszę się, że w końcu to zrozumiałaś. - Minerwa uśmiechnęła się ciepło i po nalaniu sobie herbaty, zajęła się plotkowaniem z Pomoną. Havens rzuciła z niewielkim rozbawieniem, przelotne spojrzenie mistrzowi eliksirów, który uniósł brew. Czarownica poradziła sobie zręcznie z McGonagall.

Dzień minął szybko, Elizabeth zdecydowanie mniej zaprzątała sobie głowę myślami o wczorajszym incydencie, niż Severus. Uważała, że im mniej będzie o tym myślała, tym lepiej. Wczorajsza noc, była chyba najlepszą w jej życiu, jednak nie spodziewała się, że ich flirt posunie się aż tak daleko, w końcu Snape, był jej współpracownikiem, co więcej jednym ze śmierciożerców. Mimo to, niczego nie żałowała, w końcu od dawna miała do niego słabość i tego właśnie pragnęła. Nie wiedziała czy spodziewać się mężczyzny dzisiaj, zajęta była przeglądaniem czegoś, co przypominało bardzo stary pamiętnik. To właśnie jego szukała wczoraj i w końcu go znalazła. Przerwało jej pukanie do drzwi, wszystko wskazywało na to, że profesor postanowił jednak przyjść. Tak też było, bo po chwili ujrzała go w drzwiach.

-Przeszkadzam? - Spytał, spoglądając na zaczytaną kobietę.

-Jak zwykle, ale wejdź.

-Przyszedłem zrobić ci okład na udo.

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz