XLVI

7.7K 494 327
                                    

Elizabeth przemierzyła Wielką Salę swoim kobiecym chodem i w końcu dotarła do stołu nauczycielskiego, znajdującego się w jej centralnym punkcie. Usiadła obok Snape'a i od razu zwróciła się do niego, nalewając sobie kawy.

-Czytałeś dzisiejszego Proroka Codziennego?

-Nie, a powinienem?

-Jest w nim jeden dość interesujący artykuł. - Oznajmiła i wzięła łyk aromatycznego napoju, profesor przyglądał się jej z uniesioną brwią.

-A mianowicie?

-O niezwykłym talencie tanecznym mistrz eliksirów. Niesłychane, nieprawdaż? - Czarnowłosa uniosła kącik ust, a mężczyzna zmarszczył brwi i mruknął jedwabiście.

-W jutrzejszym będzie o zaginięciu nauczycielki numerologii.

-Czyżbyś zmienił fach na wróżbiarstwo?

-Chwilowo. - Po tym oboje zajęli się śniadaniem, po którym udali się, każdy w swoją stronę. Idąc korytarzem, kobieta zauważyła Victora Collinsa, rozmawiającego z dziewczyną, jego koleżanka wydawała się być momentami jeszcze bardziej zafascynowana nauczycielką numerologi od jej współrozmówcy. Elizabeth zdecydowała się podejść do nastolatków.

-Widział pan już wyniki turnieju, panie Collins? - Havens spojrzała na blondyna z surową miną.

-To znaczy, że już są?

-W przeciwnym razie, nie zadawałabym takiego pytania. Nie poszło panu tak dobrze, jak mnie pan zapewniał. Miało być pierwsze miejsce. - Na twarzy nastolatka zagościł lekki rumieniec, a nauczycielka zwróciła wzrok na niską brunetkę, bacznie się jej przyglądającą i wymownie uniosła brew. Po czy, bez słowa minęła uczniów i ruszyła dalej, korytarzem. Blondyn zostawiając koleżankę, ruszył prawie biegiem pod salę numerologiczną. Nie mylił się. Na drzwiach wisiały wyniki turnieju. Chłopak nie dowierzał własnym oczom. Drugie miejsce, był nieomal zachwycony, po tonie profesorki, spodziewał się czegoś dużo gorszego, ale z drugiej strony tak mało brakło do wygranej.

Ten pracowity dzień minął w mgnieniu oka, tak samo jak kolejny. Błonie skąpane były w półmroku, gdy nauczyciel eliksirów opuścił swoją kwaterę, aby w końcu odwiedzić Elizabeth i skontrolować postępy w jej leczeniu. Usłyszał zaproszenie do środka, a gdy wszedł ujrzał kobietę stojącą, na drabinie przy wielkim regale z książkami. Mężczyzna przystanął, analizując z uniesioną brwią poczynania czarnowłosej, która zacięcie czegoś szukała.

-Czyżbym przyszedł w złym momencie? - Spytał jedwabiście, a Havens zerknęła na niego, po czym wróciła do przeszukiwania najwyższej półki regału.

-Myślałam, że już całkiem sobie odpuściłeś te wizyty.

-Niestety, choć bym chciał, to nie mogę. Zamierzasz zejść, czy czekasz, aż ja do ciebie wyjdę?

-A jak myślisz?

-Nigdzie się stąd nie ruszam, więc wygląda na to, że to ty będziesz musiała się pofatygować.

-A co jeśli ja też się nigdzie stąd nie ruszam? - Elizabeth uśmiechnęła się zalotnie, spoglądając na mężczyznę, z górnych szczebli drabiny.

-W takim razie przyjdę później i dobrze by było, żebyś do tego czasu nie pogorszyła swojego stanu. - Powiedział jedwabiście, spoglądając na drabinę wątpliwej jakości.

-No niech ci będzie, już schodzę. - Mruknęła i powoli ruszyła w dół. Szczebel po szczeblu, nagle poczuła jak jej noga zsuwa się z jednego z nich, zdezorientowana zaczęła spadać z drabiny, w ostatniej chwili wpadła prosto w ramiona Severusa, który podbiegł do niej, gdy ta zaczęła spadać, można powiedzieć, że przewidział taki bieg zdarzeń. Ku zaskoczeniu mężczyzny czarownica beztrosko uniosła kącik ust, zaraz po tym, jak wylądowała w jego ramionach.

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz