LXIII

4.8K 368 207
                                    

W ciągu kolejnych dni stan Elizabeth nie poprawił się, natomiast sytuacja między nią, a mistrzem eliksirów ponownie stała się dość napięta. Czarownica uraziła dumę Snape'a, przez co ten zaczął ją całkowicie ignorować. Ze względu na to kobieta czuła jeszcze większy opór przed zwróceniem się do mężczyzny z prośbą o pomoc, zresztą ciągle wmawiała sobie, że na razie jej nie potrzebuje. Spotkali się dopiero na tłocznych trybunach, tuż przed meczem quidditcha, rozpoczynającym sezon. Snape zajął miejsce obok Elizabeth, co nieco zdziwiło ją i wtedy coś w niej pękło, zerknęła na niego, a po chwili wypuściła z rąk czarną chustę, chcąc zwrócić na siebie uwagę mężczyzny. Czarny materiał uniesiony lekkim wiatrem wylądował, na podłodze obok Snape'a, który wyraźnie to ignorował. Jednak, gdy czarownica zmysłownie wyciągnęła rękę ponad jego kolanami, próbując dosięgnąć szal, uprzedził ją i podniósł go, po czym podał jej, wlepiając w nią spojrzenie. Biorąc od niego szal, kobieta niby przypadkiem, delikatnie przejechała opuszkami palców, po zewnętrznej części dłoni mężczyzny. 

-Myślisz, że nie wiem co robisz? - Spytał unosząc brew, a niebieskooka tylko wzruszyła lekko ramionami i odwróciła wzrok, owijając się chustą. 

-Myślę, że wiesz. - Mruknęła aksamitnie sama do siebie, delikatnie unosząc kącik ust. W końcu trybuny były już pełne, a mecz rozpoczął się. Drużyna slytherinu zdecydowanie nie była w formie, co dało się dostrzec już od pierwszych minut rozgrywki. Brak najlepszych zawodników i chaos w drużynie dawał się we znaki. Korzystając z osłabienia przeciwników, gryfoni rozpoczęli ostrą walkę. Alice, wytypowana przez Havens, kandydatka na kapitana, została sfaulowana. Za sprawą przeciwnika straciła kontrolę nad miotłą i niefortunnie zaczęła spadać z dużej wysokości. Nie wiadomo dlaczego, Elizabeth poczuła ukłucie w żołądku i zerwała się na równe nogi, po czym machnęła ręką, a nastolatka zawisła w powietrzu metr nad ziemią. Na boisku zapanował gwar, a gdy tylko nauczycielka uświadomiła sobie co właśnie zrobiła spuściła rękę, pozwalając ślizgonce bezpiecznie opaść na ziemię, a sama usiadła na swoim miejscu, starając się ukryć zakłopotanie. Kilka osób zerkało na nią ze zdziwieniem, nie było ono jednak większe niż to, które odczuwała kobieta. Sama nie wierzyła w to co zrobiła i nie potrafiła w tym momencie przejmować się tym, że jej zdolności mogą wyjść na jaw. Te same zdolności, w które jeszcze kilka minut temu poważnie wątpiła. Uczennica wróciła na miotłę, a komentator zaczął intensywnie coś ogłaszać, wtedy wszyscy uczniowie znów skupili się na boisku, a mistrz eliksirów spojrzał na współpracownicę. 

-Jeśli chciałaś mi udowodnić, że masz do tego zdolność, nie musiałaś robić tego przed całą szkołą.

-Daj spokój... głowa mi pęknie. 

-Było to dość imponujące, aczkolwiek...

-Wiedziałam, że jest jakieś ale. - Wtrąciła kobieta starając się nie okazywać osłabienia. 

-To jak emocjonalnie zareagowałaś na wypadek Pongs, jest dość niepokojące. 

-Nie powinno cię niepokoić to, że nie chciałam żeby dobry gracz na moich oczach się połamał. 

-Dobry gracz nie spada z miotły.

-Nie udawaj znawcy. - Odparła i skupiła się na obserwowaniu graczy. Tak jak oboje się spodziewali, gryfoni wygrali, co w końcu uszczęśliwiło McGonagall, która z dumy napuszyła się niczym paw. Natomiast Elizabeth i Snape nie kryli swojego rozczarowania, które odczuwali, mimo iż wcześniej domyślali się jak potoczy się gra. Czarnowłosa czując ciągłe osłabienie nie chciała odwiedzać namiotu drużyny slytherinu, jak to miała w zwyczaju, lecz gdy opuszczała trybuny, podeszła do niej Alice Pongs. 

-Chciałam pani podziękować, dzięki pani jestem w jednym kawałku. To co pani zrobiła, było... niesamowite.

-Nie spisałaś się, może niepotrzebnie się fatygowałam. 

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz