Ciągle myśląc o porannych mdłościach, męczących ją chwilę temu, Elizabeth udała się na śniadanie. Po rozmowie z Poppy odczuwała obowiązek lepszego dbania o siebie, a może to słowa Severusa dotyczące jej kiepskiego wyglądu tak ją dotknęły. Na razie jednak starała się za wszelką cenę nie myśleć o ciąży, wypierając swój stan. Na ten moment najważniejsze było dla niej zadbanie o siebie i polepszenie swojego samopoczucia, chociaż w niewielkim stopniu, oraz zadbanie o to, aby Dumbledore nie dowiedział się niczego więcej o zdolnościach występujących w jej rodzinie, które jak się okazało drzemały gdzieś w głębi kobiety. Na razie jednak i tak była zmuszona do powstrzymania się od trenowania jej mocy, ponieważ bardzo ją to wyczerpywało. Długie lata wątpiła w swoje zdolności, a teraz gdy doświadczyła tak potężnej magii na swojej skórze, nie potrafiła przestać o tym myśleć. Jakaś cząstka jej, znów zapragnęła potęgi i wielkości, tak jak miało to miejsce jeszcze przed klątwą. Coraz bardziej ją to przerażało i również z tego powodu porzucenie ćwiczeń wydawało się najrozsądniejsze. Stół był prawie pusty, Elizabeth zajęła miejsce i gdy tylko zdążyła nalać sobie herbaty, pojawiła się wicedyrektorka, a zaraz po niej pielęgniarka, która przechodząc położyła dłoń na ramieniu młodej czarownicy, w geście wsparcia i ruszyła dalej. Elizabeth nawet nie spojrzała na nią, bała się, że zobaczy w jej oczach współczucie, które z pewnością nie pomogłoby jej, a co najwyżej pogorszyło jej stan. Sięgnęła po tosta i spojrzała na niego z niezadowoleniem.
-Jak spałaś? - Wtrąciła Minerwa, gdy Havens zebrała już wszystkie siły i postanowiła ugryźć tost.
-Zwyczajnie.
-Ciągle wyglądasz słabo.
-Wiesz już, że to przez odstawienie tego eliksiru. Niedługo wszystko wróci do normy. - Mruknęła i nieoczekiwanie jej głos się zachwiał.
-Ciągle uważam, że powinnaś iść do Poppy i upewnić się czy wszystko jest w porządku. - Dodała nieco zaniepokojona odpowiedzią, co przyniosło niewielką ulgę Havens, która teraz była pewna tego, iż Poppy nie puściła pary z ust.
-Obiecuję, że jeśli coś mnie zaniepokoi to pójdę.
-Jesteś gorsza niż dziecko, Elizabeth. - Odparła surowo, a nauczycielka numerologii znów wbiła wzrok w odłożonego na talerz tosta. - Widziałam to co zrobiłaś na meczu, nie miałam pojęcia, że potrafisz rzucać zaklęcia w taki sposób.
-Ja też nie. - Mruknęła od niechcenie, rozglądając się po sali i szukając ratunku, zauważyła to Poppy siedząca obok Minerwy, która doskonale domyślała się, że Elizabeth nie jest teraz w najlepszym stanie na pogaduszki. Zagadała więc McGonagall. Niebieskooka w końcu ugryzła parę razy tosta, zauważając Snape'a maszerującego przez salę. Gdy usiadł obok niej kompletnie zignorował ją, nawet nie rzucając jej pogardliwego spojrzenia. Już od nocy duchów Severus był nieco niezadowolony ze słów kobiety, która nie przestawała dolewać oliwy do ognia, jednak czarę goryczy przelało ich spotkanie u pielęgniarki. Mężczyzna sam nie wiedział, co tak bardzo przeszkadza mu w tym, że Elizabeth wolała udać się z problemem do Poppy, niż do niego, ale całkowicie rozgniewał się na czarnowłosą. Może poczuł, że w ten sposób czarownica odsuwa go od siebie, a może po prostu umniejszało to jego umiejętnością. Mimo pozornego urazu, ciągle interesował się jej stanem i męczyło go to, iż nie wiedział co dzieje się z czarownicą, bo definitywnie coś było na rzeczy.
Przez kolejne kilka dni wzajemnie ignorowali się, Snape nie chował urazy, a nawet ostentacyjnie ją demonstrował, natomiast Havens była zbyt pogrążona w myślach, aby to zauważyć. Nie potrafiła znaleźć sobie miejsca, a prowadzenie lekcji sprawiało jej coraz większą trudność. Była z tym wszystkim sama i kolejny raz nie miała nikogo z kim mogłaby szczerze porozmawiać. Coraz poważniej zaczęła myśleć o tym co się stało i w końcu zaczęła docierać do niej powaga sytuacji oraz to, że nie może urodzić tego dziecka. Nie tylko ze względu na Snape'a, ale również na siebie. Nigdy nie widziała się w roli matki, nie marzyła o dzieciach, była więc pewna, że nie poradzi sobie. W dodatku ciągle towarzyszące jej przeczucie, iż Czarny Pan w końcu powróci, nie pomagało jej w zaakceptowaniu wizji macierzyństwa. Przez cały ten mętlik i ciągłe myślenie, stan psychiczny kobiety pogorszył się, na lekcjach utrzymywała spokój jedynie dzięki eliksirowi, który stał się dla niej zamiennikiem kawy. Ten dzień był dla niej wyjątkowo męczący, a dzieciaki zdawały być się jeszcze bardziej nieznośne, niż zwykle. Po ostatniej lekcji, gdy już wszyscy wyszli, siedząc przy swoim biurku poczuła łzy napływające jej do oczu. Była zmęczona pracą, myślami i złym samopoczuciem. Schowała twarz w dłoniach i wzięła głęboki oddech, powstrzymując łzy. Jednak znów nie szło jej to zbyt dobrze. W pewnym momencie usłyszała szybki stukot obcasów i poznała po krokach Minerwę, która właśnie weszła do jej klasy.

CZYTASZ
Czarne szaty ||Severus Snape
FanfictionElizabeth Havens to niezwykle atrakcyjna kobieta, która rozpoczyna pracę jako nauczycielka w Hogwarcie. Już od pierwszego dnia w szkole zmuszona jest do współpracy ze znienawidzonym przez uczniów Profesorem Snape'm. Między nauczycielami tworzy się d...