LI

5.7K 386 124
                                    

Czarownica wyszła na nocny patrol korytarzy, gdy przyłapała obściskującą się dwójkę z przyjemnością wysłała ich do dormitoriów, uprzednio odbierając im punkty. Była dość zmęczona, mimo tego, że przez finałowy mecz, nie miała tego dnia lekcji. Obecnie skupiała się przede wszystkim na sprawach prywatnych, w końcu od niedawna wiedziała kim tak naprawdę jest i na czym polegało jej życie do tej pory. Wcześniej znała tylko suche fakty, do których podchodziła z wyjątkową ostrożnością, ciesząc się z nowo rozpoczętego życia. Gdy obeszła cały korytarz, udała się na kolejne piętro, gdzie po kilku minutach zauważyła Snape. Nie dziwiło jej to, w końcu był jej dyżurowym partnerem.

-Bez twojej pomocy też by wygrali. - Rzucił złośliwie. Tak naprawdę w ten sposób chciał zatrzymać kobietę, bo był pewien, że tak jak zwykle ominie go bez słowa.

-Długo to ustalałeś? 

-Dziwne, że nie świętujesz z nimi wygranej, skoro czujesz się za nią tak odpowiedzialna. 

-Jeśli chcesz wiedzieć, to nawet dostałam na to świętowanie zaproszenie. 

-Schlebia ci to, Havens? - Zakpił, a na jego twarzy pojawił się jadowity uśmiech. 

-Lubię ten twój uśmieszek. - Mruknęła i oparła się o parapet, spoglądając na błonie w objęciach nocy. Mina Snape'a momentalnie zrzedła, ciągle nie mógł się przyzwyczaić do bezpośredniości kobiety. Ale może po części to sprawiało, że nauczycielka była tak pociągająca. Nic nie mówił, w końcu również oparł się o parapet obok kobiety i spojrzał na rozgwieżdżone niebo, nieomal bezchmurne. Minuty mijały, a żadne z nich nie odezwało się, ani nie odeszło. Głuchą ciszę przerwała Elizabeth, odezwała się półgłosem nie patrząc na mężczyznę. 

-Jaka ona była? - Snape ani drgnął. Dziwiło go, że Havens w końcu dobrowolnie postanowiła z nim rozmawiać, w dodatku zadając całkiem niespodziewane pytanie. Po dłuższej chwili czarnowłosa kontynuowała. - Kobieta, którą kochałeś. - Mistrz eliksirów poczuł ukucie w żołądku. Powiedział za dużo i teraz nie mógł tego cofnąć. Nie chciał o niej rozmawiać z nikim, a tym bardziej nie z Havens. Ale jak nie z nią, to z kim? Przecież przy niej czuł się najswobodniej, mimo tego, że sam jeszcze nie potrafi się do tego przyzwyczaić. Milczał, przez kilkanaście minut, ale Elizabeth jak zwykle nie naciskała. Może właśnie to nakłoniło go do zabrania głosu, może tajemniczość i nostalgia jaką przynosiła każda noc w Hogwarcie, a może częściowe zaufanie, którym z jakiegoś powodu, darzył nauczycielkę numerologii.

-Dobra, mądra i utalentowana, dzieliliśmy pasję do warzenia eliksirów. Miała piękne oczy, mogłem się w nie wpatrywać godzinami. Rozumiała mnie, jak nikt inny, ale zniszczyłem wszystko. - Rzucił niby od niechcenia, potem zamilkł na dłuższą chwilę. Nie patrzyli na siebie, ale na ciemne niebo za oknem. Mężczyzna nie wiedział skąd u niego taka wylewność, ale nie obchodziło go to, zaczął mówić dalej. - Zginęła z rąk Czarnego Pana, po tym jak dostarczyłem mu przepowiednię, której jak się okazało była częścią. - Po tym spojrzał na Elizabeth i spytał. - Dlaczego o nią pytasz? - Ta spojrzała na mężczyznę i bez słowa wzruszyła ramionami. Po chwili milczenia i wpatrywania się w jego zimne oczy dodała cicho.

-Nie przestałeś jej kochać, prawda Severusie?

-Nie przyszliśmy tutaj pogawędzić, więc może zajmijmy się w końcu tym co do nas należy. - Rzucił jedwabiście i ruszył przed siebie długim, mrocznym korytarzem. 

Po ostatniej lekcji, którą nauczycielka numerologii miała z siódmym rocznikiem, w klasie zostało dwóch chłopców, a w zasadzie mężczyzny, którzy zdecydowanie celowo ociągali się z porządkowaniem swoich ławek. Jednym z nich był Collins, co od razu nie wróżyło nic dobrego, a drugim, ku zaskoczeniu profesorki, Hallow, którego obecność też ją nico niepokoiła. Nie wiedziała już czy jest przewrażliwiona przez incydent z blondynem z siódmego rocznika, czy coś jest na rzeczy, ale po spotkaniu przed namiotem zaczynała podejrzewać, że również ciemnowłosy młodzieniec chciał od niej więcej niż powinien. Elizabeth ignorowała ich w pierwszej chwili, zapisując coś na pergaminie. Gdy uczniowie nieśmiało podeszli do biurka, zachowując bezpieczny odstęp, jak gdyby bali się, że zostaną zdzieleni przez nauczycielkę książka. Kobieta wreszcie zerknęła na nich zza szkieł okularów i uniosła brew. 

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz