II

11.8K 667 83
                                    

Noc minął kobiecie zadziwiająco dobrze. Poczuła się jak za czasów nauki, gdy jeszcze była dzieckiem, nieświadomym wielu rzeczy i szczęśliwym. W końcu nadszedł pierwszy września i już za kilka godzin Hogwart Express miał pojawić się w Hogsmeade. A przybyli nim uczniowie, jak co roku mieli zacząć życie w murach szkoły, pełne prac domowych i lekcji, ale też przyjaźni, radości i smutków. 

Ostatnie muśnięcie szminką i była już gotowa, by iść na śniadanie. Weszła do Wielkiej Sali, w której ostatni raz w roku widniały takie pustki. Dostrzec można było tylko kilku nauczycieli, przy długim stole umieszczonym na środku sali. Czarownica zajęła jedno z wolnych miejsc, nie zwracając uwagi na to, obok kogo siada.

-Dzień dobry. - Rzuciła z lekkim uśmiechem, na co odpowiedziało jej kilku ze współpracowników, między innymi Minerwa.

-Dzień Dobry! Jak minęła pierwsza noc? - Rzuciła ciepło wicedyrektorka.

-Dziękuję, zadziwiająco dobrze.

-A jak Severus? Słyszałam, że cię oprowadzał wczoraj. Wybacz byłam bardzo zajęta i nie dałam rady, w przeciwnym razie to ja bym się tobą zajęła. - Starsza kobieta przechyliła głowę i spojrzała na młodszą koleżankę łagodnie.

-Ach tak, nawet nie zdążył mi się przedstawić. - Havens uniosła brew i po chwili milczenia dodała. - Intrygujący. - Nalała sobie kawy, rozglądając się wokół, a w tym czasie przy stole robiło się coraz tłoczniej. Wtem w drzwiach pojawił się Snape, w czarnej, powiewającej pelerynie, przypominającej wielkie skrzydła. Wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego, niż wczoraj, a może to po prostu poranne światło podkreślało jego bladą cerę. Spojrzał na stół, przy którym zostało już tylko jedno miejsce, na jego nieszczęście przy nauczycielce numerologii. Nie była to dla niego najlepsza opcja. Zniechęcony wczorajszą rozmową, nie miał ochoty znowu wdawać się w dyskusje z nową nauczycielką. Pozostając jednak bez wyboru, usiadł w milczeniu i nalał sobie kawy. Elizabeth podparła ręką głowę i odwróciła się w jego stronę. Wyraźnie oczekując, że Snape w końcu przywita się jak należy, jednak profesor wydawał się być zamyślony i wręcz nieobecny.

-Dzień dobry. - Rzuciła w końcu tajemniczo i wróciła do picia aromatycznego naparu. Mistrz eliksirów wyrwał się z zamyślenia, był nieco zmieszany, nie wiedział czego spodziewać się po zachowaniu kobiety. Czy tak bardzo potrzebuje uwagi, czy po prostu jej jedynym celem w tej szkole, jest granie mu na nerwach? Wszystko jednak robiła z gracją, przez co jeszcze bardziej intrygowało mężczyznę. Nie odpowiedział, wziął kanapkę na drogę i wyszedł. Czarnowłosa niewzruszona brakiem odpowiedzi, dokończyła śniadanie, po czym udała się do swojej kwatery by dopiąć wszystko na ostatni guzik przed ceremonią przydziału.

Gdy do ceremonii zostało już niewiele czasu Havens poprawiła fryzurę, makijaż i ubrała jedną ze swoich ulubionych sukienek. Oczywiście długą, czarną, obowiązkowo z długim rękawem i subtelnym trójkątnym dekoltem. Podkreślającą talię oraz kobiece kształty. Czarownica nie wyglądała jednak wyzywająco, ale atrakcyjnie i niezwykle kobieco. Mimo wyglądu, młodego wieku oraz zalotnego spojrzenia, kobieta momentami sprawiała wrażenie bardzo poważnej i surowej. Ruszyła na salę, w której znajdowali się sami profesorzy oczekujący na przybycie młodych czarodziejów. Towarzyszące jej emocje można było porównać do tych, które towarzyszą pierwszorocznym siedzącym na stołku i czekają na decyzję Tiary. Cały czas miała w głowie jedną myśl: „To początek nowego, dobrego życia.". Z tą nadzwyczaj optymistyczną mantrą, ale nie pozbawionym obaw nastawieniem, zajęła miejsce przy stole i nalała do kubka aksamitny ciemny napój, oczekując na rozpoczęcie.

Wreszcie pojawił się Snape, nie wyglądał już tak źle jak rano, ale ciężko powiedzieć, że wyglądał dobrze. Z braku innych miejsc, znów zmuszony był usiąść przy nowej nauczycielce numerologii, co nie podobało mu się coraz bardziej. 

-I znów się zaczyna. - Rzucił niby do siebie, jednak była to bardziej próba nawiązania rozmowy z ciemnowłosą. 

-Nie widzę entuzjazmu.

-A czym się mam cieszyć? - Burknął, nieco kpiąco. - Kolejny rok użerania się z tymi głąbami, oni nawet nie odróżniają waleriany od sopophorusa. Jeszcze się pani przekona na własnej skórze jaka to „przyjemność" ich nauczać. - Kończąc wypowiedź, wymownie uniósł brew.

-Panna, a konkretnie Elizabeth. My też tacy byliśmy. - Powiedziała z rozbawieniem, badana spojrzeniem mężczyzny.

-Severus Snape. - Rzucił beznamiętnie.

-Myślałam, że już nigdy nie poznam twojego imienia. - Czarownica uniosła kącik ust. Sala robiła się pełna i głośna. Uczniowie wchodzili, witali się, śmiali. Pomieszczenie szybko napełnił gwar, a każdy z niecierpliwością czekał na ceremonię z głównym udziałem Tiary oraz pyszny posiłek.

-Wybacz za moje wczorajsze wywody na temat domów. Poniosło mnie, to chyba przez emocje, tyle wspomnień wiąże się z tymi murami... - Dodała po chwili, nieco zamyślona.

-Zapewne. - Snape odparł znudzony, mimo wszystko kobieta interesowała go. Była dziwnie tajemnicza, wyglądała jakby wiele rzeczy odkrywała na nowo.

Uroczystość rozpoczęła ceremonia przydziału, jak zawsze emocjonująca i pełna radości. Pierwszoroczni kolejno podchodzili do stołka i oczekiwali na okrzyk Tiary, który raz uszczęśliwiał, a innym razem zaskakiwał. Jednak zawsze kończył się oklaskami przy jednym ze stołów. Potem nastąpiła przemowa Dumbledora, w której po przypomnieniu wszystkich zasad i przywitaniu uczniów, przeszedł do przedstawiania nowej profesorki.

-... Pragnę przedstawić wam profesor Elizabeth Havens, która obejmie w tym roku stanowisko nauczyciela numerologii. Powitajmy ją! - Czarnowłosa wstała i uśmiechnęła się jak zwykle zmysłownie i tajemniczo. W sali rozległy się brawa, a oczy uczniów wlepiły się w nową nauczycielkę. Po sali przeszły szepty. Kilku sześciorocznych prawie pośliniło się na widok kobiety, również młodsi zwrócili na nią uwagę, bo przecież tak atrakcyjne nauczycielki nie były tu codziennością. Natomiast paru gryfonów, ni stąd ni zowąd, dostrzegło podobieństwo między nią, a znienawidzonym profesorem; oboje mieli czarne włosy, czarne szaty i siedzieli obok siebie. Przez ich głowy już przeszły wszystkie teorie o pokrewieństwie profesorów. Jedyne co im zaprzeczało, to niezwykła uroda czarnowłosej, przy której nietoperz z lochów wyglądał jeszcze ohydniej, niż zwykle. Mieli jednak nadzieję, że ich teorie nie okażą się prawdziwe, a kobieta nie będzie miała podobnych metod nauczania do mistrza eliksirów.
W końcu rozpoczęła się uczta, na sali panowała przemiła atmosfera, wszyscy śmieli się, rozmawiali, albo jedli. Elizabeth pogrążyła się w jakże fascynującej rozmowie o wojnie olbrzymów, z profesorem Binnsem. Po uczcie udała się do swojej kwatery. Podekscytowana nadchodzącym dniem, ale i pełna obaw, usiadła w fotelu i przystąpiła do czytania lektury, bo przecież to najlepszy sposób na relaks.
To samo zrobił Severus, w swojej kwaterze na drugim końcu korytarza.

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz