W zamku panował gwar, uczniowie pakowali się i żegnali ze znajomymi, aby chwilę później wsiąść do pociągu i odwiedzić swój dom na dwa tygodnie. Ci którzy zostawali w szkole też byli weseli, w końcu przerwa w nauce była tym co wszyscy najbardziej lubili. Na kolacji było znacznie mniej uczniów, niż zwykle. Wielu z nich, po posiłku, zdecydowało się jeszcze wyjść na błonie, aby zaczerpnąć świeżego, wiosennego powietrza. W końcu jednak zaczęli się rozchodzić, wtedy Elizabeth postanowiła wyjść, aby skorzystać z ciepłego wieczoru. Uwielbiała wpatrywać się w bezmiar gwieździstego nieba, a na zewnątrz panował już półmrok. Kobieta usadowiła się wygodnie, pod jednym z drzew, na kocu. Chwilę później przystąpiła do czytania, oświetlając mrok niewielką lampą naftową. Noc była spokojna i całkiem ciepła. Z oddali słychać było jedynie pohukiwanie sów i dźwięk liści powiewających na wietrze.
-Świetną znalazłaś sobie porę, na wylegiwanie się na błoniach. - Usłyszała z oddali głos, który od razu poznała. Podniosła wzrok i ujrzała Snape'a, który właśnie wykonał ostatni krok i znalazł się tuż przy niej.
-Żebyś wiedział. Cisza, spokój i żadnych rozpraszających dzieciaków. A ty co tu robisz? Z tego co pamiętam nie mamy dziś dyżuru.
-Nie tylko ty lubisz nocne spacery. - Mężczyzna uniósł brew, a czarownica przesunęła się i odezwała.
-Dosiądziesz się?
-Spacery, nie pikniki Havens.
-Jak uważasz. - Czarnowłosa wróciła do czytania książki, a Severus stał jeszcze chwilę, po czym w końcu usiadł na kocu, obok współpracownicy. Ta zerknęła na niego i uniosła kącik ust, po czym znów zwróciła wzrok na lekturę, którą trzymała w rękach.
-Czytaj na głos. - Odezwał się profesor, a Elizabeth spojrzała na niego i bez wahania podała mu książkę.
-Wolę jak ty to robisz. - Powiedziała cicho i oparła głowę o jego ramie, nie pozostawiając mu wyboru. Snape zaczął czytać.
-Poznałem wcześnie, co Kochanie znaczy,
Zanim dziesiąte me nadeszło słońce;
Wiem jak owłada, jakie jest męczące,
Wiem jak się pod niem chyli, śmieje, płacze. - Po przeczytaniu zamilkł na chwilę, fragment był jak wyjęty z jego życiorysu. Dokładnie znał każde wspomniane uczucie. Przed oczyma miał dzień, w którym poznał Lily, oboje byli wtedy jeszcze dziećmi i to właśnie wtedy spędził z nią najpiękniejsze chwile w swoim życiu. Jednak wszystko się popsuła, przez niego. Postarał się ograniczyć wodospad myśli i kontynuował czytanie.
-Kto wklęty w Miłość, tego nigdy jeszcze
Wola nie była całkowicie wolna,
Nic nie zdziałały sny doradców wieszcze.
Nową też strzałę w serce wbić jest zdolna
I ująć w pragnień nieznajomych kleszcze,
Gdy dawna Miłość utrudzi się zwolna. - Ostatni wers przeczytał ciszej, a po zakończeniu tego fragmentu zamilkł. To nie mógł być przypadek, że akurat ten fragment przeczytał. Był on jak opis jego życia, jego uczuć i tego jak był zagubiony. Czy to możliwe, że zakochał się kolejny raz? Przecież był pewien, że nigdy nie spojrzy na żadną kobietę, że nic nie poczuje, do czasu gdy spotkał Elizabeth. Zamknął książkę i wbił wzrok w ciemność, która go otaczała. W pewnym momencie kobieta podniosła głowę i spojrzała na nauczyciela. Już po pierwszych wersach, zauważyła w głosie mężczyzny jakąś niepewność, nostalgię. Przyglądała mu się przez chwilę, jednak ten ani drgnął. Ciężko było wyczytać coś z jego oczu, jednak dostrzegła w nich nieobecność i coś czego jeszcze nigdy nie miała okazji zobaczyć. Chwilę się opierała, aż w końcu delikatnie przejechała zewnętrzną częścią dłoni po policzku mistrza eliksirów. Czuły gest, którego się nie spodziewał wyrwał go z zamyślenia, momentalnie zwrócił wzrok na czarnowłosą, która nie chciała o nic pytać. Wiedziała, że Snape, jeszcze bardziej niż ona, nie lubi dzielić się tym co przeżywa, jedynie spojrzała na niego czule. Severus nie mógł tego znieść, nie mógł znieść świadomości, że kobieta może również cokolwiek do niego czuć. Wpatrywał się w nią przez chwilę, czując coraz większy ból psychiczny. Wstał bez słowa i miał już zamiar odejść, gdy poczuł jak Elizabeth łapie go za rękę.
-Co się dzieje? - Spytała cicho wpatrując się w oczy mężczyzny.
-A co ma się dziać? - Rzucił jedwabiście. - Mówiłem, że nie przepadam za piknikami. - Po tych słowach ruszył szybkim krokiem do budynku. Czarownica zgasiła niewielką lampkę i jeszcze przez chwilę siedziała w ciemności, wpatrując się w niebo. Chciała wiedzieć co stało się w życiu mężczyzny i sprawiło, że miłość jest dla niego taka trudna. Gdy zaczęło robić się coraz zimniej, w końcu udała się do budynku, chwilę po przekroczeniu progu, usłyszała za sobą przyciszony głos, którego się nie spodziewała.
-Zaczekaj Elizabeth. - Mcgonagall podeszła do młodszej koleżanki i troskliwie na nią spojrzała. - Uważaj na siebie, żebyś niczego nie musiała żałować.
-Słucham? - Havens uniosła brew.
-Nie powinnam się wtrącać, ale zauważyłam was, przechodząc. Wiesz, że Severus potrafi być trudny.
-Masz rację, nie powinnaś. Dobrej nocy. - Czarownica minęła wicedyrektorkę i ruszyła nieco podirytowana do lochów. Gdy była już w swojej kwaterze, nalała sobie wina i usiadła w fotelu. Trochę niepokoił ją fakt, że Minerwa zauważyła, że coś się dzieje między nią i mistrzem eliksirów. To prawda, że często otoczenie dostrzega pewne rzeczy szybciej, niż same osoby, których one dotyczą. Minerwa ostrzegła ją przed tym, czego sama się tak bardzo bała, przed zakochaniem się, przed tym, że jej serce zostanie złamane, albo co gorsze, to ona złamie serce kogoś, do kogo coś czuje. Zwykle jedna wspólna noc, nie znaczyła nic, ale w tym przypadku było inaczej. Wiele uzmysłowiła nauczycielce. Z jednej strony pragnęła Severusa jeszcze bardziej niż wcześniej, a ciągłe wmawianie sobie, że mężczyzna jedynie pociąga ją fizycznie, nie miało już sensu, z drugiej zaczęła się obawiać swoich własnych uczuć, które od dawna uważała za słabość i powód do wstydu. Chciała je zatrzymać, jednocześnie nie niszcząc kontakt z profesorem, który obecnie był jedyną osobą, z którą mogła spędzać czas i martwić się jakby mniej. Po lampce wina i kojącym, gorącym prysznicu, pogrążyła się w objęciach Morfeusza.
Na posiłki chodzili na zmianę, co było prawie niemożliwe bez planowania, jednak im się to udawało. Elizabeth poświęciła wolne od zajęć chwilę, na sprawę, którą badała od kilku dni. Z którą związany był pamiętni czytany przez nią w ostatnim czasie. Snape natomiast nie dając nic po sobie poznać, przeżywał wewnętrzną walkę myśli. Nie wiedział co się z nim dzieje i nie wierzył w to, że ktoś może stać się dla niego choć po części tak ważny jak Lily, dodatkowo nie chciała skrzywdzić kolejnej kobiety. Bo tego by już nie przeżył. Gdy szedł korytarzem usłyszał za sobą stukot obcasów, pozornie niewzruszony szedł dalej, nieco przyspieszając krok. Aż w końcu drogę zablokowała mu nauczycielka numerologii. Ten spojrzał na nią wymownie unosząc brew.
-Nie unikaj mnie, Snape.
-To, że nie przesiaduję u ciebie całe dnie, nie znaczy, że cię unikam, Havens.
-A ja myślę inaczej.
-To, źle myślisz.
-To, że ciągle jesteś zimny, nie ukryje tego, że masz uczucia. Każdy je ma, chociaż lepiej by było gdybyśmy faktycznie byli tacy, jakich udajemy.
-Do czego zmierzasz w tym jakże głębokim wywodzie, Havens?
-Jeśli chcesz porozmawiać, albo wytknąć mi coś, to śmiało. Ale nie unikaj mnie dlatego, że widziałam jak okazujesz emocje. - Powiedziała tonem, w którym dało się dostrzec nutkę kpiny.
-Chyba ci się coś przyśniło, co mnie zresztą ani trochę nie dziwi.
-Skoro tak. - Czarownica rzuciła mężczyźnie pogardliwe spojrzenie i minąwszy go ruszyła przed siebie, poruszając się niczym wila. Severus ostatecznie postanowił skorzystać z przerwy świątecznej i tym razem opuścił mury Hogwartu, aby wszystko przemyśleć i przede wszystkim odciąć się od profesorki numerologii. Coraz cięższe stawało się dla niego wypieranie pożądania, a tym bardziej uczuć, którymi chcąc nie chcąc, obdarzył czarownicę.
CZYTASZ
Czarne szaty ||Severus Snape
FanfictionElizabeth Havens to niezwykle atrakcyjna kobieta, która rozpoczyna pracę jako nauczycielka w Hogwarcie. Już od pierwszego dnia w szkole zmuszona jest do współpracy ze znienawidzonym przez uczniów Profesorem Snape'm. Między nauczycielami tworzy się d...