XXX

7.7K 531 231
                                    

Przerwa świąteczna ciągle trwała, Elizabeth zmęczona natrętnymi myślami nie mogła już znieść siedzenia całymi dniami w pokoju, przez brak zajęć skupiła się jeszcze bardziej na wspomnieniach, które powróciły do niej jakiś czas temu i przez nudę zaczynały się nasilać. Dlatego Havens przez ostatnie dni zaczęła wyszukiwać sobie różnorodne zajęcia, tylko po to, by nie siedzieć zbyt długo samotnie i nie myśleć za dużo. 

Stanęła przed drzwiami i zapukała, po chwili rozległo się chłodne zaproszenie do środka, a w zasadzie rozkaz wejścia. Kobieta otwarła drzwi i nie zamykając ich oparła się o futrynę.

-Wstawaj, idziemy. - Oznajmiła, a mężczyzna wysunął zza Proroka Codziennego swój haczykowaty nos.

-Dokąd niby? - Spytał kpiący, nieco zdziwiony, a nawet zniesmaczony tonem kobiety.

-Przekonasz się. - Powiedziała nieco bardziej tajemniczo.

-Wolę nie. - Mruknął i znów schował twarz  za kartami Proroka.

-Nie pytam cię o zdanie, Snape.

-Jestem zajęty. - Na te słowa kobieta machnęła różdżką a gazeta trzymana przez Severusa, wyleciała z jego rąk i złożona upadła na biurko.

-Czekam  na korytarzu. - Oznajmiła czarnowłosa po czym wyszła, Snape chwile się zastanawiał, czy ma ochotę opuszczać swój wygodny gabinet na rzecz jakiegoś głupiego pomysłu Havens, ostatecznie jednak zaryzykował i nieco niechętnie wyszedł na korytarz zamykając za sobą drzwi.

-W końcu. - Elizabeth ruszyła przed siebie, a Snape za nią.

-Co znowu kombinujesz.

-Korzystam z tego, że oboje mamy wolny dzień. 

-Cudownie. - Sarknął.

Zbliżyli się do drzwi prowadzących do Wielkiej Sali, po czym weszli do środka. Sala była pusta, Elizabeth zaraz po wejściu zamknęła drzwi i machnęła różdżką, a wszystkie stoły i krzesła wylądowały ułożone jedno na drugim pod ścianą. Profesor przyglądał się kobiecie z uniesioną brwią. W końcu Elizabeth odwróciła się do mężczyzny. 

-Pamiętasz, obiecałeś mi mały pojedynek.

-Ach tak? A więc o to chodzi.

-Mam nadzieję, że jesteś w formie. - Czarnowłosa uniosła kącik ust.

-Jak zawsze. Lepiej martw się o siebie. - Snape uśmiechnął się złośliwie -Jeszcze możesz się wycofać.

-Dawno tego nie robiłam, ale nie po to męczyłam się z zaciągnięciem cię tutaj, żeby rezygnować, Snape.

-Jak uważasz. - Powiedział mężczyzna i wyjął z kieszeni różdżkę, po czym odszedł na kilka kroków od kobiety. Stanęli wyprostowani naprzeciwko siebie i skłonili się,  po czym wyciągnęli ku sobie różdżki.

-Gotowy? - Spytała kobieta przyjmując elegancką pozę bojową. 

-Jak zawsze.

-Policzę do trzech. Raz... dwa... trzy. - Oboje równocześnie machnęli różdżkami 

-Expelliarmus! - Zawołał Snape, a oślepiające szkarłatne światło błysnęło w stronę nauczycielki, która z łatwością je odepchnęła.

-Expulso! - Oznajmiła kobieta, a tym razem wiązka światła błysnęła w stronę Snape'a i również została odparta.

-Rictusempra! 

-Levicorpus! 

Oboje przerzucali się podstawowymi zaklęciami, a każde z nich było z łatwością odpychane, w końcu walka zaczęła się zaostrzać, w grę wchodziły coraz bardziej zaawansowane zaklęcia, ciągle jednak, lecz z coraz większym trudem były one odpychane. Ku zdziwieniu mężczyzny w pewnym momencie kobieta zaczęła rzucać zaklęcia niewerbalnie, Severus nie pozostał jej dłużny. Sprawiło to jednak, że pojedynek przemienił się w coś, co bardziej przypominało realną walkę, niż zawody dwojga nauczycieli. Oboje byli bardzo zaangażowani i widać było, że odparcie każdego kolejnego zaklęcia, przychodzi im z coraz większym trudem. Walka była wyrównana i o dziwo bardzo długo udawało im się odpychać zaklęcia, w końcu zmęczona kobieta nie dała rady, trafiona w rękę zaklęciem raniącym upadła, w ostatniej chwili zanim jej ciało uderzyło o posadzkę udało jej się trafić w przeciwnika. Severus trafiony zaklęciem upadł prosto na Elizabeth, podpierając się rękami o podłogę, znalazł się tuż nad kobietą, a ich ciała dzieliły cale. Chwilę patrzyli sobie w oczy bez słowa, a ich oddechy były przyspieszone, w końcu Havens zmęczona walką i nieco zakłopotana pozycją w jakiej się znalazła chcąc zakłócić pożądanie jakie teraz odczuwała wyszeptała. 

-Nie myliłam się co do twoich umiejętności...

-A ja cię nie doceniałem. - Powiedział Snape jedwabiście zarzucając do tyłu opadające mu na twarz włosy, ciągle znajdował się nad kobietą, która głośno westchnęła wpatrując się w ciemne oczy mężczyzny, który czuł każdy jej oddech na swojej skórze, czuł też zapach jej perfum, ten sam który poczuł w amortencji, zapach który go tak pociągał. Elizabeth przygryzła wargę, Severus analizował każdy jej ruch. Utworzyło się między nimi dziwne napięcie, które z każdą chwilą narastało. Mistrz eliksirów w końcu nie wytrzymał, niewiele myśląc pochylił się i jego usta spoczęły na ustach czarnowłosej, ta nieśmiało oddała pocałunek, wiedziała, że nie powinno do tego dojść, mimo to niczego w tym momencie nie pragnęła tak bardzo jak tego. Pocałunek z każdą sekundą stawał się bardziej namiętny, po ciałach obojga przeszły dreszcze, chcieli aby ten moment trwał wiecznie. Oddali się chwili w całości, nie myśląc o konsekwencjach, teraz nic ich nie obchodziło. Gdy wreszcie oderwali się od siebie, oddech obojga był przyspieszony, jeszcze przez chwilę patrzyli na siebie, po czym Snape gwałtownie wstał i podał rękę Elizabeth, pomagając jej wstać. Gdy już wszystko minęło, zniknęło całe napięcie, nie wiedzieli jak się zachować. Do tej pory oboje wypierali jakiekolwiek uczucie, czy chociażby pociąg. Ale jak wymazać z pamięci to co się przed chwilą stało? To co było tak przyjemne i w pełni świadome. 

-Chodźmy, bo zaraz zaczną się schodzić na kolację. - Oznajmiła Elizabeth niewzruszonym tonem, otrzepując dłonią suknię. Snape tylko kiwnął głową, po czym machnął różdżką, a stoły i reszta mebli wróciły na swoje miejsca. Chwile później byli już na schodach prowadzących do lochów, całą drogę nic nie mówili, oboje próbowali odreagować, uspokoić się. W końcu odezwał się Snape zerknąwszy na rękę czarnowłosej.

-Krwawisz Havens.

-Nie udawaj zdziwionego, wiesz jakich zaklęć używałeś. Ale rozumiem, że nawet w pojedynku, żeby ze mną wygrać, trzeba się posunąć do ostrzejszych środków. - Elizabeth uniosła brew.

-Nie przesadzaj, wcale nie byłaś lepsza pod tym względem. - Snape przejechał dłonią po ramieniu kobiety, oglądając niewielką, lecz krwawiącą ranę, znajdującą się na nim. Nauczycielka drgnęła, wydawało jej się, że przez to co przed chwilą między nimi zaszło jest dużo bardziej wyczulona na dotyk mężczyzny, który już wcześniej wywoływał u kobiety ciarki. Snape zauważywszy to wziął rękę i mimowolnie zerknął na kobietę, po czym machnął różdżką, a rana zniknęła.

-Powiedzmy, że odkupiłeś swoje winy. - Oznajmiła Havens stanowczym tonem, starając się ignorować mężczyznę i ruszyła do swojej kwatery, zostawiając go samego na korytarzu. 




Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz