-Poppy nalegam. - Mruknęła Havens, przenosząc się z kozetki na krzesło, na przeciwko biurka pielęgniarki.
-Elizabeth nie mogę pozwolić ci na powrót do pracy. - Odparła szatynka stanowczo, przeglądając papiery, które trzymała.
-Zwariuję siedząc bezczynnie ze świadomością, że wy macie za mnie lekcje. Pozwól mi, przynajmniej do czasu, aż znajdziecie kogoś na stałe zastępstwo.
-Już o tym rozmawiałyśmy.
-Przed chwilą powiedziałaś, że mój stan jest stabilny.
-To nie znaczy, że taki pozostanie do końca.
-Jestem pewna, że dobrze mi to zrobi, męczy mnie już ta bezczynność. Uczniowie i tak się domyślając, więc co za różnica. Chociaż kilka tygodni, bo oszaleję...
-Oszaleję, to ja przy tobie. To, że dziś czujesz się lepiej, nie znaczy, że jutro też będziesz się tak czuła. Wiesz, że miewasz gorsze dni i najlepiej, żebyś wtedy skupiała się na odpoczynku.
-Obiecuję, że jak będę taki miała to od razu poproszę Minerwę o zastąpienie mnie. - Rozmowę przerwało im pukanie do drzwi. Dni, w których nikt nie zakłócił im rozmowy, można było policzyć na palcach jednej ręki. Tym razem, w przeciwieństwie do pozostałych, okazało się to być dla Poppy zbawienne. Bez chwili namysłu, rzuciła.
-Proszę. - Od razu po jej zaproszeniu, w drzwiach pojawił się Snape z pudełkiem eliksirów i wyniośle spojrzał na kobiety, po czym postawił pudełko obok biurka. - W końcu nauczyłeś się pukać jak należy. - Mruknęła szatynka, a Snape jedynie uniósł brew i spojrzał w stronę Elizabeth porozumiewawczo.
-Nie chce mnie puścić do pracy. - Powiedziała oburzona niebieskooka wpatrując się w mężczyznę, którego brew ponownie powędrowała do góry.
-Słusznie. - Słysząc to Havens prychnęła, poprawiając się na krześle, a Pomfrey zmierzyła ich wzrokiem. Już całkowicie pogubiła się w tej sytuacji i nie miała pojęcia jak interpretować to co widzi. - Niedługo dostarczę resztę eliksirów. - Dodał i nie czekając opuścił pomieszczenie. Wtedy pełne determinacji spojrzenie Elizabeth, znów spoczęło na pielęgniarce, która w końcu rzuciła zrezygnowana, czując że nie ma wyjścia.
-Tydzień i ani dnia dłużej. Za ten czas zdążysz im zadać esejów na cały rok. - Mówiąc to badawczo spoglądała na Elizabeth. - A teraz wytłumacz mi o co chodzi. - Ciągnęła wskazując na drzwi, za którymi zniknął mistrz eliksirów.
-Przemyślał to wszystko i mnie przeprosił. Wygląda na to, że zawiesiliśmy broń. - Odparła i uniosła brew, widząc jak pielęgniarka uśmiecha się pod nosem.
-Wiesz, że od początku życzę wam jak najlepiej...
-Nic nie mów, nie wiem co z tego będzie. Najważniejsze, że przyznał się do dziecka.
-Zrobił pierwszy, najtrudniejszy krok. W końcu wrócił mu zdrowy rozsądek. - Odparła rozanielona, nieco dziwiąc tym nauczycielkę, która po chwili zmieniła temat.
-Jak będziesz się widzieć dziś z Minerwą, wspomnij jej o tym, że wracam jutro do pracy. - Powiedziała, wstając z krzesła.
-Zapewniam cię, że solidnie mi się za to dostanie.
-Wiem i dziękuję za poświęcenie. - Dodała unosząc kącik ust i wychodząc z jej gabinetu, gdy tylko dotarła do drzwi prowadzących na pusty korytarz, ujrzała czekającego tam na nią Severusa. Nieco zaskoczyło ją to, może nawet ucieszyło.
-I jak? - Spytał spoglądając na czarnowłosą, która mimowolnie uniosła kącik ust, na myśl, że mężczyzna znów się o nią martwi i tym razem na pewno nie dlatego, że dyrektor zlecił mu opiekę nad nią.
CZYTASZ
Czarne szaty ||Severus Snape
FanfictionElizabeth Havens to niezwykle atrakcyjna kobieta, która rozpoczyna pracę jako nauczycielka w Hogwarcie. Już od pierwszego dnia w szkole zmuszona jest do współpracy ze znienawidzonym przez uczniów Profesorem Snape'm. Między nauczycielami tworzy się d...