XIII

7.7K 488 129
                                    

-Powtarzam już setny raz. Te zajęcia nie są obowiązkowe, więc jeśli już je wybieracie to wywiązujcie się z obowiązków! Taką trudność sprawia panu zrobienie zadania?! Och, a może nie wiedział pan jak! - Ryknęła Elizabeth na trzecioklasistę, który był blado zielony ze strachu.  Nauczycielka zasłoniła ręką twarz i wzięła oddech, z końca sali dało się dosłyszeć szept. - Cisza! Strona 129. - Do końca lekcji uczniom udało się wyprowadzić z równowagi Havens jeszcze kilka razy. Dzisiejsza zajęcia ciągnęły się zarówno uczniom jak i ich nauczycielce, gdy szczęśliwie dobiegły końca, wszyscy odetchnęli z ulgą i teraz nawet zadany na jutro esej sprawiał im mniejszą przykrość niż, kilka minut temu. Elizabeth usiadł przy biurku i schowała twarz w dłoniach, nie minęła chwila i usłyszała kroki wchodzącego do klasy, nie patrząc nawet, na to kto pojawił się obok jej biurka powiedziała. 

-Nie ma dzisiaj zajęć dodatkowych. Nie odpowiem na żadne pytanie. Jestem zajęta. - Było słuchać, że z całych sił próbuje opanować głos tak, żeby nie wybuchnąć, mimo wszystko brzmiała dość nieprzyjemnie. 

-Doprawdy? - Odezwał się mężczyzna jedwabiści, kobieta gwałtownie spojrzała na właściciela głosu. 

-Snape? Yyy... co do tamtego wieczoru, byłam roztrzęsiona, to był odruch, zapomnijmy. - Powiedziała nerwowo. Ciągle było jej głupio przez to co miało miejsce dwa dni temu w noc duchów. 

-A teraz jesteś oazą spokoju, mam rozumieć. - Mistrz eliksirów zakpił słysząc zdenerwowanie w głosie kobiety. 

-Nie pogrywaj ze mną, nie dzisiaj Snape. 

-Wyrzuciłaś ucznia z klasy w środku lekcji. 

-Być może. - Czarownica machnęła ręką od niechcenia.

-Wpisałaś mu nieobecność i odjęłaś punkty, za niepojawienie się na lekcji. - Snape wykrzywił twarz w grymasie. 

-Logiczne. Nie było go.

-Bo go wywaliłaś, Havens. - Warknął Snape.

-To nie twój interes! - Czarnowłosa wstała zza biurka i minąwszy Snape'a ruszyła szybkim krokiem do lochów. Weszła do siebie i trzasnęła drzwiami. Usiadła w fotelu i wzięła głęboki wdech. Źle się czuła, ale nie to było największym problemem, w ciągu ostatnich kilku dni przestała panować nad swoimi emocjami. Podczas nocy duchów, praktycznie rozpłakała się przy Snapie, a dziś od rana czuła niekontrolowany gniew. Zaczynało ją to coraz bardziej przerastać. Stwierdziła, że wiązać się to może z towarzyszącym jej od dawna bólem. Przesiedziała tak w fotelu, kilka godzin. Nawet nie zauważyła, że już zbliża się wieczór. W pewnym momencie wstała i udała się do skrzydła szpitalnego. Jednak tym razem nie po to by wynieść stamtąd eliksir. Nie czuła się komfortowo z myślą, że idzie z tym do Poppy. Nauczona była radzić sobie sama, z większością problemów. Jednak stwierdziła, że z tym nie da sobie rady. Dodatkowo Poppy była osobą, która nie dopytywała o szczegóły, a swoją pracę wykonywała jak najlepiej potrafiła. Młoda nauczycielka weszła do skrzydła, w którym ku jej zdziwieniu nie było dziś żadnego pacjenta i zapukała do gabinetu Pomfrey.  Gdy usłyszała zaproszenie do środka nieco zestresowana pociągnęła za klamkę i weszła.

-Dzień dobry.

-Och, Elizabeth, proszę siadaj. - Kobieta w stroju pielęgniarki wskazała na krzesło. - Blado wyglądasz. 

-Wiem.  - Nauczycielka numerologii usiadła i wzięła głęboki wdech.

-Co cię sprowadza? - Poppy przyglądała się swojej pacjentce badawczo.

-Źle się czuję od jakiegoś czasu i dość nerwowa jestem przez to. Chyba nie jestem w stanie prowadzić lekcji - Kobieta wpatrywała się w podłogę, a pielęgniarka wstała. 

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz