XXVI

7.4K 471 296
                                    

Elizabeth usiadła na ławce na korytarzu tuż za drzwiami, nie miała siły iść dalej. Miała chwilę spokoju, bo uczniowie byli pochłonięci otwieraniem listów i jedzeniem śniadania. Rozejrzała się jeszcze po korytarzu i upewniła się, że nikogo niema. Podwinęła sukienkę, by odsłonić udo, po czym zaczęła rozwijać bandaż, którym zabezpieczyła powoli gojącą się ranę. W tym momencie usłyszała skrzypnięcie drzwi obok niej i nerwowo spojrzała w ich stronę. Zobaczyła Severusa, który zamykał właśnie za sobą drzwi. 

-Nie kłopocz się. - Mruknęła kobieta, Snape przykucnął przy niej i bez słowa pomógł jej rozwijać bandaż. - Nie chce twojej pomocy Snape.

-Przymknij się Havens. - Gdy mężczyzna ściągnął bandaż i odsłonił ranę, oboje skrzywili się. Skóra wokół rany była mocno zaczerwieniona, a sama rana ropiała.

-To już nie dziwię się, że to tak boli. - Kobieta wzięła głęboki wdech. - Ale czemu tak nagle...

-Pewnie temu, że tyle wypiłaś. - Powiedział złośliwie Snape, oglądając ranę. 

-Mógłbyś już z łaski swojej skończyć? - Havens zagryzła dolną wargę.

-Wydaje mi się, że to ma związek z antidotum, wprowadzasz je coraz częściej do organizmu. Rozwijanie się zakażenia jest przez to powoli zatrzymywane, a rana jest jego częścią. Ból jest częścią leczenia. 

-Zamierzasz mi jakoś pomóc, czy przyszedłeś tylko wygłaszać mowy i dotykać udo? - Mężczyzna skrzywił się. 

-Teraz nie da się nic zrobić. Mogę ci dać co najwyżej eliksir przeciwbólowy.

-Nie chcę. Mam ich już dość. - Nauczycielka założyła z powrotem bandaż, po czym wstała podtrzymując się ściany i zaczęła iść w stronę lochów, bardzo powoli i z trudem, ponieważ prócz intensywnego bólu, czuła się też coraz słabiej. W końcu Snape podszedł do kobiety i bez uprzedzenia wziął ją na ręce. 

-Jest środek dnia Snape. - Wyszeptała obolała kobieta, niesiona przez mężczyznę w stronę lochów.

-Jest 8 rano. 

-Odstaw mnie na ziemię w tej chwili. Ktoś nas może zobaczyć. 

-Wątpię. Ale z pewnością zobaczyli by cię wlekącą się, podpierając ściany. - Elizabeth jęknęła z bólu, a po jej policzku popłynęła łza. Chwilę później Snape machnięciem różdżki otworzył drzwi do kwatery kobiety i wniósł ją. Położył nauczycielkę, która odczuwała coraz trudniejszy do wytrzymania ból  na łóżku. 

-Jesteś pewna, że nie chcesz nic przeciwbólowego? - Czarnowłosa w odpowiedzi pokręciła przecząco głową. Chwilę jeszcze wiła się z bólu na łóżku, po czym naglę ból ustąpił. Tak samo nagle jak się zaczął. Kobieta wzięła kilka głębokich wdechów, po czym spojrzała na drzwi, w których cały czas stał Severus. Parę minut zajęło jej dojście do siebie, po czym niepewnie podniosła się i usiadła na krawędzi łóżka. 

-Idź już. - Elizabeth posłała mężczyźnie chłodne spojrzenie. 

-Przyjdę wieczór, z antidotum. - Oznajmił i wyszedł, widząc, że kobieta już jest w lepszym stanie.

Podobne ataki miały miejsce jeszcze kilka razy w ciągu ostatnich dni, lecz w końcu ustały. Snape ciągle, dwa razy dziennie odwiedzał kobietę przynosząc jej antidotum. Elizabeth jednak bardziej zdystansowała się. Przez tamtą noc starała odsunąć się od siebie Snape'a. Zaczęła się obawiać rozwoju ich relacji. Snape dostarczył jej też obiecany eliksir słodkiego snu, ale za każdym razem gdy tylko czarnowłosa zamknęła oczy na dłuższą chwilę nawiedzały ją obrazy z koszmarów. Ciągle takie same. Havens stała się bardziej chłodna, przestała silić się na uprzejmości. Zupełnie inaczej niż jak zaczynała tu pracę. Nadszedł dzień, w którym uczniowie wyjeżdżali na święta do domu, mury Hogwartu miały stać się puste na kolejne kilka dni. Miało to wiele plusów, nauczyciele mogli odpocząć od użerania się z uczniami na lekcjach, Elizabeth w końcu mogła wyjść na korytarz nie obawiając się, że zasłabnie na oczach uczniów, co byłoby dla niej uwłaczające. Po obiedzie, na który kolejny już raz nie poszła udała się na przechadzkę po szkole, wyszła na korytarz, na którym panował jeszcze większy ziąb niż w kwaterze nauczycielki. Korytarze były przystrojone zielonymi wieńcami, a za oknami prószył biały śnieg. Elizabeth weszła do wielkiej sali, w której panował niewielki gwar. W różnych miejscach przy stołach siedziały grupki uczniów, rozmawiali, grali w szachy, karty lub oddawali się innym rozrywkom. Sala była prawie przystrojona, jeszcze tylko ogromna choinka stojąca w centralnym punkcie pozostawała nie udekorowana. Kilka nauczycieli już się tym jednak zajęło i za pomocą różdżek zawieszali bombki nawet na najwyższych punktach choinki. Kobieta przystanęła przyglądając się udekorowanej sali. 

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz