XXXIII

6.8K 457 178
                                    

-Wzywał mnie pan, dyrektorze. - Oznajmił beznamiętnie Snape, wchodząc do wielkiego okrągłego pokoju, pełnego portretów, których bohaterowie drzemali.

-Tak, usiądź. Jak ci minął dzień, Severusie?

-Jak zwykle. - Burknął od niechcenia. - Czekamy jeszcze na kogoś? - Spytał, przypominając sobie, że ostatnio w każdej wizycie u dyrektora towarzyszy mu Havens.

-Nie, dzisiaj nie.

-A więc do rzeczy, dyrektorze. 

-Mam do ciebie sprawę, Severusie. Chciałbym, abyś miał na oku Havens, podczas kontroli z ministerstwa. - W mistrzu eliksirów coś zawrzało. Nie mógł już znieść, że zawsze chodzi o nią, że wszystko kręci się w okół tej kobiety. A co najgorsze on jest w to wszystko wplątany. Nic nie powiedział, rzucił tylko dyrektorowi pytające spojrzenie. 

-To ważne, Severusie. 

-Oczywiście. - Oznajmił Snape, po tonie Albusa stwierdził, że nic więcej się od niego nie dowie, nie naciskał więc. Ufał starcowi, mimo tego, że często miał on dziwaczne pomysły.  - Czy coś jeszcze, dyrektorze?

-Nie, to tyle. Dziękuję, Severusie. - Staruszek uśmiechnął się ciepło.

- Mhm... - Mruknął nauczyciel i w mgnieniu oka zniknął z gabinetu dyrektora, całą drogę do lochów rozmyślał, nie o kim innym jak o Havens. Jak zwykle. Co z nią jest nie tak, że musi jej pilnować? Nie mogło chodzić o to, że jest nowa. Już długo uczy, Dumbledore dokładnie wie jakie ma metody nauczania i jak wyglądają jej lekcje. Choroba też już praktycznie przestała dawać się we znaki. A więc co mogło, skłonić dyrektora do tego, aby pilnować Elizabeth i dlaczego nie chciał mu podać powodu? Cała ta sytuacja, była co najmniej dziwna. Rozmyślanie pochłonęło mu tyle czasu, że gdy się opamiętał była już pora na obiad, po którym miał przybyć pociąg, pełen rozleniwionych, na skutek długiej przerwy, uczniów. Mężczyzna ruszył na Wielką Salę, by ostatni raz w tym roku, napawać się stosunkową ciszą podczas posiłku. Tylko gdy przekroczył próg pokoju, złapał kontakt wzrokowy z siedzącą przy stole nauczycielskim, Elizabeth, która jednak po chwili z obojętnością wlepiła wzrok w wielkiego kurczaka znajdującego się na srebrnej tacy, położonej tuż przed dyrektorem. 

-Od jutra znowu się zacznie ten cyrk. - Mruknął mężczyzna siadając obok kobiety, po czym skarcił się w myślach za inicjacje rozmowy. Nie był to dobry pomysł, szczególnie zważywszy na ich trudną relację w ostatnim czasie. Jaką relację? Przecież nie mieli żadnej. Snape liczył na to, że wydobędzie od kobiety jakieś informacje i dowie się co łączy ją z Lucjuszem. Oczywiście nie pytając wprost. Elizabeth z gracją podparła twarz dłonią i spojrzała na mistrza eliksirów z pogardą.

-Ach tak? Nie miałam pojęcia. - Sarknęła, a Snape w odpowiedzi tylko skrzywił się. - Już się czuję jak w cyrku, bo ciągle słyszę tylko o kontroli z ministerstwa. Wszyscy panikują jakby od tego zależało ich życie.

-Ty oczywiście niczego się nie obawiasz, bo znasz jednego członka Rady Nadzorczej. - Sarknął profesor.

-Bardzo zabawne. - Prychnęła Havens. - Nie mów mi, że ty podzielasz ich przesadną panikę. 

-Nie. 

-Bo masz znajomego w Radzie Nadzorczej? - Czarnowłosa uniosła delikatnie kącik ust, a Snape jak zwykle tylko się skrzywił. - No właśnie. - Nauczycielka numerologii odwróciła się i wzięła do ręki zdobiony widelec ze srebra. 

-Byłaby wielka szkoda, gdyby zamiast twojego kolegi, na kontroli pojawił się ktoś inny. - Rzucił jedwabiście Severus, nie patrząc na kobietę.

-Czy musimy ciągle rozmawiać o Lucjuszu? - Kobieta spojrzała na mistrza eliksirów zniesmaczona. - Najlepiej w ogóle nie rozmawiajmy, Snape. - Po tych słowach oboje zamilkli i zajęli się jedzeniem obiadu. Później Severus obserwował jak kobieta o niezwykle kształtnym ciele, bez słowa, opuszcza salę.

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz