VII

9K 571 127
                                    

Gdy w sobotę po południu Snape przeglądał składzik, zauważył, że brakuje w nim kilku ważnych składników. Stwierdził, że konieczne będzie udanie się do zakazanego lasu, w celu nazbierania brakujących roślin. Skrupulatnie sporządził listę, po czym rozpoczął przygotowywanie do wyjścia. Nie chciał być jednak gołosłowny, postanowił więc, że przed opuszczeniem lochów uda się do Havens i odwoła spotkanie, które właściwie sam nie wiedział czemu zainicjował. Spoufalanie się ze współpracownikami nie leżało w jego naturze, ani też nie sprawiało mu przyjemności, a wręcz przeciwnie. Przygotowywanie się do wyjścia zajęło mu jednak więcej czasu niż się spodziewał, gdy zmierzał w stronę kwatery Elizabeth, ta już wychodziła na planowane spotkanie. Kobieta zamknęła za sobą drzwi i spojrzała na mężczyznę, który zatrzymał się przy niej.

-A ty gdzie się wybierasz? - Havens uniosła brew.

-Z chęcią obejrzałbym jak się upokarzasz przy kociołku, ale mam pilniejsze zajęcie.

-A mianowicie?

-Nie sądzę, żeby to była twoja sprawa, ale zaspokoję twoją ciekawość. Idę do lasu nazbierać roślin, których brakuje w moich zapasach.

-Świetnie, wezmę tylko pelerynę. - Snape skrzywił się.

-Żeby się pobawić w dementora na korytarzu?

-W zakazanym lesie, w nietoperza. Idę z tobą.

-To wykluczone.

-Nie pytam cię o zdanie. 

-Jest pełnia, las nie jest odpowiednim miejscem dla ciebie.

-Czyżbyś się martwił? - Kobieta kpiąco uniosła kącik ust.

-Nie. Uświadamiam ci tylko, że jeśli się popłaczesz po usłyszeniu szelestu liści nie odprowadzę cię za rączkę do Hogwartu. Poza tym nie mam ochoty spędzać nocy w twoim towarzystwie.

-Oj jaka szkoda... - Havens otwarła drzwi i sięgnęła po czarną pelerynę z kapturem, zajęło jej to kilka sekund-To co idziemy? 

-Jeszcze pożałujesz tej decyzji - Snape odwrócił się i szybkim krokiem ruszył w stronę wyjścia nie czekając na Elizabeth. Ta nieudolnie zakładając pelerynę próbowała go dogonić.

Noc była zimna i ponura, jednak niebo było bezchmurne, dzięki temu można było obserwować księżyc w pełni i gwiazdy. Nauczyciele wyszli na błonie oświetlone blaskiem księżyca i udali się w stronę lasu.

-Czemu akurat w pełnię. Sam wiesz, że to najbardziej niebezpieczny czas na zapuszczanie się do lasu.

-Jeszcze możesz wrócić. 

-Nie dam ci tej satysfakcji.

-Dla twojej wiadomości, niektóre rośliny można zbierać tylko podczas pełni. Powinnaś to wiedzieć, ale jak zwykle udowadniasz mi, że cię przeceniam.

-Wybacz profesorze, niezwłocznie nadrobię braki z zielarstwa. - Snape spojrzał na nią pogardliwie - Po prostu myślałam, że nabywasz je w jakiś inny sposób...

-Dlaczego właściwie chciałaś iść?

-Dlaczego mnie ze sobą zabrałeś?

-Sama się wprosiłaś.

-A ty się nie opierałeś.

-Miałem na ciebie drętwotę rzucić? Jak cię tutaj coś zamorduję to przynajmniej będę miał cię z głowy. 

-No przecież, ciągle zapominam, że chcesz się mnie dyskretnie pozbyć. Może masz racje, pożałuję, że tu poszłam- uśmiechnęła się lekko - Lubię Hogwart i to co robią, ale każdy dzień wygląda praktycznie tak samo, można wpaść w monotonię. Skoro więc mam okazję zrobić coś innego niż zwykle, to dlaczego mam nie wykorzystać tej szansy. 

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz