LXVIII

4.4K 364 207
                                    

Na zewnątrz coraz bardziej ochładzało się, a święta były już za pasem. W murach Hogwartu panowała radosna atmosfera. Wszyscy cieszyli się na nadchodzącą przerwę świąteczną, którą spędzą w gronie rodzin lub przyjaciół. Mimo lekkiego rozleniwienia uczniowie musieli ciężko pracować, bo ostatni tydzień semestru ciągle trwał. W tym czasie relacja Elizabeth i Severusa, stała się nieomal sielankowa. Oboje byli szczęśliwi, czerpali radość ze wspólnych chwil, których było coraz więcej. Kobieta jednak wiedziała, że nie potrwa to długo, przez sekret jaki ukrywa przed mężczyzną i w zasadzie przed wszystkimi. Ciągle była zła, że nie znalazła w sobie na tyle odwagi, aby poinformować mężczyznę, ale z łatwością potrafiła przewidzieć jego reakcję i teraz, gdy wszystko zaczęło się układać, gdy była bliżej mężczyzny, niż kiedykolwiek, nie potrafiła z tego zrezygnować. 

Nadszedł dzień przesilenia zimowego, a wraz z nim święto, które w ostatnim czasie stało się problematyczne dla Elizabeth. Jej urodziny. Minerwa była jedyną osobą, która znała datę urodzenia czarnowłosej. Havens wiedziała, że nie uda jej się uciec przed życzeniami od starszej koleżanki, miała jedynie nadzieję, że zrobi to w miarę dyskretnie, nie przyciągając uwagi całej szkoły. Gdy tylko ruszyła na śniadanie i znalazła się na głównym korytarzu, zauważyła McGonagall, wszystko wskazywało na to, że czekała na nią od kilku minut. Nie zdziwiło jej to ani trochę, zbliżyła się do wicedyrektorki, a ta nie czekając długo odezwała się entuzjastycznie. 

-Wszystkiego najlepszego, kochana. - Nim czarnowłosa zdążyła się odezwać, została unieruchomiona. Wyglądało na to, że Minerwa nie zamierzała jej szybko wypuścić z silnego uścisku, w którym ją uwięziła. Dopiero po chwili Elizabeth mogła swobodnie nabrać powietrze w płuca. Kobieta w ciasnym koku przez chwilę wpatrywała się z troską w swoją przybraną córkę, po czym podała jej paczuszkę, którą cały czas trzymała w ręce, przy okazji ignorując obserwującą ich grupkę uczniów, w wolnym tempie zmierzającą w stronę wejścia do Wielkiej Sali.

-Minerwo, nie trzeba było. - Odparła nieco zakłopotana. 

-Daj spokój, to tylko książka i ciastka. - Mruknęła obojętnie. - To twój dzień, mam nadzieję, że spędzisz go przyjemnie.

-Ja też mam taką nadzieję. - Uśmiechnęła się lekko i wzięła od kobiety paczuszkę. 

-Jak się czujesz? - Spytała po chwili McGonagall.

-Dużo lepiej. Ale nie chce rozmawiać o moim zdrowiu Minerwo. 

-No dobrze, ten jeden raz nie będę naciskać. - Odparła i poklepała Elizabeth po ramieniu, po czym obie ruszyły do Wielkiej Sali, w której panował poranny gwar. Snape, który chwilę wcześniej zajął miejsce, uważnie obserwował kobiety, już od wejścia. Dopiero gdy znalazły się bliżej stołu, wbił wzrok w swój talerz. Elizabeth zajęła miejsce obok niego i położyła otrzymaną paczuszkę na ziemi, po czym sięgnęła po filiżankę z herbatą, zerkając na mistrza eliksirów. Ten przeniósł wzrok z prezentu, na nauczycielkę numeologii i odezwał się cicho lecz złośliwie. 

-A więc teraz próbuje udobruchać cię prezentami? - Na te słowa czarnowłosa uniosła kącik ust.

-Po części.- Odparła, obserwując malującą się na twarzy mężczyzny ciekawość. A po chwili dodała obojętnie. - Książką. 

-Ach tak? 

-„100 sposobów by uwieść mistrza eliksirów". - Mruknęła aksamitnie, unosząc kącik ust. 

-Coś takiego, byłem przekonany, że tę lekturę masz już za sobą. - Odparł cicho, unosząc brew, bo czym napił się kawy, a Elizabeth lekko rozbawiona zabrała się za jedzenie.

Wszystko wskazywało na to, że życzenia Minerwy dotyczące udanego dniu się spełniały, uczniowie byli dziś wyjątkowo spokojni, a zadania wykonywali z dużo większą płynnością niż zwykle. Natomiast profesorka czuła się dobrze, dzięki pracy udało jej się nawet zapomnieć o dręczących ją problemach i o dziwo odprężyć. W drodze na obiad spotkała Sinistrę, która zatrzymała się, gdy tylko ujrzała nauczycielkę numerologii. Jak tylko Havens znalazła się obok niej, odezwała się. 

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz