McGonagall wzięła sobie do serca ostatnią radę przyjaciółki, długo i intensywnie myślała o całej sytuacji. Nie poszła na kolację, przegryzając ciastka przed kominkiem, lecz gdy już na korytarzu zapanowała cisza, oznajmiająca zakończenie posiłku, profesorka nie wytrzymała. Zerwała się z fotela i ruszyła w stronę lochów. Gdy znalazła się przed kwaterą nauczycielki numerologii zapukała bez zastanowienia, dopiero gdy drzwi przed nią otworzyły się, zaczęła mieć obawy. Nie wiedziała od czego zacząć, chyba pierwszy raz nie wiedziała co powiedzieć. To uczucie było nie do zniesienia. Nieco zaskoczona Havens wpuściła ją, a ta gdy znalazła się w środku, rozejrzała się niepewnie. Z zamyślenia wyrwał ją głos Elizabeth.
-Dziwnie się zachowujesz, mam nadzieję, że nic nie kombinujesz.
-Już mi wystarczy kombinowania na kilka lat. Ale przyszłam z bardzo delikatną sprawą.
-Siadaj. Słucham. - Odparła czarnowłosa, nie mając dużego wyboru.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, dziękuję. O jakiej delikatnej sprawie mówisz?
-Ty też usiądź. - Mruknęła obserwując opartą o biurko czarnowłosą, która zrezygnowana siadła na fotelu, na przeciwko opiekunki Gryffindoru, z każdą sekundą nabierając coraz większych obaw.
-Nie wiem od czego zacząć.
-Od początku, Minerwo. - Rzuciła przyglądając się wicedyrektorce, która zbladła i wbiła wzrok w otwartą książkę leżącą na stoliku.
-Och, to ta ode mnie. I jak ci się podoba? - Wypaliła, bez zastanowienia, a Elizabeth uniosła brew.
-Dopiero zaczęła, całkiem przyjemnie się ją czyta. Ale domyślam się, że nie przyszłaś pogawędzić o książkach.
-Masz rację. - Odparła, po czym rzuciła bez dłuższego owijania w bawełnę. - Wiem o ciąży. - Słysząc to Havens zbladła, chwilę nie mogła się ruszyć, aż w końcu zerwała się z fotela i podeszła do biurka, wpatrując się martwo w papiery rozłożone na nim, czuła jak drżą jej ręce. W tym momencie nie potrafiła podjąć żadnego działania. Minerwa milczała nie wiedząc co robić. Choć zajęło to chwilę niebieskooka opanowała nerwy i ignorując płynące z emocji, po jej policzkach łzy, odwróciła się w stronę McGonagall.
-Słucham. Możesz już mówić jak bardzo cię zawiodłam, jaka jestem nierozsądna. - Kobiet pociągnęła nosem, próbując zachować kamienną twarz, a Minerwa poczuła uścisk w sercu, chwilę spoglądała na Elizabeth ze smutkiem, aż wreszcie wstała i podeszła do niej, po czym ją przytuliła. Havens początkowo była spięta, jednak w końcu ścisnęła starszą koleżankę i zastygła w tej pozycji pociągając nosem. Wicedyrektorka gładziła ją po plecach, wreszcie oderwały się od siebie, a staruszka oznajmiła.
-Cokolwiek by się nie działo, jestem przy tobie kochana i zawszę będę.
-Wiem, ciągle mi o tym powtarzasz.
-A ty ciągle w to nie wierzysz. Elizabeth jak mogłaś ukrywać przede mną coś takiego? - Dodał nieco bardziej surowo. Jednak zaraz powstrzymała się.
-Nikomu nie powiedziałam, nie miałam odwagi. - Po chwili młoda kobieta nalała do szklanki wody i wzięła łyk, starając się zachować spokój, ale cała sytuacja dużo ją kosztowała, mimo iż wiedziała, że kiedyś nadejdzie. - Skąd wiesz?
-Objawy...
-Śledziłaś mnie.
-Nie nazwałabym tego tak, uważałam że jesteś chora, więc chciałam mieć cię na oku.
-Wszystko jedno. - Mruknęła Elizabeth drżącym głosem.
-Porozmawiamy o tym, czy nie masz ochoty?
CZYTASZ
Czarne szaty ||Severus Snape
FanfictionElizabeth Havens to niezwykle atrakcyjna kobieta, która rozpoczyna pracę jako nauczycielka w Hogwarcie. Już od pierwszego dnia w szkole zmuszona jest do współpracy ze znienawidzonym przez uczniów Profesorem Snape'm. Między nauczycielami tworzy się d...