XXIII

7K 477 151
                                    

Snape postawił składniki na dużym stoliku, machnięciem różdżki przywołał kociołek i inne potrzebne rzeczy, przyniósł też kilka dodatkowych składników. Czarnowłosa stała oparta o biurko i przyglądała mu się. W końcu odezwała się.

-Masz wino? - Snape spojrzał na nią i uniósł brew. - Whisky? - Kontynuowała.

-Na trzeźwo sobie nie poradzisz?

-Obawiam się, że dziś na trzeźwo to nic nie jestem w stanie zrobić, co dopiero eliksir. - Snape podszedł do szafki z której wyjął butelkę ognistej i dwie szklanki.

-No tak. Eliksir słodkiego snu jest bardzo wymagający. W pełni rozumiem twoje obawy. - Sarknął nalewając whisky do szklanek, po czym podał jedną z nich kobiecie.

-Zgodziłam się tylko dlatego, że to jeden z prostszych eliksirów, no i chętnie sobie przypomnę co nieco, w końcu warzenie eliksirów jest dużo przyjemniejsze od picia niektórych z nich. - Czarnowłosa pociągnęła ze szklanki. 

-Tylko nie wysadź mi gabinetu.

-Nic nie obiecuję. - Kobieta odłożyła pustą szklankę i podeszła do kociołka. - A czy mam się spodziewać szlabanu jak mi źle pójdzie, profesorze?

-To nie może pójść źle. - Snape wziął łyk ze swojej szklanki.

-A zamierzasz mi pomóc? Czy będziesz tylko stał i się przyglądał?

-Domyśl się.

-Rozumiem. - Severus usiadł na fotelu przed czarnowłosą z uniesionym kącikiem ust, ta zaczęła analizować przygotowane na stole składniki.

-Korzenie waleriany? Czyli jednak chcesz mnie otruć? - Nauczycielka numerologii uniosła brew.

-Być może. 

-A wystarczyło mnie nie leczyć. Byłbyś łaskawy wymienić mi te korzenie na gałązki. - Snape nic nie powiedział tylko wziął łyk ze szklanki, a Elizabeth przyjrzała się innym składnikom przygotowanym przez Snape'a. Po chwili na jej twarzy pojawiło się zmieszanie.

- Sopophorus? Piołun? Co ty kombinujesz Snape?

-Nie widać? 

-Rozumiem, że to owutemy.  A ja potem zamiast eliksiru słodkiego snu, wypije sobie wywar żywej śmierci. Przecież działanie mają podobne. 

-Myślałaś, że udowodnisz mi, swoje umiejętności warząc najprostszy eliksir? - Kobieta podeszła do biurka i dolała sobie whisky, po czym solidnie pociągnęła ze szklanego naczynia.

-Nic ci nie chcę udowadniać Snape.

-Mam inne wrażenie. - Profesor uniósł kącik ust.

-Ja nawet nie wiem, czy pamiętam jak się waży eliksir słodkiego snu, a co dopiero... - Czarnowłosa westchnęła.

-Nikt ci nie każe robić go z pamięci. - Severus przywołał różdżką podręcznik do eliksirów i podał Havens.

-Nie wiem komu i co chcę udowodnić, ale niech będzie. - Kobieta otwarła podręcznik w miejscu z przepisem na wywar żywej śmierci, po tym stanęła nieruchomo wpatrując się w kociołek, trochę czasu minęło zanim zabrała się do pracy. W szkole nie miała nigdy problemów z eliksirami, może nie była wybitna, ale szło jej dobrze. Później jej umiejętności znacznie się polepszyły, przez doświadczenie. Ale przez to, że nie robiła tego już bardzo długo miała wrażenie, że nic nie pamięta i chyba zgodziła się tylko dlatego, że chciała sobie udowodnić, że jeszcze coś potrafi. Na początku szło jej nie najlepiej. Świadczyła o tym między innymi mina mistrza eliksirów. Kobieta wahała się, jej ruchy były niezgrabne, nie wiedziała co robić, ale praca powoli posuwała się do przodu. Co jakiś czas przerywała, by wziąć łyk whisky. Po pewnym czasie jednak jej praca zaczęła być coraz bardziej spójna. Snape zauważył, że kobieta stosuje kilka skrótów, których i on używa, by praca szła szybciej. Niewątpliwie ma więc doświadczenie. Para z kociołka sprawił, że w chłodnym pomieszczeniu zaczęło robić się coraz cieplej. Przyczyniła się też do tego ilość wypitej przez obojga whisky. Bo i Snape już nalewał sobie trzecią szklankę trunku. Havens była w pełni skupiona na kociołku, przelała wywar z waleriany do zlewki i pozostawiła do odsączenia na 5 minut. W tym czasie Severus podał jej szklankę, do której uprzednio wlał whisky.

-Chcesz mnie upić? - Spytała biorąc szklankę. 

-Ty chcesz się upić, a ja cię nie powstrzymuję.

-Racja. - Elizabeth wzięła łyk i zerknęła do kociołka, eliksir nabrał gładką konsystencję koloru czarnej porzeczki, czarnowłosa widząc to skrzywiła się. -To tak miało wyglądać? - Snape wstał z fotela i zerknął do kociołka.

-Jak wypijesz jeszcze z dwie szklanki tej whisky, to sama para tego eliksiru nas zabije. Skoro już na tym etapie nie wiesz, czy dobrze ci idzie.

-Nie odzywaj się jak nie zamierzasz pomóc.

-Kontynuuj, zanim się zważy. - Mistrz eliksirów z powrotem usiadł na swoim miejscu. Elizabeth założyła za ucho kosmyk włosów, który pod wpływem gorącej pary wypadł ze starannego upięcia. 

-Kto by pomyślał, że kolejny raz będę zdawała owutemy z eliksirów. - Mruknęła wlewając do kociołka sok z  sopophorusa.

-Skup się Havens. 

-Oczywiście, profesorze. - Teraz dodała wywar ze zlewki, po tym zawiesiła się na kilka sekund, analizując fragment przepisu. Chwilę później mieszała już eliksir. Severus rozgrzany ognistą zdjął swoją charakterystyczną pelerynę, która upodabniała go do nietoperza i podszedł do kobiety, by przyjrzeć się z bliska zawartości kociołka.

-Nie przeszkadzaj mi. To mieszanie jest najgorsze... - Mruknęła czarnowłosa w pełnym skupieniu. Mijały kolejne minuty, kobieta teraz już nawet nie robiła sobie przerw by się napić, w pełnym skupieniu, mieszała i dodawała składniki. Mężczyzna ciągle stał przy niej śledząc jej każdy ruch. Dawno nie widział kogoś, kto z taką pasją przyrządza eliksir. Nie szło jej perfekcyjnie, ale było całkiem dobrze, w porównaniu do tego co  Snape widuje na co dzień, na sowich lekcjach. Przyglądanie się kobiecie było dla niego miłą odmianą. Elizabeth początkowo bardzo się obawiała, jednak teraz czuła się już dosyć pewnie. Przypomniała sobie jaką satysfakcję i przyjemność może dać warzenie eliksiru. Mimo wszystko obawiała się, że coś zrobi źle i wysadzi w powietrze pół gabinetu Snape'a, a ambicja nie pozwalała jej na upokorzenie się przed nim. Wzięła do ręki kieszonkowy zegarek i pozostawiła eliksir kontrolując czas. Z jej starannie upiętych włosów wystawało już kilka pofalowanych kruczoczarnych kosmyków.

-Teraz się okaże. - Nauczycielka wrzuciła do kociołka sproszkowany korzeń asfodelusa, eliksir nabrał bladoróżową barwę. - A kobieta uniosła kącik ust triumfalnie. Snape stanął za nią.

-Nie ciesz się za wcześnie. - Powiedział zza jej pleców przybliżając swoją twarz do jej ucha, z tej perspektywy głos mężczyzny był jeszcze bardziej jedwabisty i przeszywający niż zwykle, a może sprawił to alkohol i gorąc. 

-Ale już mam z czego.

-Tak sądzisz? - Severus mówiąc to mimowolnie zauważył z tyłu szyi kobiety niewielką bliznę, zresztą kolejna już. Zaintrygowało go to. Nie zdążył się jednak przyjrzeć, bo Havens odwróciła się do niego przodem. Czuła się nieco niekomfortowo przez to, że mężczyzna stoi tak blisko za nią. Jednak szybko okazało się, że to była zła decyzja, teraz tkwiła między stołem, a mężczyzną.

-Nie wysadziłam twojego gabinetu. To nie sukces?

-Mierny sukces. 

-Aczkolwiek wielu z twoich uczniów ma problem nawet z osiągnięciem tego.

-Ale oni nie biegają po korytarzu i nie przechwalają się swoimi umiejętnościami. 

-Bo boją się, że ich zawołasz do siebie i każesz to udowodnić. - Elizabeth założyła kosmyk za ucho wpatrując się mężczyźnie w oczy. 







Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz