LIII

5.3K 364 55
                                    

-Nie powinnam wam w żaden sposób pomagać, ze względu na to jakie macie podejście do mnie. - Oznajmiła wymachując zza biurka stertą papierów trzymanych w dłoni. - Ale skoro już przygotowałam te ćwiczenia to może macie ochotę się o nie pojedynkować. Z pewnością, po walce o mnie już macie wprawę. - Rzuciła jedwabiście spoglądając na stojących przed nią ślizgonów. Zdezorientowani wymienili spojrzenia nie wiedząc czy traktować słowa kobiety na poważnie. Zapadła głucha cisza, którą w końcu przerwało głośne uderzenie papierów, wypuszczonych z ręki kobiety, o biurko. Po czym znów zabrała głos. - No już, na co czekacie? Ja chętnie obejrzę ten pokaz. 

-Obawiam się, że nie mam przy sobie różdżki... nie była potrzebna na szlabanie... - Wyjąkał Collins ledwo słyszalnie.

-Jeśli do pana podejdę i znajdę ją przy panu to zapewniam, że będziemy rozmawiać inaczej. - W tym momencie usłyszeli szarpnięcie za klamkę, a w drzwiach pojawił się Snape z uniesioną brwią i dziwną miną na twarzy. Zmierzył wzrokiem uczniów, a potem spojrzał na kobietę przyglądającą mu się zza biurka z założonymi na piersi rękami. - Pukaj. - Mruknęła z niewielkim oburzeniem Elizabeth, po czym rozdzieliła stertę papierów na dwie części i wyciągnęła je w stronę obu chłopców. - Zejdźcie mi z oczu.

-Ależ nie przeszkadzajcie sobie, ja poczekam. - Oznajmił jedwabiście Snape, a Havens jedynie zgromiła spojrzeniem nastolatków, którzy woleli opuścić pokój w trybie natychmiastowym. Mimo tego, że ich opiekun zawsze stawał po ich stronie, nie mieli pewności, że również w tym przypadku tak będzie. 

-Długo sterczałeś pod drzwiami? - Spytała gdy tylko młodzieńcy wyszli.

-Wystarczająco długo. Jak się czujesz z tym, że dzieciaki się o ciebie biją. - Rzucił ze złośliwym uśmieszkiem.

-Nie denerwuj mnie. 

-Gdzieżbym śmiał. Załóżmy, że nic nie słyszałem, bo w przeciwnym razie musiałbym ich ukarać, a oboje wiem, że nie chcę. Ale twoje zaskakujące metody zastraszanie z pewnością im wystarczą.

-Gdybym wiedziała, że będziesz stał z uchem przystawionym do drzwi, pilnowałabym się bardziej. 

-Uprzedzałem, że zaczynamy lekcje w piątek wieczór, więc powinnaś się spodziewać. - Oznajmił, a kobieta spojrzała na niego unosząc brew.

-Lekcje? Myślałam, że się rozmyśliłeś, ale widocznie nie zastanawiałeś nad tym wystarczająco długo. 

-Wręcz przeciwnie, Havens. - Czarownica wstała z miejsca, po czym oparła się o biurko i chwilę przyglądając się mężczyźnie rzekła.

-To naprawdę zły pomysł. Musimy ćwiczyć, a wtedy dowiesz się o mnie różnych rzeczy. Nie chcę tego i uwierz mi, że ty też nie.

-Rozumiem, że wolisz trafić do Azkabanu?

-Wiesz, że nie o to chodzi.

-Więc nie zachowuj się jak twoi adoratorzy, Havens. 

-Niech będzie. - Rzuciła zrezygnowana.

-Oklumencja, czyli jak już ci z pewnością wiadomo, magiczna obrona umysłu przed penetracją z zewnątrz i uleganiem cudzym wpływom.

-Mam robić notatki? - Spytała nieco rozbawiona, pozą i tonem współpracownika.  

-Oczywiście, jeśli będziesz w stanie się nimi obronić. - Rzucił aksamitnie. Po czym kontynuował wcześniejszym tonem, godnym wykładowcy. - Wyjmij różdżkę i przygotuj się. - Po tych słowach sam wyciągnął różdżkę z wewnętrznej kieszeni szaty. Niebieskooka przyglądała mu się z ciągłym rozbawieniem.

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz