XXXI

7.3K 487 110
                                    

Długo patrzyli sobie w oczy, mężczyzna odgarnął opadający kobiecie na twarz kosmyk włosów, na co ona delikatnie uniosła kącik ust. Snape nie czekał długo, przybliżył się do Elizabeth i delikatnie musnął jej usta, kobieta odwzajemniła pocałunek z dużo większą namiętnością, zastygli w nim, nie mogąc się od siebie oderwać. 

Mistrz Eliksirów nagle otworzył oczy, znowu był w swoim wygodnym fotelu, w gabinecie, a na etażerce obok stała szklanka z niedopitym whisky, którą w sekundę opróżnił. 

-Cholera jasna... muszę w końcu przestać o tym myśleć... - Mruknął sam do siebie, minęło już kilka dni od wydarzenia w Wielkiej Sali, a Havens zachowywała się tak, jakby nic się nie wydarzyło, ale jego ciągle prześladowały myśli o pełnych, szkarłatnych ustach kobiety, jej błękitnych oczach... zapachu. W ciągu dnia udawało mu się je skutecznie tłumić, jednak w nocy, po łyku whisky, zaczynał myśleć... próbował zrozumieć to co się dzieje, do tej pory jedyną kobietą w jego życiu była Lily i nie dopuszczał do siebie myśli, że ktokolwiek, kiedykolwiek mógłby ją zastąpić. Snape odświeżył się i ruszył na poranny patrol korytarzy, a potem na śniadanie. Uczniowie jeszcze nie wrócili do szkoły, więc na sali panował stosunkowo spokój. Snape zajął miejsce, a po chwili w drzwiach zjawiła się Elizabeth z Minerwą, czarnowłosa nieznacznie skinęła do kilku nauczycieli na przywitanie, włączając w to Snape'a, podczas gdy Minerwa głośno przywitała wszystkich współpracowników. Nauczycielka numerologii nalała sobie czarnej kawy i wzięła łyk, po czym zerknęła na Snape'a, który siedział z wzrokiem wlepionym w podłogę. 

-Severusie. - Odezwała się dziwnie oficjalnym tonem. Jej głos wyrwał mistrza eliksirów z zamyślenia i spojrzał na nią z nieco przesadzoną niechęcią. -Potrzebuję eliksiru słodkiego snu i antidotum, skończyły się. -kontynuowała wcześniejszym tonem, od pewnego już czasu Severus nie przynosił kobiecie antidotum dwa razy dziennie, stwierdzili, że stan kobiety jest już na tyle dobry, że może sama zająć się dawkowaniem mikstury, poza tym w obecnej sytuacji, rzadsze widywanie się było dla obojga dobrym rozwiązaniem. 

-A co ja jestem, sprzedawca w sklepie z eliksirami? 

-Jesteś jedynymi mistrzem eliksirów na tej lokacji, to nie wystarczy? 

-Wieczór będą gotowe. 

-Niedługo skończą się ferie, czy zajmiesz się szlabanem Collinsa?

-Przecież już o tym rozmawialiśmy.

-Chcę się tylko upewnić, że takie idiotyczne zachowanie nie będzie tolerowane. Szczególnie w Slytherinie. - Mówiąc to czarnowłosa mimowolnie poprawiła swój naszyjnik. - Srebrnego węża, owiniętego wokół jej szyi, który skierowany był ku trójkątnemu, może nieco zbyt dużemu jak na profesorkę, mimo wszystko nie wulgarnemu dekoltowi.  

-Tak jak mówiłem, zajmę się tym, zaraz po feriach. Ty się nie powinnaś angażować w jego szlabany. 

-Jak uważasz, w końcu to ty jesteś opiekunem slytherinu. - Gdy skończyła zdanie wzięła łyk czarnej kawy i zaczęła rozglądać się po sali, dając Snape'owi do zrozumienia, że ich rozmowa już się zakończyła. Po śniadaniu wszyscy rozeszli się, aby cieszyć się wolnym od zajęć dniem, bo już tak niewiele ich zostało. Severus zajął się przeszukiwaniem półek z zapasami, ponieważ nie tylko Havens, ale również Pomfrey miał dostarczyć dziś potrzebne eliksiry, to też częściowo należało do jego pracy, więc niezależnie od tego czy mu się to podobało, czy nie, nie miał nic do powiedzenia. Natomiast nauczycielka numerologi, postanowiła poświęcić ten czas na poprawienie pozostałych wypracowań, coraz bardziej nie chciała być w tej szkole, mimo wszystko jednak miała wyrzuty sumienia, że przez chorobę zaniedbała uczniów, którzy i tak mimo wcześniejszych, systematycznych lekcjach nie wykazywali za dużego geniuszu, delikatnie mówiąc. Szybko jednak pożałowała, że wzięła się za to.

-Idioci, jeden większy od drugiego... - Mruknęła zdejmując okulary, w kształcie kocich oczu, które zwykle nosiła do czytania. - Nauczycielka, też mi coś, tyle jest innych możliwości, ktoś na pewno by mnie gdzieś zatrudnił. - Zerknęła zniesmaczona, na zegar, który wskazywał już na porę obiadową, całe szczęście, bo uratowało ją to od dalszego męczenia się z tym czymś, czego nawet nie można nazwać wypracowaniem. Wychodząc, jak to zwykle miała w zwyczaju, zerknęła w wielkie lustro, w srebrnej oprawie, stojące w rogu pokoju. Nic nie można było zarzucić jej wyglądowi, nawet niewielka irytacja malująca się na twarzy kobiety dodawała jej zmysłowości. Po obiedzie uczniowie szybko się rozeszli, żeby już niebawem wybiec na błonie i cieszyć się śnieżnobiałym puchem, którym były pokryte. Mimo, że wokół Hogwartu, były już dziesiątki śnieżnych figur i domków, tworzenie nowych nie znudziło jeszcze uczniów, tak samo jak bitwy na śnieżki, które były nieodzownym elementem każdego ich wyjścia z zamku. Nieco później przenosili swoje zabawy i wygłupy do wewnątrz szkoły. Havens, po poprawieni kolejnej tury wypracowań ruszyła do biblioteki, powoli zaczynała przygotowywać się do rozpoczęcia nauczania, po długiej przerwie. Przeglądała regały z książkami o numerologii, zastanawiając się, które z nich najlepiej nadadzą się do tego, aby uczniowie przygotowali z nich referaty i przedstawili je na lekcji, przed całą klasą. Gdy już zdobyła potrzebne informację, wyszła na korytarz, na którym gdzieniegdzie plątali się uczniowie, niektórzy rozmawiali w kącie inni grali w gry, ciągle dziwiło kobietę, że niektórzy bardziej upodobali sobie korytarz od dormitorium. Szła powoli z uniesioną głową, nie zwracając uwagi na uczniów, którzy od czasu do czasu, mijając ją, kiwali głowami lub głośno witali nauczycielkę. 

-Truman, złaź z tego okna. - Oznajmiła surowo, niewzruszona Elizabeth, ujrzawszy za zakrętem chłopaka wspinającego się po parapecie. Chłopiec wystraszony szybko zaskoczył z parapetu i wraz ze swoim kolegą i ze spuszczoną głową ruszył na drugą stronę zamku. Nauczycielka szła dalej, a jej oczom ukazały się dwie ubrane na czarno postacie, które dyskutowały o czymś na końcu korytarza. Jedną z nich był Snape, drugą natomiast był elegancko ubrany mężczyzna, z laską w ręku, w oczy rzucały się jego długie platynowe włosy, spięte z tyłu czarną wstążką. To nie na Snape'a, ale na drugiego mężczyznę, Havens zwróciła uwagę. Kobieta stanęła jak wryta, lecz stwierdziła, że nie zawróci. Wzięła oddech i z jej naturalnym wdziękiem i powagą ruszyła w stronę mężczyzn. Zdawało jej się, że jej obcasy stukają dużo głośniej niż zwykle, a dźwięk każdego jej kroku niesie się po całym zamku, mimo tego, że na korytarzach nie było cicho, nawet w tej części zamku można było dostrzec grupkę uczniów siedzących na ławce pod ścianą. Jednak jej odczucie nie było dalekie od prawdy, rytmiczny stukot obcasów zwrócił uwagę mężczyzn, którzy spojrzeli na kobietę, gdy ta była już całkiem blisko nich. Teraz już nie mogła się przy nich nie zatrzymać. 



Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz