Po ciężkim wieczorze, gdy eliksir zaczął działać Elizabeth w końcu miała chwilę by odpocząć. Poprawiła kolejną część esejów i zaczęła się krzątać po pokojach bez celu. Mimo tego, że była wycieńczona przez ból i gorączkę, którą na szczęście po paru godzinach udało jej się zbić, wiedziała, że nie da rady zasnąć. W głowie tłoczyło jej się za dużo myśli, między innymi dotyczących odbywającego się właśnie poszukiwania bestii. W momencie gdy kobieta niosła stertę papierów z gabinetu do sypialni, rozległo się pukanie do drzwi. Machnęła różdżką i drzwi się otwarły, o dziwo nie wypuściła z rąk papierów, kątem oka zobaczyła w drzwiach znajomą postać.
-Wejdź Severusie, zaraz przyjdę. - Kobieta powiedziała to i zniknęła za drzwiami do sypialni, w tym czasie mężczyzna wszedł do gabinetu i podszedł do biurka, na którym stał kosz róż.
-Czyżby nowy wiecheć? Nie mogę się przyzwyczaić do tych... dekoracji u ciebie. - Mężczyzna przyglądał się różą, a Elizabeth oparła się o futrynę i uśmiechnęła się.
-Nie dziwie się, skoro codziennie przebywasz w pomieszczeniu, pełnym słoików z dajmy na to... wnętrznościami zwierząt. - Havens uniosła brew. - A co do tych róż, nie uwierzysz, dostałam je od Collinsa, z siódmego roku.
-Ach tak? Zawsze był dobrym uczniem, a przynajmniej lepszym od całej reszty tych półgłówków, a w tym roku dzieje się z nim coś dziwnego. - Snape odwrócił się w stronę kobiety.
-Cholera, ty krwawisz. - Czarownica podeszła szybkim krokiem do mężczyzny i przejechała opuszkami palców po jego policzku, wzdłuż krwawiącego przecięcia. -Jak to się stało? Czy to... znaleźliście tę bestię?! - Ręka kobiety, która zatrzymała się na policzku Snape'a drżała.
-Uspokój się. - Snape powiedział stanowczo i spojrzał kobiecie w oczy. Delikatnie, złapał ją za nadgarstek, po czym odsunął jej dłoń od swojej twarzy. - Nie znaleźliśmy. - Na te słowa kobieta odetchnęła z ulgą.
-Ja... bałam się, że stanie się z tobą to co ze mną, a miałam na to nie pozwolić. Nikt więcej nie może ucierpieć przez to stworzenie. - Nauczycielka powiedziała cicho próbując się uspokoić, po tych słowach mężczyzna puścił nadgarstek kobiety, ale w dalszym ciągu stali od siebie na odległość dosłownie kilku cali.
-To niegroźny wypadek. Nie umrę. Nie panikuj.
-Usiądź. - Havens podeszła do szafki z której wyjęła eliksir na rany, a Snape usiadł niechętnie na fotelu przy kominku. Kobieta podeszła do niego.
-No widzę, że w końcu się zaopatrzyłaś w potrzebne eliksiry. Mam tylko nadzieję, że nie pochodzą one z moich zbiorów.
-Och gdzieżbym śmiała okradać mistrza eliksirów. - Kobieta uniosła kącik ust i schyliła się nad mężczyzną, po czym otarła, jego ranę gazą namoczoną w eliksirze. - Rana jest nieduża, ale nastraszyłeś mnie Severusie. Nie rób tak więcej... - Elizabeth spojrzała mężczyźnie w oczy, jego wzrok był chłodny i nie wyrażał kompletnie nic.
-A to czemu? Całkiem zabawnie wyglądałaś z przerażeniem w oczach. - Snape uniósł brew.
-Uważaj, żebyś ty zaraz nie miał przerażenia w oczach.
-Cóż za wyszukana groźba.
-Prawda? Opowiedz mi w końcu, co w związku z tymi poszukiwaniami? Udało wam się coś ustalić?
-Tylko tyle, że bestii nie ma w Zakazanym Lesie.
-Świetnie. - Powiedziała z ironią. - Jesteście pewni?
-Tak.
-W takim razie trzeba nasilić poszukiwania, w lesie nie sprawiała, aż takich kłopotów, a co jak uda się teraz w jakieś miejsce zamieszkiwane przez ludzi, dajmy na to na Hogsmeade...
-Dumbledore się już tym zajął. Odpuść sobie, ta sprawa już cię nie dotyczy. - Kobieta westchnęła i usiadła na jednym z ramion fotela, na którym siedział Snape.
-Nie dotyczy? Ode mnie się zaczęło. Czuję się odpowiedzialna za to. - Havens westchnęła martwo wpatrując się w ogień żarzący się w kominku. - Wiesz Severusie, zrobiłam w życiu dużo złych rzeczy. Mimo, że to już za mną, ciągle mam wyrzuty sumienia. I już chyba do końca życia będę usilnie próbowała ochronić cały wszechświat, tylko po to, żeby zakłócić te wyrzuty. I nie mam pojęcia dlaczego ci to mówię, to do mnie niepodobne- westchnęła, a mężczyzna chwilę się jej przyglądał po czym odezwał się.
-Wiesz, że dzieją się z tobą teraz różne rzeczy.
-Pewnie zaraz zacznę ci zdradzać wszystkie swoje sekrety.
-Cokolwiek byś nie mówiła, nie myśl, że będę tu siedział i słuchał cię całą noc.
-Całe szczęście. Severusie, czy na pewno nie potrafisz mi pomóc? Ja jestem w stanie wytrzymać ból fizyczny, ale to co dzieje się z moją psychiką to za dużo dla mnie...
-Gdybym umiał to już bym to dawno zrobił. Wiesz, że mam nakaz od Dumbledore'a. Na razie mogę ci co najwyżej, jak dotąd przynosić eliksiry. Nic innego nie jestem w stanie zrobić.
-Dlaczego ty go tak słuchasz?
-Dumbledore jest mądrym czarodziejem. Wie co robi.
-I tylko przez to na jego prośbę spędzasz, ze mną każdą wolną chwilę? Ostatnio nawet sama siebie irytuję, więc co dopiero musisz czuć ty.
-To nie jest twoja wina. - Po chwili ciszy odezwał się znowu. - Nie odczułem dużej różnicy, już wcześniej byłaś okropnie irytująca.
-I tak poznałeś moją lepszą wersję Severusie.
-Ciężko w to uwierzyć. - Mężczyzna powiedział jedwabiście, a kobieta wstała i jeszcze raz przetarła gazą już mniej widoczną ranę Snape'a, na ten gest mężczyzna skrzywił się lekko.
-Już wyglądasz dużo lepiej, jeszcze jakbyś włosy umył... - Nauczycielka uniosła kącik ust, a mistrz eliksirów prychnął.
-Czyżbym była pierwszą osobą, która ci to sugeruje? - Kobieta z uśmiechem uniosła brew.
-Bynajmniej. - Mężczyzna wstał.
-A powiesz mi w końcu jak to się stało? - Elizabeth spojrzała na policzek mężczyzny, na którym rana już była prawie niewidoczna.
-Idiotyczna sytuacja. Wnykopieńki. - Na te słowa kobieta pokręciła głową z lekkim rozbawieniem.
-I wy chcieliście bestię obezwładnić, oj Severusie.
-Ciekawe czy w naszej sytuacji też byś była taka cwana Havens?
-Ciężko mi stwierdzić skoro nie wiem jak ta sytuacja wyglądała. - Elizabeth syknęła z bólu i zacisnęła dłoń w pięść.
-Usiądź. - Powiedział stanowczo Snape, czarnowłosa zrobiła to co wskazał mężczyzna i zaczęła głęboko oddychać, a on przywołał różdżką eliksir i podał nauczycielce, ta wyciągnęła drżącą rękę w stronę fiolki, jednak nie była w stanie jej utrzymać, na szczęście Snape podtrzymał fiolkę zanim ta spadła na ziemię i pomógł kobiecie wypić eliksir. Mistrz eliksirów odłożył fiolkę na bok i przykucnął przy fotelu, na którym siedziała kobieta, chciał ją mieć na oku do czasu gdy eliksir zacznie działać. Elizabeth zamknęła oczy, a z bólu zaczęły płynąć jej łzy po policzkach. W pewnym momencie Snape złapał ją za rękę. Po kilkunastu minutach kobieta uspokoiła się i otwarła oczy.
-Już dobrze. - Powiedział Snape cicho, a Havens lekko kiwnęła, przez chwilę jeszcze milczeli trzymając się za ręce. Po czym profesor znowu się odezwał.
-Powinnaś się położyć. - Powiedział już swoim naturalnym tonem.
-Tak... - Profesor pomógł jej wstać i zaprowadził ją do łóżka.
-Idź do siebie Severusie. - Kobieta powiedziała słabym głosem, mężczyzna chwilę milczał, doszedł do wniosku, że przez najbliższe godziny nic nie powinno się jej dziać po wypiciu eliksiru, postanowił dać więc jej trochę prywatności.
-Zostawiam ci eliksir. - Położył fiolkę na jej stoliku nocnym. - Za kilka godzin przyjdę sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku. Masz się nie ruszać z łóżka, spróbuj zasnąć. - Po tych słowach Snape udał się do swojego gabinetu zostawiając nauczycielkę samą.
CZYTASZ
Czarne szaty ||Severus Snape
FanfictionElizabeth Havens to niezwykle atrakcyjna kobieta, która rozpoczyna pracę jako nauczycielka w Hogwarcie. Już od pierwszego dnia w szkole zmuszona jest do współpracy ze znienawidzonym przez uczniów Profesorem Snape'm. Między nauczycielami tworzy się d...