XVIII

7.1K 491 115
                                    

Po ciężkim wieczorze, gdy eliksir zaczął działać Elizabeth w końcu miała chwilę by odpocząć. Poprawiła kolejną część esejów i zaczęła się krzątać po pokojach bez celu. Mimo tego, że była wycieńczona przez ból i gorączkę, którą na szczęście po paru godzinach udało jej się zbić, wiedziała, że nie da rady zasnąć. W głowie tłoczyło jej się za dużo myśli, między innymi dotyczących odbywającego się właśnie poszukiwania bestii. W momencie gdy kobieta niosła stertę papierów z gabinetu do sypialni, rozległo się pukanie do drzwi. Machnęła różdżką i drzwi się otwarły, o dziwo nie wypuściła z rąk papierów, kątem oka zobaczyła w drzwiach znajomą postać. 

-Wejdź Severusie, zaraz przyjdę. - Kobieta powiedziała to i zniknęła za drzwiami do sypialni, w tym czasie mężczyzna wszedł do gabinetu i podszedł do biurka, na którym stał kosz róż.

-Czyżby nowy wiecheć? Nie mogę się przyzwyczaić do tych... dekoracji u ciebie. - Mężczyzna przyglądał się różą, a Elizabeth oparła się o futrynę i uśmiechnęła się. 

-Nie dziwie się, skoro codziennie przebywasz w pomieszczeniu, pełnym słoików z dajmy na to...  wnętrznościami zwierząt. - Havens uniosła brew. - A co do tych róż, nie uwierzysz, dostałam je od Collinsa, z siódmego roku. 

-Ach tak? Zawsze był dobrym uczniem, a przynajmniej lepszym od całej reszty tych półgłówków, a w tym roku dzieje się z nim coś dziwnego. - Snape odwrócił się w stronę kobiety.

-Cholera, ty krwawisz. - Czarownica podeszła szybkim krokiem do mężczyzny i przejechała opuszkami palców po jego policzku, wzdłuż krwawiącego przecięcia. -Jak to się stało? Czy to... znaleźliście tę bestię?! - Ręka kobiety, która zatrzymała się na policzku Snape'a drżała.

-Uspokój się. - Snape powiedział stanowczo i spojrzał kobiecie w oczy. Delikatnie, złapał ją za nadgarstek, po czym odsunął jej dłoń od swojej twarzy. - Nie znaleźliśmy. - Na te słowa kobieta odetchnęła z ulgą.

-Ja... bałam się, że stanie się z tobą to co ze mną, a miałam na to nie pozwolić. Nikt więcej nie może ucierpieć przez to stworzenie. - Nauczycielka powiedziała cicho próbując się uspokoić, po tych słowach mężczyzna puścił nadgarstek kobiety, ale w dalszym ciągu stali od siebie na odległość dosłownie kilku cali. 

-To niegroźny wypadek. Nie umrę. Nie panikuj.

-Usiądź. - Havens podeszła do szafki z której wyjęła eliksir na rany, a Snape usiadł niechętnie na fotelu przy kominku. Kobieta podeszła do niego.

-No widzę, że w końcu się zaopatrzyłaś w potrzebne eliksiry. Mam tylko nadzieję, że nie pochodzą one z moich zbiorów. 

-Och gdzieżbym śmiała okradać mistrza eliksirów. - Kobieta uniosła kącik ust i schyliła się nad mężczyzną, po czym otarła, jego ranę gazą namoczoną w eliksirze. - Rana jest nieduża, ale nastraszyłeś mnie Severusie. Nie rób tak więcej... - Elizabeth spojrzała mężczyźnie w oczy, jego wzrok był chłodny i nie wyrażał kompletnie nic.

-A to czemu? Całkiem zabawnie wyglądałaś z przerażeniem w oczach. - Snape uniósł brew.

-Uważaj, żebyś ty zaraz nie miał przerażenia w oczach. 

-Cóż za wyszukana groźba.

-Prawda? Opowiedz mi w końcu, co w związku z tymi poszukiwaniami? Udało wam się coś ustalić?

-Tylko tyle, że bestii nie ma w Zakazanym Lesie.

-Świetnie. - Powiedziała z ironią. - Jesteście pewni? 

-Tak.

-W takim razie trzeba nasilić poszukiwania, w lesie nie sprawiała, aż takich kłopotów, a co jak uda się teraz w jakieś miejsce zamieszkiwane przez ludzi, dajmy na to na Hogsmeade...

-Dumbledore się już tym zajął. Odpuść sobie, ta sprawa już cię nie dotyczy. - Kobieta westchnęła i usiadła na jednym z ramion fotela, na którym siedział Snape. 

-Nie dotyczy? Ode mnie się zaczęło. Czuję się odpowiedzialna za to. - Havens westchnęła martwo wpatrując się w ogień żarzący się w kominku. - Wiesz Severusie, zrobiłam w życiu dużo złych rzeczy. Mimo, że to już za mną, ciągle mam wyrzuty sumienia. I już chyba do końca życia będę usilnie próbowała ochronić cały wszechświat, tylko po to, żeby zakłócić te wyrzuty. I nie mam pojęcia dlaczego ci to mówię, to do mnie niepodobne- westchnęła, a mężczyzna chwilę się jej przyglądał po czym odezwał się. 

-Wiesz, że dzieją się z tobą teraz różne rzeczy. 

-Pewnie zaraz zacznę ci zdradzać wszystkie swoje sekrety.

-Cokolwiek byś nie mówiła, nie myśl, że będę tu siedział i słuchał cię całą noc.

-Całe szczęście. Severusie, czy na pewno nie potrafisz mi pomóc? Ja jestem w stanie wytrzymać ból fizyczny, ale to co dzieje się z moją psychiką to za dużo dla mnie...

-Gdybym umiał to już bym to dawno zrobił. Wiesz, że mam nakaz od Dumbledore'a. Na razie mogę ci co najwyżej, jak dotąd przynosić eliksiry. Nic innego nie jestem w stanie zrobić.

-Dlaczego ty go tak słuchasz? 

-Dumbledore jest mądrym czarodziejem. Wie co robi.

-I tylko przez to na jego prośbę spędzasz, ze mną każdą wolną chwilę? Ostatnio nawet sama siebie irytuję, więc co dopiero musisz czuć ty.

-To nie jest twoja wina. - Po chwili ciszy odezwał się znowu. - Nie odczułem dużej różnicy, już wcześniej byłaś okropnie irytująca.

-I tak poznałeś moją lepszą wersję Severusie. 

-Ciężko w to uwierzyć. - Mężczyzna powiedział jedwabiście, a kobieta wstała i jeszcze raz przetarła gazą już mniej widoczną ranę Snape'a, na ten gest mężczyzna skrzywił się lekko. 

-Już wyglądasz dużo lepiej, jeszcze jakbyś włosy umył... - Nauczycielka uniosła kącik ust, a mistrz eliksirów prychnął. 

-Czyżbym była pierwszą osobą, która ci to sugeruje? - Kobieta z uśmiechem uniosła brew.

-Bynajmniej. - Mężczyzna wstał.

-A powiesz mi w końcu jak to się stało? - Elizabeth spojrzała na policzek mężczyzny, na którym rana już była prawie niewidoczna.

-Idiotyczna sytuacja. Wnykopieńki. - Na te słowa kobieta pokręciła głową z lekkim rozbawieniem.

-I wy chcieliście bestię obezwładnić, oj Severusie. 

-Ciekawe czy w naszej sytuacji też byś była taka cwana Havens? 

-Ciężko mi stwierdzić skoro nie wiem jak ta sytuacja wyglądała. - Elizabeth syknęła z bólu i zacisnęła dłoń w pięść.

-Usiądź. - Powiedział stanowczo Snape, czarnowłosa zrobiła to co wskazał mężczyzna i zaczęła głęboko oddychać, a on przywołał różdżką eliksir i podał nauczycielce, ta wyciągnęła drżącą rękę w stronę fiolki, jednak nie była w stanie jej utrzymać, na szczęście Snape podtrzymał fiolkę zanim ta spadła na ziemię i pomógł kobiecie wypić eliksir. Mistrz eliksirów odłożył fiolkę na bok i przykucnął przy fotelu, na którym siedziała kobieta, chciał ją mieć na oku do czasu gdy eliksir zacznie działać. Elizabeth zamknęła oczy, a z bólu zaczęły płynąć jej łzy po policzkach. W pewnym momencie Snape złapał ją za rękę. Po kilkunastu minutach kobieta uspokoiła się i otwarła oczy.

-Już dobrze. - Powiedział Snape cicho, a Havens lekko kiwnęła, przez chwilę jeszcze milczeli trzymając się za ręce. Po czym profesor znowu się odezwał. 

-Powinnaś się położyć. - Powiedział już swoim naturalnym tonem. 

-Tak... - Profesor pomógł jej wstać i zaprowadził ją do łóżka. 

-Idź do siebie Severusie. - Kobieta powiedziała słabym głosem, mężczyzna chwilę milczał, doszedł do wniosku, że przez najbliższe godziny nic nie powinno się jej dziać po wypiciu eliksiru, postanowił dać więc jej trochę prywatności. 

-Zostawiam ci eliksir. - Położył fiolkę na jej stoliku nocnym. - Za kilka godzin przyjdę sprawdzić czy wszystko z tobą w porządku. Masz się nie ruszać z łóżka, spróbuj zasnąć. - Po tych słowach Snape udał się do swojego gabinetu zostawiając nauczycielkę samą. 

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz