LXXII

4.6K 338 272
                                    

Po powrocie do kwatery, Elizabeth przekąsiła coś i nawet udało jej się zdrzemnąć. Ostatnio przychodziło jej to z dużą łatwością, nawet mimo dręczących ją myśli. Gdy obudziła się, była już późna noc. Wtedy słowa Dumbledore'a uderzyły w nią i wróciła myślami do pianina, znajdującego się w pokoju nauczycielskim. Można powiedzieć, że na tym instrumencie grała jeszcze zanim nauczyła się mówić. To właśnie ojciec, nauczył ją gry na fortepianie i często spędzali wieczory na wspólnej grze. Uwielbiała to. Lecz gdy jej rodzice zginęli, nie potrafiła do tego wrócić. Ten instrument przypominał jej o ojcu, rodzinie, o wszystkim co straciła. Aby zaoszczędzić sobie cierpienia związanego z tymi wspomnieniami postanowiła, że już nigdy nie zagra. Ale może dyrektor miał rację, może w końcu nadszedł ten czas, żeby się przełamać. Zaakceptować przeszłość. Owinęła się szalem i impulsywnie wyszła z kwatery, oświetlając różdżką ciemne korytarze, aż w końcu dotarła do pokoju nauczycielskiego. Zapaliła kilka świeczek i usadowiła się przy instrumencie. Gdy podniosła klapę i ujrzała klawiaturę, długo wpatrywała się w nią bez ruchu. W końcu odważyła się położyć na niej dłonie, delikatnie badając dotykiem klawisze, a jej serce przyspieszyło. Długo siedziała, próbując sobie coś przypomnieć, w końcu nieśmiało zagrała kilka akordów, a po tym było już dużo łatwiej. Udało jej się nawet odtworzyć z pamięci fragment jednego z jej ulubionych utworów, co prawda nie było to perfekcyjne wykonanie, ale była w szoku, że jeszcze pamięta. Nieoczekiwanie, naciskając na klawisze, poczuła jakiś spokój. Brakowało jej tego. Wygrała ostatnie nudy i podniosła wzrok, a w drzwiach ujrzała ciemną sylwetkę. Uniosła brew, spoglądając na czarną postać, która wyłoniła się z mroku i zbliżyła do kobiety. 


-Ty w ogóle sypiasz?- Mruknęła, unosząc kącik ust i czując jak dłoń Severusa, który właśnie znalazł się za nią, ląduje na jej ramieniu. 

-Zdarza się. 

-Kiepsko mi idzie.

-Mogło być lepiej. Słyszałem, że odmówiłaś grania kolęd, dyrektor był niepocieszony. 

-A ty od kiedy zajmujesz się plotkowaniem?

-Prawdopodobnie od dzisiaj.  - Mruknął obojętnie, po czym przeczesał dłonią kruczoczarne włosy nauczycielki.

-Myślałam, że już nic nie pamiętam, dlatego odmówiłam.

-Dlaczego przestałaś grać? Z twoich wspomnień wynikało, że bardzo to lubiłaś.

-Za bardzo przypominało mi to o ojcu. Ale w końcu muszę zaakceptować to co się stało, przecież jestem dorosła. - Odparła wpatrując się w klawiaturę. 

-Spróbuj jeszcze raz. - Powiedział cicho, po czym przyciągnął krzesło i usiadł obok czarownicy, wlepiając w nią wzrok. Ta zerknąwszy na niego, znów zwróciła wzrok w stronę instrumentu, chwilę się wahała, bo ciągle nie dowierzała, że pamięta co nieco. Zaczęła niepewnie grać wstęp do Sonaty Księżycowej, Severus przez chwilę wpatrywał się w jej dłonie i palce, aż w końcu przeniósł wzrok na jej twarz. Z początku profesorka myliła się, ale w pewnym momencie to nieomal ustało. Spokojna melodia wypełniła pomieszczenie, a Snape zafascynowany czarnowłosą, nieoczekiwanie założył jej kosmyk włosów za ucho, nieco rozproszyło ją to i oderwawszy dłonie od pianina, zwróciła wzrok w stronę mężczyzny.

-Co z Poppy? - Spytał.

-Nie przejmuj się nią, zatrzyma to dla siebie. Jestem tego pewna. 

-Skoro tak uważasz. - Rzucił jedwabiście i położył dłoń na udzie kobiety, nie spuszczając jej z oczu. Ta nieoczekiwanie wstała i odezwała się niepewnie. 

-Pójdę już, jestem naprawdę zmęczona. - Na te słowa mistrz Eliksirów uniósł brew, a do Havens dotarło, że jej zachowanie z pewnością wydało się mężczyźnie dziwne, więc nim wyszła, delikatnie pocałowała go w policzek i ruszyła do drzwi. 

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz