Kolejnego dnia Elizabeth czytając sięgnęła po pudełko czekoladek, odłożyła książkę, po czym odpakowała je, wyglądały znakomicie, jednak nie wiadomo czemu kobieta czuła niepokoju. Gdy już wzięła jedną z czekoladek do ręki, wzdrygnęła się. Ciągle miała wątpliwości, co do bezinteresowności chłopaka. Podejrzliwie powąchała czekoladkę i wszystko byłoby dobrze, gdyby prócz kawy nie wyczuła jeszcze pergaminu, gabinetu Snape'a i kilku innych rzeczy. Długo nie myślała, umiała przecież poznać zapach amortencji, wiedziała co w niej czuje, jedynym niepasującym elementem był zapach, który czuje zawsze gdy wchodzi do gabinetu Snape'a. Oburzenie jakie ją ogarnęło nie dało jej jednak zastanawiać się nad tym, zerwała się z łóżka i ruszyła wścieła z pudełkiem czekoladek w ręku, do gabinetu Snape'a. Już kilka sekund później znalazła się przed drzwiami, które otworzyła zaklęciem i wparowała do środka bez słowa. Mistrze eliksirów siedział przy biurku czytając eseje, gdy nauczycielka otworzyła z hukiem drzwi podniósł wzrok zza kartki i spojrzał na nią pogardliwie. Havens podeszła do biurka, po czym rzuciła na nie otwarte pudełko czekoladek. Snape przeniósł wzrok z kobiety na przedmiot, który właśnie uderzył o biurko.
-Co robisz Havens?! - Warknął.
-Powąchaj. - Powiedziała ostro.
-Wróć jak wytrzeźwiejesz.
-Snape, powąchaj.
-Na cholerę mam wąchać jakiś wyrób czekoladowy, Havens? - Powiedział tym samym nieprzyjemnym tonem, którym przywitał kobietę. - Nauczycielka nic już nie powiedziała tylko patrzyła na mężczyznę surowo, ten w końcu wziął jedną z czekoladek i powąchał niechętnie, krzywiąc się. - Jak mam cokolwiek wyczuć przez te twoje perfumy. - Mruknął wzgardliwie, gdy jednak zaczął wyczuwać inne zapachy i dotarło do niego, że nadzienie jest amortencją, wyraz jego twarzy nieznacznie się zmienił, a w jego głowie pojawiło się wiele pytań. Począwszy od tego dlaczego wyczuł w eliksirze zapach perfum kobiety.
-Nie chciałam tego słyszeć, Snape.
-Co to ma być?
-Taki dostałam prezent.
-A co ja mam z tym wspólnego?
-Dostałam od Collinsa czekoladki z amortencją, właśnie trzymasz jedną z nich. Nie zamierzam się z nim użerać sama, a ty w końcu jesteś opiekunem jego domu i bardzo mną gardzisz, gdy odbieram mu punkty, a więc proszę bardzo, daję ci wolną rękę, zajmij się tym. - Powiedziała zjadliwie kobieta, a Snape uniósł brew.
-Skąd wiesz, że to on?
-Podpisał się. - Powiedziała kpiąco. - Zresztą nie trzeba być geniuszem, żeby połączyć fakty. Lata za mną od pierwszego tygodnia. Informuję cię Snape, że jeśli ty nic z tym nie zrobisz, to ja zrobię i nawet nie próbuj mi urządzać awantur.
-Nie zamierzam. Ale najpierw muszę mieć pewność, że to on. Zaczekaj, zaraz go tu przyprowadzę. -Severus wstał z miejsca i po chwili zniknął za drzwiami. Elizabeth głośno wypuściła powietrze i oparła się o biurko. W tym czasie Snape ruszył do pokoju wspólnego ślizgonów i już po chwili był w drodze powrotnej do gabinetu, a za nim szybkim krokiem szedł Collins, nic nie podejrzewając, gdy weszli do pomieszczenia chłopakowi nieco zrzedła mina, starał się jednak tego nie okazywać.
-Dzień dobry, pani profesor. - Powiedział z udawaną uprzejmością i spojrzał na Snape'a. - A więc, czemu mnie pan tu sprowadził?
-A może ty mi to powiesz? - Powiedział nauczyciel przeszywając chłopaka chłodnym spojrzeniem.
-Chodzi o moje zaniedbywanie numerologii? - Victor zerknął na nauczycielkę. - To się zmieni.
-Nie wszyscy muszą być wszechstronnie utalentowani panie Collins. - Oznajmiła Havens z nienaturalną uprzejmością. - Niektórzy są dobrzy w eliksirach, a inni w numerologii.
CZYTASZ
Czarne szaty ||Severus Snape
FanfictionElizabeth Havens to niezwykle atrakcyjna kobieta, która rozpoczyna pracę jako nauczycielka w Hogwarcie. Już od pierwszego dnia w szkole zmuszona jest do współpracy ze znienawidzonym przez uczniów Profesorem Snape'm. Między nauczycielami tworzy się d...