XXXV

6.3K 454 119
                                    

Kilka dni później do szkoły przybyli urzędnicy z Ministerstwa, w celu przeprowadzenia, dawno już zapowiedzianej kontroli. Między innymi sprawdzali stan sali, oraz przyglądali się lekcjom prowadzonym przez profesorów, często robiąc notatki lubi zadając trywialne pytania. Gdy Havens ruszyła do swojej sali, by zacząć trzecią w tym dniu lekcję, spodziewała się, że również i u niej może pojawić się któryś z urzędników. Nie zdziwiła się, gdy ujrzała Malfoya idącego w jej stronę. Mężczyzna jak zwykle pocałował dłoń kobiet na przywitanie. 

-A więc ty jesteś tym szczęśliwcem, który będzie mógł oceniać prowadzoną przeze mnie lekcję?

-Na to wygląda. 

-A więc zapraszam. - Elizabeth wskazała na drzwi. Cała lekcja przebiegła tak, jakby na zajęciach nie było urzędnika. Nauczycielka numerologii nie wahała się dawać punktów, ani ich odbierać. Być może jej naturalność, wynikała z tego, że znała urzędnika, a może nie miało to znaczenia. Po prostu nie zależało jej na tym, co ktoś o niej napisze w papierach. Gdy już wszyscy uczniowie wyszli z klasy, Lucjusz wstał z krzesła i  podszedł do biurka, a Elizabeth zerknęła na niego zza pergaminu.

-Jakieś uwagi? - Spytała i uniosła kącik ust.  

-To była tylko formalność, od początku wiedziałem, że nie będę miał żadnych zastrzeżeń.

-Przyznaj, że to nie był przypadek, że akurat ty trafiłeś na moją lekcję.

-Oczywiście, że nie. Nie mogłem oprzeć się pokusie, zobaczenia cię w akcji i nie zawiodłem się. 

-To chyba ja powinnam ci się podlizywać, w końcu to ty mnie oceniasz. - Kobieta odłożyła kartkę, którą trzymała, na stertę innych prac i wstała.

-Masz rację. - Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i oboje skierowali się w stronę wyjścia. - Gdy u ciebie byłem ostatnio, wychodząc  wpadłem na Severus'a, dobrze ci się z nim pracuje?

-A to pytanie jest służbowe czy prywatne?

-Myślę, że prywatne.

-Dobrze się znacie? - Spytała Elizabeth, idąc wolno, długim korytarzem, obok mężczyzny.

-Nie tak dobrze jak z tobą. Poznaliśmy się w Hogwarcie i od tamtego czasu mamy kontakt, ale nie odpowiedziałaś na moje pytanie. O wilku mowa. - Blondyn uniósł brew, ujrzawszy idącego w ich stronę nauczyciela eliksirów.

-Kogo moje oczy widzą. Nadzwyczaj często się tu ostatnio pojawiasz. - Odezwał się Snape i uniósł kącik ust. 

-Miło cię widzieć Severusie. - Malfoy uśmiechnął się. - Takie mam obowiązki. Właśnie o tobie rozmawialiśmy. 

-Ach tak? - Profesor uniósł brew i spojrzał na czarnowłosą. 

-Lucjusz pytał o to jak nam się układa współpraca. 

-Masz szczęście Severusie, że pracujesz z taką kobietą. 

-Doprawdy? - Odezwał się Snape, patrząc to na Malfoya, to na Havens.

-Chyba zapomniałeś, że jesteś tutaj służbowo, Lucjuszu. Chyba, że częścią twojej pracy jest robienie mi reklamy. - Elizabeth uśmiechnęła się zalotnie.

-Po części tak, ale masz rację mam jeszcze trochę do zrobienia, muszę was pożegnać. - Powiedziawszy to pocałował kobietę w dłoń i zwrócił się do Snape'a. - Severusie, wpadnij do nas w weekend. Tak dawno nas nie odwiedzałeś.

-Nic nie obiecuję. - Powiedział profesor. Chwilę po tych słowach blondyn zniknął za zakrętem.

-Skąd się znacie? - Spytał Snape, a Elizabeth uśmiechnęła się pogardliwie.

-A więc teraz masz odwagę spytać wprost? Szkoda, że wcześniej na to nie wpadłeś. - Powiedziała zjadliwie, lecz z jej naturalną nutą flirtu w głosie i ruszyła w stronę wielkiej sali, ignorując mężczyznę, który i tak nie wiedział co odpowiedzieć, by nie pogorszyć, wystarczająco napiętej sytuacji między nimi. 

Od tego momentu Elizabeth starała się za wszelką cenę unikać Snape'a. Znowu. Tym razem jednak trwało to naprawdę długo. Po pewnym czasie mężczyzna również zaczął to robić. Przez ponad miesiąc nie zamienili ze sobą ani słowa, z dnia na dzień coraz bardziej oddalali się od siebie.  Jednak, dla obojga było to trudne. Snape zamiast przestać myśleć o kobiecie, zaczął to robić jeszcze częściej. Natomiast Elizabeth trochę ulżyło, wolała nie mieć z mężczyzną żadnego kontaktu, niż dalej brnąć w tę chorą relację. Mimo wszystko brakowało jej rozmów z mężczyzną, nawet jeśli były banalne. Tęskniła nawet za jego ironicznymi uwagami. Już jakiś czas temu zabrakło jej antidotum, jednak nie chciała prosić o nie mistrza eliksirów. Poza tym, nie odczuła różnicy w swoim samopoczuciu. Może to był odpowiedni czas, aby przestać je brać. Nawet na wielkiej sali, siadała z dala od Severus'a, aby uniknąć jakiejkolwiek rozmowy, czy nawet spojrzenia. Gdy dzisiejszego wieczoru udała się na kolację, ku jej zdziwieniu jej "nowe" miejsce było zajęte, a jedyne jakie pozostało, było oczywiście, nie gdzie indziej, jak obok mistrza eliksirów. Tam gdzie zwykła siedzieć, przed miesiącem. Niechętnie usiadła na miejscu, nie spojrzawszy nawet na Snape'a i nalała sobie czarnej kawy. Był to jedyny napój, który mogła pić o każdej porze dnia i nocy, czasem nawet zastępował jej posiłki. Severus poczuł się nieco dziwnie, gdy kobieta, po takim czasie usiadła obok niego, gdy znowu była tak blisko, że mógł poczuć zapach jej perfum. Starał się skupić na jedzeniu, jednak szybko jego uwagę przyciągnął nadgarstek kobiety. Spod czarnego rękawa dało się dostrzec fragment siniaka, tego sprzed miesiąca. Wyglądał praktycznie identycznie jak na samym początku. Ciężko mu było powstrzymać zdziwienie, niemożliwe żeby siniak utrzymywał się aż tak długo. Coś jest nie tak. Powstrzymał się jednak od jakiegokolwiek komentarza i szybko wrócił do posiłku, aby nauczycielka nie zauważyła jak lustruje jej rękę. Przez resztę kolacji rozmyślał o tym co mogło zatrzymać proces gojenia. Czuł się odpowiedzialny za czarnowłosą, co nasilał fakt, iż właśnie on był sprawcą tego siniaka. W pewnym sensie Elizabeth od dawna nie była mu obojętna. 

Jak tylko Havens wyszła z sali, ruszył za nią. Tym razem postanowił schować swoją dumę do kieszeni. Nie miał wyjścia, jeśli chciał jej pomóc. Udało mu się ją dogonić dopiero w lochach. Wiedział, że nauczycielka numerologii nie będzie chciała z nim rozmawiać. Stanął więc przed drzwiami do jej kwatery, uniemożliwiając jej wejście. Elizabeth w końcu spojrzała na mężczyznę z irytacją, jednak nie odezwała się, więc w końcu zrobił to mężczyzna. 

-Co z twoim nadgarstkiem?

-A co ma być? - Spytała od niechcenia, a profesor poczuł ścisk w żołądku i zamilkł na chwilę. Długo nie słyszał głosu Havens i nie zdawał sobie sprawy, że tak za nim tęsknił, aż do teraz. W końcu jednak kontynuował.

-To nienormalne, że siniak trzyma się tak długo.

-A co cię to obchodzi, Snape?

-Już wiele razy powtarzałem, że nie mam zamiaru mieć cię na sumieniu. 

-To może czas najwyższy przestać to powtarzać. Chcę wejść. 

-Pokaż ten nadgarstek. 

-No chyba sobie kpisz. Zejdź mi z oczu. 

-Nie utrudniaj mi z łaski swojej. - Powiedział jedwabiście. Gdy kobieta, zrezygnowana, chciała z powrotem ruszyć w stronę schodów, mężczyzna nie dał za wygraną i złapał ją za przedramię, nie pozwalając jej odejść.






Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz