W ciągu kolejnych dni stan Elizabeth znacznie się pogorszył. Przez to Snape coraz częściej u niej przesiadywał, ale teraz już nie tylko on, również Poppy stała się częstym gościem w kwaterach czarnowłosej. Młoda nauczycielka całe dnie leżała w łóżku wycieńczona przez wysoką gorączkę, stany lękowe, ból całego ciała i wiele innych symptomów. Wszystko to powodowało, że każde wyjście z łóżka stało się dla niej ogromną trudnością. Ministerstwo ograniczyło poszukiwania, gdyż po tylu dniach ciągle nie udało im się znaleźć żadnego śladu przebywania na tych terenach bestii. Natomiast pielęgniarka skonsultowała się z medykami ze Świętego Munga w sprawie Elizabeth, jednak i oni nie byli w stanie pomóc.
Tego dnia jak zwykle po lekcjach do Havens przyszedł Snape z wieczorną dawką eliksirów. Nie pomagały one kobiecie w stu procentach, ale dawały trochę czasu na to by odetchnęła od tej ciągłej męki. Piła je kilka razy dziennie. Mężczyzna zapukał i wszedł do sypialni kobiety nie czekając na zaproszenie. Tym razem jednak nie wynikało to z braku kultury, po prostu wiedział, że nie jest ona w stanie mu odpowiedzieć. Elizabeth wyglądała bardzo słabo, była blada, obolała, a po jej policzkach płynęły łzy.
-Przyniosłem eliksiry. - Oznajmił mężczyzna i podszedł do łóżka.
-Dziękuję. - Wyszeptała kobieta słabym głosem i z trudem podniosła się lekko, była bardzo słaba więc mężczyzna pomógł jej w wypiciu eliksiru i odłożywszy fiolkę na stolik nocny, przywołał zaklęciem fotel i usiadł obok łóżka czarnowłosej. Ta położyła się i głęboko oddychając czekała, aż eliksir zacznie działać. Po upływie kilkunastu minut spojrzała na profesora.
-Poppy ciągle nalega, żeby przenieść mnie do skrzydła. - Powiedziała po chwili drżącym głosem. - Może to dobry pomysł, odciążyłoby cię to trochę.
-Wiesz, że jeśli chodzi o mnie to nic to nie zmieni.
-Ale siedzenie ze mną i czytanie mi książek nie jest twoim obowiązkiem. - Czarnowłosa wzięła głęboki oddech i kontynuowała słabo. - Masz tylko zadbać o to, żebym przeżyła do czasu, aż Dumbledore zmieni polecenie, - Z trudem uniosła kącik ust.
-Masz rację, ale żebym tego dopilnował muszę przy tobie chwilę posiedzieć, a książki czytam dla siebie, nie dla ciebie.
-Skoro tak przedstawiasz sprawę...
-Spałaś?
-Mówiłam ci już Severusie i w dalszym ciągu nic się nie zmieniło. Nie mogę zasnąć, a jak już mi się uda to od razu widzę... męczą mnie koszmary.
-Nie ułatwiasz mi mojego zadania.
-Mówisz tak, jakbym sama sobie wybrała śmierć, którą poprzedza leżenie w łóżku pół roku. Chociaż pół roku to ja nie wytrzymam. - Kobieta głośno wypuściła powietrze .
-Jadłaś?
-Oh Severusie, była Poppy, nie wyszła dopóki nie zjadłam tego co mi przyniosła. Oboje jesteście równie nieznośnymi pielęgniarkami.
-Dyrektor zamierza zacząć szukać kogoś na zastępstwo za ciebie. - Oznajmił Snape, Havens położyła rękę na czole i wyraźnie posmutniała.
-Kazał ci to powiedzieć, czy chciałeś się odegrać za nieznośną pielęgniarkę?
-Stwierdziłem, że chciałabyś wiedzieć.
-Czyli co, każe mi się spakować i wracać... do siebie? - Wymamrotała zaniepokojona.
-Nie. Nie sądzę, przynajmniej jeszcze nie teraz. - Na te słowa kobieta kiwnęła, a Snape wstał z fotela i udał się do regału, z którego losowo wybrał jedną z książek i usiadł na swoim miejscu.
-Możesz jak zwykle czytać na głoś? - Nauczycielka wyszeptała i zamknęła oczy, a mistrz eliksirów po usadowieniu się wygodnie w fotelu zerknął na kobietę i przystąpił do czytania. Pogrążonym w utworze o walce i miłości czas mijał im bardzo szybko. O dziwo jeszcze żaden z utworów, które Snape czytał kobiecie nie dotknął obojga z nich tak bardzo, jak ten.
-"Iluż padło od siły ramienia twojego? Pożarł ich płomień gniewu twego, Morarze. A kiedy wracałeś z boju, jakże spokojne było twe lico?" - Snape czytał powoli, jakby analizując każdą przeczytaną frazę, po czym zrobił krótką pauzę. Elizabeth otwarła oczy i spojrzała na mężczyznę, który wydawał się być zupełnie nieobecny, po chwili jednak kontynuował. Czarnowłosa podniosła się lekko i uważnie słuchała tekstu, który z niezwykłą jedwabistością czytał Snape. Ciężko ukryć, że utwór wzbudzał w kobiecie wiele emocji, w pewnym momencie do jej oczu napłynęły łzy, wtedy też Snape zrobił kolejną pauzę i ich wzroki się spotkały, przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Po czym Severus wrócił do czytania.
-"...Armar rzucił się w morze, by ocalić swą Daurę lub zginąć." - Mężczyzna przerwał i odłożył zniszczoną książkę na stolik nocny. - Mam dyżur. - Oznajmił nie patrząc na kobietę i szybkim krokiem wyszedł z jej pokoju. Cały tekst przypominał mu o przeszłości, o tym jaką drogę wybrał i o Lily, której nie ocalił. A potem nieoczekiwanie jego myśli skupiły się na Havens.
To była dla Elizabeth kolejna ciężka noc, zażyła swoją poranną porcję eliksirów i w końcu znowu poczuła się lepiej, była jednak tak wyczerpana, że jedyne co mogła robić to leżeć i odpoczywać. Około południa rozległo się pukanie do drzwi, po czym do jej sypialni weszła Minerwa.
-Dzień dobry Elizabeth. Jak się czujesz? - Spytała z zatroskaniem starsza kobieta i podeszła do łóżka.
-Och Minerwa, to ty, w tym momencie jest znośnie. - Powiedziała słabo, po czym zakaszlała. - Ale ogólnie już nie daje rady...
-Ministerstwo namierzyło bestię. Dostali informację od pewnego czarodzieja, który ją widział i już są w drodze na miejsce. - Na te słowa Elizabeth zerwała się z łóżka, ale zaraz syknęła z bólu i usiadła na jego brzegu.
-Leż i się nie martw. Wszystko jest pod kontrolą. Na miejsce udali się wyszkoleni ludzie z ministerstwa wraz z Severus'em. Dadzą sobie radę.
-Z Severus'em?
-Moja droga, połóż się. - Dopiero, gdy młodsza kobieta wykonała polecenie Minerwa usiadła na końcu łóżka i naciągnęła na leżącą nauczycielkę koc, po czym odezwała się. - Tak, jako przedstawiciel Hogwartu. Zauważyłam, że bardzo zaangażował się w sprawę, chce ci pomóc. Wczoraj przyłapałam go w bibliotece, jak przeszukiwał książki o magicznych bestiach.
-Wykonuje tylko polecenia dyrektora, Minerwo co jak oni sobie nie poradzą? - Nauczycielka numerologii wypuściła głośno powietrze i zacisnęła pięść z bólu.
-Bez obaw, zapewniam cię, że będzie dobrze. A najważniejsze, że być może w końcu będziemy ci w stanie pomóc. Musisz być silna. - McGonagall poklepała koleżankę po ramieniu.
-Proszę, informujcie mnie na bieżąco.
-Oczywiście. A teraz już muszę wracać na lekcje, spróbuj odpocząć. - Wicedyrektorka wyszła z pokoju, a Elizabeth zamknęła oczy i westchnęła, nie poczuła ulgi, a wręcz przeciwnie, była bardziej zaniepokojona niż wtedy, gdy wraz z innymi poszła na poszukiwania do Zakazanego Lasu. Bała się, że ktoś dziś ucierpi, a szczególnie obawiała się o Snape'a. Chcąc nie chcąc w pewnym stopniu zżyła się z nim i była mu wdzięczna, za wszystko co zrobił dla niej w ostatnim czasie.
CZYTASZ
Czarne szaty ||Severus Snape
FanfictionElizabeth Havens to niezwykle atrakcyjna kobieta, która rozpoczyna pracę jako nauczycielka w Hogwarcie. Już od pierwszego dnia w szkole zmuszona jest do współpracy ze znienawidzonym przez uczniów Profesorem Snape'm. Między nauczycielami tworzy się d...