XXXVII

6.5K 454 117
                                    

-Powinienem być poinformowany, o tym z kim mam do czynienia.

-Nie było takiej potrzeby, Severusie. To już przeszłość. - Oznajmił łagodnie staruszek, siedzący za wielkim biurkiem.

-Skąd pewność, że się zmieniła?

-Ludzie się zmieniają, Severusie, ty powinieneś to dobrze wiedzieć.

-Chyba nie do końca, wierzy dyrektor, w tę jej przemianę. Skoro muszę jej pilnować, na każdym kroku.

-Przezorność jeszcze nikomu nie zaszkodziła, Severusie.

-Nie rozumiem powodu, dla którego, nie mogłem o tym wiedzieć.

-To skończona historia, Elizabeth ma częściową amnezję, nie pamięta większości wydarzeń. Nie jest zła, tylko zagubiona. Zasługuje na drugą szansę. A teraz wybacz Severusie, mam kilka ważnych spraw do załatwienia, przed obiadem. - Snape skrzywił się nieznacznie i bez słowa udał się do wyjścia. Z pewnością, ważnymi sprawami, o jakich mówił dyrektor, była przemowa skierowana do feniksa i opychanie się słodyczami. Tak naprawdę, mistrz eliksirów nie dowiedział się niczego. Jedyne co stało się dla niego jasne, to znajomość Havens z Lucjuszem. Jednak ta wiedza, ani trochę go nie zadowalała. Amnezja? Też coś. Dumbledore już przyjmuje każdego, może po prostu wariuje na starość. Snape ruszył niezadowolony na Wielką Salę, na której zaraz miał rozpocząć się posiłek, ku jego zdziwieniu na sali była już czarnowłosa i siedziała na swoim "starym" miejscu. Profesor podszedł do stołu i usiadł obok kobiety, która popijała kawę. Nie odezwał się, jednak gdy dotarło do niego, że przy stole jest jeszcze kilka wolnych miejsc, zrozumiał, że ten ruch miał oznaczać rozejm. Chwilę wpatrywał się z niesmakiem we wchodzących uczniów, po czym spojrzał na Elizabeth. 

-Wypiłaś rano antidotum? - Spytał. Kobieta początkowo nie reagowała, jednak w końcu odezwała się.

-Tak.

-Jak się czujesz?

-Normalnie. - Oznajmiła, czując, że ból głowy promieniuje do wszystkich jej kończyn. Jednak nic więcej nie powiedziała, tak samo jak Snape, który, przez cały posiłek, zerkał na kobietę ukradkiem. Przez męczący ból, czarnowłosa opuściła salę jako pierwsza i ruszyła przed siebie długim, skąpanym w promieniach wiosennego słońca, korytarzem. W pewnym momencie poczuła na sobie oddech i gwałtownie się odwróciła.

-Nie okłamuj mnie, Havens. - Powiedział jedwabiście, znajdujący się kilka cali od niej, mistrze eliksirów.

-Gdzież bym śmiała.

-Ledwo mówisz. Mam nadzieję, że zamierzasz się położyć.

-A co, chcesz ze mną?

-Jesteś niesmaczna. 

-W takim razie, nie zatrzymuj mnie, bez potrzeby. - Powiedziawszy to, ruszyła w stronę schodów, a mężczyzna za nią. Chciał mieć pewność, że kobieta bezpiecznie dotrze do siebie. Gdy znaleźli się pod drzwiami, profesor znowu odezwał się.

-Co się dzieję, Havens? - W jego głos był oziębły, bez nuty troski.

-Nic takiego. Zaraz mi przejdzie. - Odrzekła słabnącym głosem i weszła do środka, zostawiając mężczyznę samego na korytarzu.

Wieczorem, o tej samej porze, co poprzedniego dnia, mężczyzna zapukał do drzwi Havens, tym razem Elizabeth otworzyła mu nieco szybciej. Widać było, że się go spodziewała, ponieważ ciągle była w sukni i pełnym makijażu. Niechętnie zaprosiła mężczyznę do środka. 

-Wypiłam wieczorną dawkę. Coś jeszcze?

-Blado wyglądasz. Ciągle źle się czujesz?

-Już mi lepiej. 

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz