XXI

6.9K 451 41
                                    

Pomieszczenie w lochach skąpane było w ciemności, za oknami znajdowało się jezioro, które wpuszczało do środka zieloną poświatę. Pokój w stylu wiktoriańskim zachowany był w szmaragdowych barwach, na ścianach znajdowało się kilka obrazów mugolskich artystów, na środku pokoju, stało ogromne drewniane łóżko, spała w nim Havens. Ciszę przerwał Snape, który wparował do sypialni kobiety z prędkością złotego znicza. Machnął różdżką i zapalił się kryształowy żyrandol okrywając pomieszczenie światłem. 

-Havens.

-Daj mi spokój... - Wymamrotała kobieta naciągając kołdrę na twarz, by zasłonić oczy przed ostrym światłem, mężczyzna usiadł na fotelu obok łóżka i położył przyniesioną fiolkę z eliksirem na stoliku nocny. 

-Przyniosłem eliksir. - Na te słowa kobieta odsunęła kołdrę i podniosła się do pozycji siedzącej. 

-Jakoś przez ostanie... dni, już nawet nie wiem ile ich było, straciłam poczucie czasu. Leżę tu codziennie, nie widzę nikogo prócz Poppy, która przynosiła mi wszystko, gdy ty nie miałeś czasu się pofatygować i nagle budzisz mnie w środku nocy, gdy w końcu jestem w stanie zasnąć, żeby oznajmić, że przyniosłeś mi eliksir. - Powiedziała oburzona.

-Skończyłaś? - Snape uniósł brew, po czym kontynuował. - Byłem zajęty. 

-Nie potraficie zrobić antidotum, a ty nawet nie masz na tyle odwagi, żeby przyjść i mi o tym powiedzieć. - Przerwała mu kobieta.

-Havens. Przymknij się wreszcie. - Warknął mistrz eliksirów. - Nie przychodziłem bo pracowałem nad antidotum i można powiedzieć, że mam coś co można tak nazwać. - Elizabeth uniosła brwi z zaskoczenia i chwile milczała. 

-Co to znaczy "można tak nazwać".

-Nie usunie to całkiem problemu, cały czas będziesz miała w sobie truciznę. Ale stosowanie wywaru powinno po jakimś czasie usunąć wszystkie objawy. 

-Zrobiłeś to. - Kobieta wzięła głęboki oddech. - Naprawdę to zrobiłeś . - W jej głosie mieszało się niedowierzanie i radość.

-Nic jeszcze nie wiadomo, będziesz królikiem doświadczalnym, bo tak się składa, że nie było tego na kim przetestować. - Powiedział jedwabiście.

-Dziękuję Severusie, Minerwa mówiła mi, że pracujesz nad tym, ale nie uwierzyłam jej. Nieważne czy zadziała i tak dziękuję ci za wszystko. - Czarnowłosa wpatrywała się w oczy mężczyzny. 

-Wykonuje tylko rozkazy Dumbledore'a.

-Tak, tak słyszałam to już wiele razy... Jednak robisz dużo więcej niż musisz. 

-Podziękujesz mi jak zadziała. Na razie, nawet to nie jest pewne. Pij.- Mężczyzna podał Elizabeth fiolkę z eliksirem, ta wypiła po czym skrzywiła się. 

-Okropne.

-Oczekiwałaś miodu pitnego? - Snape uniósł brew.

-Raczej ognistej.

-Musisz to pić dwa razy dziennie, rano i wieczorem, aż osiągniemy oczekiwany efekt. - Po chwili milczenia dodał. - O ile go osiągniemy.

-Severusie... - Mężczyzna spojrzał na kobietę pytająco. - Wiem, że nie jesteś medykiem, tylko świetną pielęgniarką. - Havens uniosła kącik ust, a na twarzy Snape'a pojawił się grymas. - Od pewnego czasu męczą mnie notorycznie koszmary, miałam już tak wcześniej, ale wydawało mi się, że to się już skończyło. Myślisz, że może to być wywołane przez to całe zakażenie?

-Możliwe.

-Czy one ustaną razem z innymi objawami?

-Jeśli będziesz o nich ciągle myślała to wątpię.

-Gdy to wszystko wróciło, ciężko jest nie myśleć. Przynajmniej mój stan mi na to zbyt często nie pozwala... Czyli jednak są jakieś korzyści z tego, że praktycznie całymi dniami wiję się z bólu. -Powiedziała bardziej do siebie niż do mężczyzny.

-Oby już niedługo. - Burknął Snape. - A na koszmary powinien pomóc eliksir nasenny.

-Tak, wiem. Jeszcze raz dziękuję ci za wszystko...

-Przyjdę rano. Odpocznij. -po tych słowach wstał i wyszedł z kwatery. Elizabeth położyła się i westchnęła, już straciła nadzieję, gdy nagle pojawiło się światełko w tunelu, nie chciała się nastawiać. Wiedziała, że tak naprawdę jest tylko "eksperymentem" i nie wszystko musi pójść zgodnie z planem, ale poczuła, że jednak nie jest jeszcze skreślona. 

Tak minęło kilka kolejnych dni, Snape przychodził do kobiety dwa razy dziennie z antidotum. Stan Elizabeth zaczynał się poprawiać, mimo, że ataki były nadal silne to miały miejsce coraz rzadziej. Snape'owi zależało na tym aby kobieta wróciła do zdrowia, po części czuł się za nią odpowiedzialny, w pewnym stopniu wynikało to z tego, że Dumbledore ciągle zmuszał go do nadzorowania jej. Albus miał do Havens inne podejście niż do większości nauczycieli, Snape był prawą ręką starca, dlatego już nie pierwszy raz spełniał jego wolę, choć nie zawsze było to dla niego wygodne. Zastanawiało go jednak dlaczego dyrektor chciał mieć aż taką kontrolę nad nauczycielką numerologii. Zapewne nie przez jej brak doświadczenia i młody wiek. A ile właściwie ona ma lat? Przez intrygi dropsa, Snape nieco zżył się z kobietą, co uświadomił sobie dopiero, gdy sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że mogła ona nie wyjść z tego żywa. Ta relacja jednak zdecydowanie nie było mu na rękę. 

Tego dnia Snape udał się za poleceniem dyrektora do Banku Gringotta, a Poppy miała urwanie głowy w skrzydle, bo właśnie zaczął się sezon na przeziębienia. I uczniowie jeden po drugim trafiali z katarem i gorączką do pielęgniarki. Jako, że Elizabeth czuła się już dużo lepiej nie obawiali się zostawić jej samej. Kobietę obudził kolejny koszmar, zerwała się z łóżka i chwilę zajęło jej dojście do siebie. Nie były to zwykłe koszmary, były to wspomnienia, rzeczy, które wyparła, szczegóły które zniknęły z jej pamięci. Z każdym kolejnym koszmarem pamiętała więcej, coraz bardziej zaczynała żyć przeszłością. Gdy już udało jej się uspokoić wypiła poranną porcję antidotum i przez napływ sił stwierdziła, że dziś wyjdzie z łóżka, a nawet z pokoju, który z każdym dniem coraz bardziej zaczynał ją przytłaczać. Havens czuła się dziś dobrze i było to po niej widać. Jej porcelanowa cera była nieskazitelna, w idealnym odcieniu, a jej błękitne oczy błyszczały. Nauczycielka założyła czarną rozkloszowaną suknię, obowiązkowo z długim rękawem i dekoltem, który subtelnie eksponował jej piersi. Suknia świetnie podkreślała jej smukłą talię. Kobieta zrobiła sobie makijaż, nieco mocniejszy niż zwykle, aczkolwiek jego nieodłączny element czyli czerwona szminka pozostawał niezmieniony. Starannie upięła kruczoczarne włosy i założyła srebrny naszyjnik, który przedstawiał wijącego się wokół jej szyi węża z głową skierowaną w stronę jej piersi. Elizabeth pierwszy raz od dłuższego czasu wyglądała kwitnąco, a nawet bardziej dostojnie niż zwykle. Czuła jednak, że od momentu, gdy zachorowała dużo zmieniło się w jej nastawieniu do życia, świata i do samej siebie. Kolejny już raz. 








Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz