XLIV

6.5K 434 73
                                    

-Była jedną z najbardziej zaufanych śmierciożerców, szanowano ją. Była prawą ręką Czarnego Pana. - Oznajmił blondyn rozłożony w fotelu, popijając whisky. Była z nim dość blisko, bliżej niż ktokolwiek inny. - Na te słowa Snape nieznacznie się skrzywił, wpatrując się w siedzącego na przeciwko Malfoya.

-Czemu ją tak cenił?

-Jest potężną, inteligentną i piękną czarownicą. Działała, gdy chcieliśmy załatwić coś nie rzucając się w oczy. Miała opinię femme fatale, potrafiła zawrócić w głowie mężczyźnie w kilka sekund. Już jako nastolatka potrafiła owinąć sobie mężczyzn wokół palca. - Lucjusz uniósł kącik ust. - Dlatego z łatwością wydobywała od czarodziejów informacje i nie tylko. 

-Czyżbyś i ty zaliczał się do tych nieszczęśników, których omamiła? - Snape uśmiechnął się zjadliwie. 

-To jedynie moja stara, dobra znajoma. Nie doszukuj się nie wiadomo czego.

-To dziwne, bo mówisz o niej tak jakbyś jadł jej z ręki.

-Musiałbyś ją poznać, żeby zrozumieć, że mam rację. Aczkolwiek wydaje mi się, że się zmieniła, chociaż wszyscy się chyba trochę zmieniliśmy. - Blondyn spojrzał za zegar stojący w rogu pomieszczenia. - Dalej nie mogę uwierzyć w to, że nie wiedziałeś. Dla mnie to takie oczywiste, że nie pomyślałem nawet, żeby ci o tym wspomnieć.

-Raczej nic nie straciłem. 

-Wątpię. Zasiedziałem się, muszę już wracać. - Blondyn wstał i wziął do ręki swoją laskę. Pożegnawszy się z mistrzem eliksirów, wyszedł. Idąc korytarzem natrafił nie na kogo innego, jak na Havens, która szła z na przeciwka. Zatrzymała się i uniosła kącik ust. 

-Już wychodzisz?

-Wybacz, miałem dziś mało czasu. - Mężczyzna pocałował dłoń kobiety, jak to miał w zwyczaju. 

-Coś ci nie wierzę. 

-Może i słusznie. Obiecuję, że następnym razem będziesz pierwsza na liście odwiedzanych. - Lucjusz uniósł kącik ust, cały czas trzymając dłoń kobiety. 

-Zawsze powinnam być pierwsza. 

-Więcej o tym nie zapomnę.

-Mam nadzieję. Nie zatrzymuję cię dłużej. 

-Do zobaczenia. - Oznajmił dystyngowany mężczyzna i jeszcze raz musnął dłoń kobiety, po czym w końcu puścił ją i zniknął za zakrętem. 

-No, no Havens. Wystarczy zostawić cię samą na pięć minut i już łapiesz w sieć kolejnego. - Mężczyzna sam nie wiedział czego oczekiwał, zaczynając tę rozmowę. Gdy dowiedział się o reputacji kobiety, to niejasne uczucie towarzyszące mu od jakiegoś czasu, stało się dla niego zrozumiałe, a przynajmniej tak myślał. Trochę mu ulżyło, że to wszystko wynikało tylko z działania zawodowej uwodzicielki, która wykorzystała jego chwilę nieuwagi. Była to dość naciągana wersja, ale najważniejsze dla profesora było teraz to, że sprawa się wyjaśniła, a tak przynajmniej starał się myśleć.

-A więc już wiem u kogo był Lucjusz. 

-To nie tajemnica.

-Szkoda, że wcześniej go nie wypytałeś o mnie, oboje byśmy się czegoś dowiedzieli. Spraw mi tę przyjemność i następnym razem, gdy będziesz chciał coś o mnie wiedzieć, spytaj mnie, a nie wszystkich wokół.

-Dlaczego  niby miałbym ci sprawiać przyjemność?

-Bo rutyna jest nudna.

-Nie dla mnie. Czemu się nie pochwaliłaś twoją reputacją uwodzicielki? - Spytał, a na jego twarzy malował się złośliwy uśmieszek.

Czarne szaty ||Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz