I.6.

248 37 2
                                    

17. Ingmar.

Listopad 2011 r.

– Teraz mogę ci już to powiedzieć uczciwie – oznajmiłem zdumionemu Djamelowi. – Zakochałem się w Ewie.

– Ale dobrze mi się wydaje, wy byliście tylko na jednej randce?

– Na jednej. Ale trwała kilka godzin. W tym czasie opowiedzieliśmy sobie tyle o sobie, że czuję, jakbym ją znał od zawsze. W niedzielę znowu się zobaczymy.

– To niemożliwe, żeby poznać kobietę na pierwszej randce. Na pewno cię jeszcze zaskoczy.

– Mam taką nadzieję, mój przyjacielu – powiedziałem wtedy. – Wręcz nie mogę się doczekać tych wszystkich niespodzianek do odkrycia... – Na to mój przyjaciel tylko wzruszył ramionami. Wiem, że uważał mnie za głupca, ale taktownie nic nie powiedział.

W niedzielę miałem wolny dzień, więc spotkałem się z Ewą już o dziesiątej rano. Spędziliśmy razem cały dzień. Mimo listopada, pogoda była niezła. Spacerowaliśmy więc dużo, pokazałem jej nowe dla niej miejsca w Paryżu, byliśmy na obiedzie. Ona ciągle mnie zaskakiwała. Dowiedziałem się, że studiowała zarządzanie przedsiębiorstwem, ale ewidentnie miała duszę artystki. Świetnie znała historię, pasjonowała ją zwłaszcza starożytność, o której i ja mógłbym rozmawiać godzinami. Szybko odkryliśmy jeszcze jedną wspólną pasję. Filozofię. Okazało się, że mamy podobne poglądy społeczne i polityczne. Kiedy wieczorem odprowadziłem ją na stację Étoile, byłem już zakochany po uszy. Chciałem jej o tym od razu powiedzieć. Nigdy nie uważałem, że z takimi rzeczami, jak wyznanie uczucia, trzeba czekać. Zwłaszcza, kiedy jest się pewnym.

– Ewo, ja się w tobie zakochałem – powiedziałem jej, kiedy już miała iść na swój pociąg metra. Popatrzyła na mnie zaskoczona. Chwilę zastanawiała się, co odpowiedzieć. Na jej twarzy było widać zakłopotanie. W końcu się odezwała:

– Chyba za wcześnie na takie deklaracje. Znamy się od tygodnia – zauważyła. Wiedziałem, że tak jest i że ona może mieć rację. Że ma prawo mieć wątpliwości. Ale ja miałem pewność.

– Wiem, że to wcześnie i rozumiem, że możesz się teraz zastanawiać nad moją poczytalnością, ale zapewniam cię, że to przemyślane i jestem pewien. Nigdy w życiu czegoś takiego nie czułem, jak to, co teraz, przy tobie.

– Ja też nie – odparła wtedy. – Ale to nie jest takie proste... – westchnęła. I wtedy usłyszałem najgorszą wiadomość w moim życiu. Ale nie, ta jeszcze nie była najgorsza, ale najgorsza do czasu, kiedy jakiś czas później usłyszałem jeszcze gorszą. Też od niej. – Ja nie jestem zupełnie wolna – powiedziała wtedy. – Mam w Polsce narzeczonego. Przyjechałam tu, żeby zarobić na wesele. Nie miałam pojęcia, że tu spotkam ciebie. Nie wiem, co mam teraz zrobić... – i spuściła oczy, żeby nie patrzeć w moje.

– Jak to co? Zerwij z nim i zostań tutaj ze mną – odpowiedziałem. To była dla mnie oczywistość. Chciałem, żeby tak właśnie zrobiła. Ale ona pokręciła tylko głową i poszła w swoją stronę. A mój świat w tym momencie się zawalił.

Nie odzywałem się do niej przez tydzień. Ona do mnie też nie. Ale nie wytrzymałem długo. Chciałem, musiałem się z nią zobaczyć. Zadzwoniłem do niej w następny piątek po trzynastej. Nie odebrała. Wysłałem jej więc wiadomość: „Zadzwoń, proszę". Oddzwoniła dwie godziny później:

– Cześć, przepraszam, ale musiałam dłużej zostać w pracy. Ktoś się rozchorował...

– Nie ma sprawy. Cieszę się, że zadzwoniłaś. Już myślałem, że nie chcesz ze mną rozmawiać...

– Dlaczego miałabym nie chcieć?

– Spotkamy się dziś?

– Jasne. Będę wolna za godzinę, dopiero wracam do domu.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz