VI.15.

250 36 19
                                    

178. Jurij.

Październik 2018 r.

Moja strategia bycia przyjacielem najwyraźniej działała. Zacząłem spotykać się z Ewą najpierw pod pretekstem spotkania naszych córek, a potem już po prostu, nie ukrywając wcale, że to ja chcę się z nią zobaczyć. Oglądaliśmy razem bajki, jedliśmy posiłki, spacerowaliśmy, byliśmy w kinie, chodziliśmy na plac zabaw z dziećmi. Zawsze i wszędzie z dziećmi, ale i tak było super. Czasem dziewczynki zajmowały się same sobą tak długo, że udawało mi się myśleć, że jesteśmy z Ewą sami.

Ja rzeczywiście się z nią zaprzyjaźniłem. Poznając ją lepiej, odkrywałem coraz to nowe obszary jej fascynującej osobowości i przenikliwego umysłu. Nie można było jej nie podziwiać. Ona się chyba urodziła, żeby robić wrażenie. Sam sobie zazdrościłem, że udało mi się poznać kogoś tak wyjątkowego tylko dlatego, że potrzebowała mojej pomocy w sklepie...

W poniedziałek, 8 października poszedłem do jej firmy na rozmowę kwalifikacyjną. Oprócz mnie były tam jeszcze trzy osoby. Sami faceci. Wszyscy siedzieliśmy na korytarzu przed gabinetem prezesa, gdzie odbywały się rozmowy. W pewnym momencie obok nas przeszła Ewa. W zielonym golfie, ołówkowej spódnicy, szarych rajstopach i czarnych szpilkach wyglądała jak połączenie dobrej wróżki i bizneswoman. Uśmiechnęła się przelotnie. Wszyscy na korytarzu westchnęli i powiedli za nią wzrokiem, a ja wiedziałem, że to do mnie się uśmiechnęła. Zrobiło mi się tak ciepło, że musiałem wstać i napić się wody z dystrybutora. Wiedziałem, że Ewa nie mogła do mnie podejść, porozmawiać. Była w pracy.
Weszła do gabinetu. Wtedy zrozumiałem, że przez jej gabinet przechodziło się do jej szefa. – Czyli zaraz przejdę obok niej. – Ta myśl spowodowała u mnie szybsze bicie serca.

Ewa zapraszała wszystkich po kolei na rozmowę. W końcu i ja zostałem poproszony do środka. Kiedy wszedłem i zamknąłem za sobą drzwi, powiedziała do mnie:

– Powodzenia, Jurij. Jesteś z nich najlepszy, wiesz?

– Dzięki, że mi to mówisz – odpowiedziałem, uśmiechając się do niej. A ona zaprowadziła mnie do prezesa, mówiąc już odtąd tylko po francusku:

– Panie prezesie, przedstawiam panu mojego przyjaciela, doktora Jurija Kosyluka. Zostawiam panów samych, bo pan Kosyluk doskonale mówi po francusku – dodała z uśmiechem i wyszła.

– Ona jest niesamowita, prawda? – zapytał mnie wtedy prezes.

– Mówi pan o Ewie? – zdziwiłem się.

– Tak.

– To prawda. Widać, ma pan dobrą rękę do ludzi. Mam nadzieję, że w moim przypadku też tak będzie. – Uśmiechnąłem się profesjonalnie. Nie robiłem tego całe wieki. Przyszedłem na rozmowę z prezesem polskiego oddziału francuskiej korporacji. Walczyłem o lepszą pracę. Nie dla siebie, nawet nie dla Olgi. Dla Ewy. Żeby była ze mnie dumna. Po chwili do gabinetu prezesa weszły jeszcze dwie osoby.

– Przedstawiam panu mojego kierownika laboratorium i kadrową – powiedział prezes.

Rozmowa z nimi trwała kilka minut, które mi wydawały się wiecznością. Trudnych pytań nie było, no bo niby skąd? Najtrudniejsze dotyczyło oczekiwanej pensji, ale jakoś z niego wybrnąłem. Ewa powiedziała mi dwa dni wcześniej, w jakich kwotach mam się poruszać. Dla mnie to i tak był kosmos. Potem prezes podziękował im i kazał mi zostać jeszcze chwilę:

– Panie Kosyluk, ma pan najlepsze kwalifikacje ze wszystkich dzisiejszych kandydatów. Jedynym pana minusem jest język polski na poziomie niższym niż reszty moich współpracowników. Za to plusem francuski na poziomie wyższym niż większość tutaj zatrudnionych. Wszystko to jednak i tak nie miałoby znaczenia, gdyby nie to, że poleciła mi pana moja asystentka, Ewa Halecka. Dla mnie tylko jej słowo ma znaczenie. To jest najmądrzejsza osoba w całej firmie. Na początku roku, po szkoleniu, które tu zorganizowała, chciał mi ją podebrać prezes francuskiej centrali, wie pan? Nie zgodziła się. Za tę lojalność jestem jej winien wdzięczność. A pana witam w załodze i liczę, że zasłuży pan na zaufanie, które w panu pokładam.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz