128. Ingmar.
Grudzień 2015 r.
Czułem, że to były moje ostatnie dni. Musiałem zrobić to, co zaplanowałem. Dla siebie, dla Ewy, dla moich rodziców.
– Mamo i tato, chciałbym wam przedstawić Ewę, która jest moją największą miłością i jedyną kobietą, z którą kiedykolwiek chciałem się ożenić – powiedziałem, biorąc moją ukochaną za rękę. – Djamelu i Patrycjo, przyjaciele – zwróciłem się do nich – Jesteście świadkami tego, co zaraz powiem.
– Jesteśmy, przyjacielu – odpowiedzieli.
– Ewo, korzystając z tego, że jestem w pełni świadomości i władz umysłowych, chciałbym ci coś powiedzieć, a naszych przyjaciół i moich rodziców wziąć na świadków tego: Ja, Ingmar, świadom powinności wynikających z zawarcia związku małżeńskiego i wagi tej deklaracji, biorę cię za żonę i ślubuję ci miłość aż nas śmierć nie rozłączy. Wiem, że to nie będzie długo, ale każdy dzień z tobą jest dla mnie na wagę złota. A jeśli istnieje życie po śmierci, to będę cię kochał aż po wieczność. Kocham cię, Ewo, i jestem cały twój – mówiąc to ciągle patrzyłem w oczy Ewy, które zaraz się zaszkliły. – Nie płacz, kochanie.
– Nie płaczę, to ze wzruszenia – odpowiedziała. – Teraz moja kolej: Ja, Ewa, świadoma obowiązków wynikających z zawarcia związku małżeńskiego i wagi tej deklaracji biorę cię za męża i ślubuję ci miłość aż nas śmierć nie rozłączy. A jeśli istnieje życie po śmierci, to będę cię kochała po wieczność. Każdy dzień spędzony z tobą zachowam w pamięci. Kocham cię, Ingmarze. – Ewa skończyła i mnie pocałowała. Moi rodzice i nasi przyjaciele bili nam brawo.
– Dziękuję wam. Możecie nas teraz zostawić samych? – poprosiłem.
– Jasne – Djamel i Patrycja wyszli z pokoju. Moi rodzice też, choć nic nie rozumieli.
– Jak mamy teraz spędzić naszą noc poślubną? – zaśmiałem się do Ewy, która już zaczęła rozumieć, do czego dążę.
– Adolf ci pozwoli?
– Dziś nie ma wyboru – odparłem. Naprawdę tak się czułem, jakbym mógł przenosić góry. Wiedziałem, że jutro za to zapłacę, ale dziś było mi wszystko jedno, co będzie jutro. Liczyło się tu i teraz.
Ewa zdjęła buty i wsunęła się do mnie pod kołdrę i przytuliła się. Włożyłem rękę w jej majtki i złapałem za cipkę. Była gorąca jak marzenie. – Uwielbiam ją. Strasznie mi będzie tego brakowało – powiedziałem.
– I z wzajemnością – odpowiedziała Ewa z uśmiechem. Była taka, jaką ją pokochałem. Zdolna do każdego szaleństwa, żeby mnie uszczęśliwić.
– Na nic więcej mnie już nie stać, kochanie – powiedziałem.
– Ale mnie tak – odpowiedziała i zaczęła mnie całować.
129. Ewa.
Grudzień 2015 r.
Złożyliśmy sobie z Ingmarem przysięgę przy jego rodzicach i naszych przyjaciołach w roli świadków. Formalnie nie miała ona żadnego znaczenia, ale dla nas miała ogromne. Oboje spełniliśmy swoje marzenie, które kiełkowało w nas, od kiedy tylko się zobaczyliśmy po raz pierwszy. Żebyśmy byli razem i kochali się aż do śmierci.
Zostałam w Paryżu do końca roku. Codziennie przychodziłam do Ingmara. Od następnego dnia jednak rzadko kiedy udawało się nawiązać z nim kontakt. Tak, jakby Adolf, który odpuścił mu na jeden dzień, zaatakował ze zdwojoną siłą. Ja jednak spędzałam z nim czas, czytałam mu, opowiadałam, gadałam i gadałam, jakby mając nadzieję, że to przywróci go do życia. Ocknął się 31 grudnia na chwilę, kiedy już miałam wychodzić.
CZYTASZ
WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIE
Romance[NOWOŚĆ - ZAKOŃCZONE]. Romans pełen emocji! Maj 2018 roku, Ewa i Jurij, kobieta i mężczyzna po trzydziestce, spotykają się w sklepie. On tam pracuje, ona robi zakupy. Zamieniają ze sobą kilka zdań. Pozornie nic ich nie łączy i pod koniec dnia żadne...