IV.10.

197 33 14
                                    

128. Ingmar.

Grudzień 2015 r.

Czułem, że to były moje ostatnie dni. Musiałem zrobić to, co zaplanowałem. Dla siebie, dla Ewy, dla moich rodziców.

– Mamo i tato, chciałbym wam przedstawić Ewę, która jest moją największą miłością i jedyną kobietą, z którą kiedykolwiek chciałem się ożenić – powiedziałem, biorąc moją ukochaną za rękę. – Djamelu i Patrycjo, przyjaciele – zwróciłem się do nich – Jesteście świadkami tego, co zaraz powiem.

– Jesteśmy, przyjacielu – odpowiedzieli.

– Ewo, korzystając z tego, że jestem w pełni świadomości i władz umysłowych, chciałbym ci coś powiedzieć, a naszych przyjaciół i moich rodziców wziąć na świadków tego: Ja, Ingmar, świadom powinności wynikających z zawarcia związku małżeńskiego i wagi tej deklaracji, biorę cię za żonę i ślubuję ci miłość aż nas śmierć nie rozłączy. Wiem, że to nie będzie długo, ale każdy dzień z tobą jest dla mnie na wagę złota. A jeśli istnieje życie po śmierci, to będę cię kochał aż po wieczność. Kocham cię, Ewo, i jestem cały twój – mówiąc to ciągle patrzyłem w oczy Ewy, które zaraz się zaszkliły. – Nie płacz, kochanie.

– Nie płaczę, to ze wzruszenia – odpowiedziała. – Teraz moja kolej: Ja, Ewa, świadoma obowiązków wynikających z zawarcia związku małżeńskiego i wagi tej deklaracji biorę cię za męża i ślubuję ci miłość aż nas śmierć nie rozłączy. A jeśli istnieje życie po śmierci, to będę cię kochała po wieczność. Każdy dzień spędzony z tobą zachowam w pamięci. Kocham cię, Ingmarze. – Ewa skończyła i mnie pocałowała. Moi rodzice i nasi przyjaciele bili nam brawo.

– Dziękuję wam. Możecie nas teraz zostawić samych? – poprosiłem.

– Jasne – Djamel i Patrycja wyszli z pokoju. Moi rodzice też, choć nic nie rozumieli.

– Jak mamy teraz spędzić naszą noc poślubną? – zaśmiałem się do Ewy, która już zaczęła rozumieć, do czego dążę.

– Adolf ci pozwoli?

– Dziś nie ma wyboru – odparłem. Naprawdę tak się czułem, jakbym mógł przenosić góry. Wiedziałem, że jutro za to zapłacę, ale dziś było mi wszystko jedno, co będzie jutro. Liczyło się tu i teraz. 

Ewa zdjęła buty i wsunęła się do mnie pod kołdrę i przytuliła się. Włożyłem rękę w jej majtki i złapałem za cipkę. Była gorąca jak marzenie. – Uwielbiam ją. Strasznie mi będzie tego brakowało – powiedziałem.

– I z wzajemnością – odpowiedziała Ewa z uśmiechem. Była taka, jaką ją pokochałem. Zdolna do każdego szaleństwa, żeby mnie uszczęśliwić.

– Na nic więcej mnie już nie stać, kochanie – powiedziałem.

– Ale mnie tak – odpowiedziała i zaczęła mnie całować.


129. Ewa.

Grudzień 2015 r.

Złożyliśmy sobie z Ingmarem przysięgę przy jego rodzicach i naszych przyjaciołach w roli świadków. Formalnie nie miała ona żadnego znaczenia, ale dla nas miała ogromne. Oboje spełniliśmy swoje marzenie, które kiełkowało w nas, od kiedy tylko się zobaczyliśmy po raz pierwszy. Żebyśmy byli razem i kochali się aż do śmierci.

Zostałam w Paryżu do końca roku. Codziennie przychodziłam do Ingmara. Od następnego dnia jednak rzadko kiedy udawało się nawiązać z nim kontakt. Tak, jakby Adolf, który odpuścił mu na jeden dzień, zaatakował ze zdwojoną siłą. Ja jednak spędzałam z nim czas, czytałam mu, opowiadałam, gadałam i gadałam, jakby mając nadzieję, że to przywróci go do życia. Ocknął się 31 grudnia na chwilę, kiedy już miałam wychodzić.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz