134. Jurij.
Styczeń 2016 r.
Na początku stycznia wróciłem z Olgą do Polski. Odnowiłem wizę i mogłem przez kolejne pół roku pracować legalnie. Oleńka wróciła do przedszkola po świątecznej przerwie, a ja do stałego trybu zajęć.
Moja odmóżdżająca praca już mnie tak nie męczyła psychicznie, od kiedy zobaczyłem, że na Ukrainie nadal jest tak, jak było w zeszłym roku. Wiedziałem, że pracuję na lepszą przyszłość dla Olgi. Słowa Swietłany też mi siedziały w głowie, ale nie miałem pojęcia, co one oznaczały.Kwiecień 2016 r.
24 kwietnia Olga skończyła cztery latka, a mi przestało przysługiwać uprawnienie nie pracowania w godzinach nocnych. Zacząłem się zastanawiać, jak to rozwiązać od maja. No, bo przecież kto to widział, żeby zostawiać czterolatkę samą w domu na noc i iść do pracy? Stwierdziłem, że trzeba poszukać innej pracy. Takiej, w której godziny pracy nie będą problemem.
W ostatnim tygodniu kwietnia byłem z Olgą na zakupach w Biedronce i zobaczyłem ogłoszenie: „Poszukujemy pracowników kas i do układania towaru. Atrakcyjne wynagrodzenie, liczne bonusy, elastyczne godziny pracy." To mogło być coś dla mnie. Zrobiłem zdjęcie ogłoszenia z adresem e–mail do wysyłania zgłoszeń i wyszliśmy ze sklepu. Pokazałem ogłoszenie Igorowi. Wyśmiał mnie:
– Bracie, w sklepie nie zarobisz tyle, co na produkcji – stwierdził.
– Może i nie, ale nie będę miał problemu z tym, co zrobić z Olgą, kiedy pracuję.
– Jak tam chcesz. Moim zdaniem to strata czasu. – Mój przyjaciel był przekonany, że nic z tego nie będzie, ale ja chciałem chociaż spróbować.
29 kwietnia, kiedy robiłem zakupy przed polskim długim weekendem majowym (pierwszy raz słyszałem o czymś takim, gdyby nie Jakub i Ania, nie miałbym pojęcia, że muszę zrobić zakupy na kilka dni), znowu zwróciłem uwagę na to ogłoszenie. Mimo tłumów w sklepie podszedłem do kierownika sklepu i spytałem go o to.
– Tak, szukamy pracowników w różnych formach zatrudnienia. Co pana interesuje?
– Chodzi mi o to, żebym mógł pracować tylko wtedy, kiedy moja córka jest w przedszkolu. Wychowuję ją sam, nie mam w Polsce rodziny, nie mogę tego inaczej zorganizować – wyjaśniłem.
– To znaczy w jakich godzinach?
– Przedszkole jest czynne od poniedziałku do piątku od szóstej do siedemnastej. Mogę nawet pracować dłużej niż osiem godzin dziennie, tylko żeby w tych godzinach.
– Myślę, że to będzie do zrobienia. Proszę wysłać zgłoszenie na maila i wskazać, że to dotyczy naszego sklepu – powiedział.
– Dobrze, dziękuję – odpowiedziałem i wróciłem z Olgą do domu.
Następnego dnia była sobota, więc poszedłem z Olgą na plac zabaw, korzystając z pięknej pogody. W parku było pełno dzieci i ich rodziców na ławkach, ale w końcu znalazłem jakieś miejsce. Olga pobiegła się bawić, a ja wyjąłem książkę i zacząłem czytać. Przeszkadzała mi jednak paplanina dwóch kobiet, które siedziały na tej samej ławce, co ja.
Kobiety. No właśnie. Nie znajdowały się w sferze moich zainteresowań od dwóch lat, od kiedy straciłem żonę. Nie powiem, że pozbyłem się potrzeb w tym względzie, bo to nieprawda. Po prostu nie mogłem sobie wyobrazić siebie w sytuacji intymnej z inną kobietą niż Swieta. Nie chodziło tylko o seks. Na myśl, że miałbym wpuścić kogoś do swojego domu, trzymać za rękę, całować, robiło mi się nieswojo.
Jak każdy samotny facet, miałem swoje sposoby na rozładowanie napięcia i jakoś sobie radziłem. Igor, to co innego. On co weekend miał inną dziewczynę. Obrócił już chyba wszystkie Ukrainki, które mieszkały w naszej okolicy, a nawet jedną Białorusinkę. Polek się nie tykał. Uważał, że za „panie" się brać nie będzie. Ja z kolei uważałem niektórych Polaków za interesujących ludzi i chyba wolałem unikać Ukraińców, którzy mieszkali w Polsce. Za bardzo przypominali mi o kraju, a mentalność moich rodaków, zwłaszcza tych prostych, gorzej wykształconych ludzi, powodowała we mnie złość. – Gdyby nie oni, nasz kraj mógłby wyglądać inaczej. Za Związkiem Radzieckim im się tęskni... Kretyni!
Od kiedy zginęła Swietłana, Rosja była dla mnie wrogiem numer jeden. Wiedziałem, że nie wszyscy Rosjanie odpowiadali za politykę Putina, ale nie mogłem nic poradzić na nienawiść, którą zasiała mi w sercu wojna, którą wywołali.Wieczorem wróciłem z Olgą do domu. Kiedy położyłem ją spać, wysłałem aplikację do sieci Biedronka. Teraz wystarczyło zaczekać na ich odpowiedź.
1 maja, kiedy cała Polska i większość świata obchodziły święto pracy, ja znowu poszedłem z Olgą do parku. Znalazłem sobie wygodne miejsce i wyjąłem książkę, a moja córeczka pobiegła się bawić z dziećmi. I wtedy znowu przysiadły się do mnie te dwie plotkary. Skupiłem się na czytaniu i starałem się nie słuchać, o czym gadają, ale w końcu musiałem zwrócić na to uwagę. Mówiły o Ukraińcach w Polsce:
– Wyobraź sobie, że ta Ukrainka tak słabo sprząta – poskarżyła się jedna. – Płacisz takiej, a ona się nie zna na robocie – westchnęła. – Pewnie dlatego, że na Ukrainie kończyła studia i nie spodziewała się, że będzie kiedyś zarabiać na życie sprzątaniem – pomyślałem z irytacją. – Co za tępa sztuka!
Następna nie była wcale lepsza:– Przyjechałam ostatnio do warsztatu zmienić koła na letnie, a tam Ukrainiec! – Powiedziała to tak, jakby co najmniej obsługiwał ją szewc zamiast mechanika. – Od razu można ich poznać po tym głupim ruskim akcencie – dodała. Pomyślałem, że zaraz nie wytrzymam i coś im powiem, ale przybiegła do mnie Oleńka.
– Tatusiu, pić mi się chce – powiedziała. Po polsku.
– Proszę, kochanie – odpowiedziałem, podając jej butelkę z wodą. Olga się napiła i wróciła do zabawy.
– O, jaki troskliwy tatuś – westchnęła jedna z kobiet, przyglądając mi się z podziwem. – Żeby mój mąż taki był...
– No, mój nawet za karę by z dzieciakiem nie poszedł na plac zabaw – dodała druga. Poczułem, że pora na złośliwy komentarz, bo już nie wytrzymam.
– Widzą panie, nawet Ukrainiec może być w czymś dobry – odpowiedziałem im, używając najbardziej perfidnego ruskiego akcentu, jaki znałem z amerykańskich filmów. Ich miny były bezcenne. Popatrzyły jedna na drugą, potem na moją książkę, a po chwili obie zabrały się stamtąd, jak niepyszne.
W domu spytałem Olgi, dlaczego na placu zabaw mówiła do mnie po polsku.
– Bo ja się wstydzę mówić inaczej, tato – odpowiedziała już po ukraińsku. – Dzieci w przedszkolu się ze mnie śmieją i mówią na mnie „ruska Olga".
– A co na to nauczycielka? – spytałem oburzony.
– Niby mówi im, że nie można tak mnie nazywać, ale to nie zawsze pomaga...
Zrobiło mi się przykro. Ale wtedy przypomniałem sobie, co mówił mi Jakub o swojej siostrze. – Na początku jest trudno. Olga będzie kiedyś mówiła po polsku, jak Polka. Nikt nie pozna, że nie jest stąd. Muszę ją tylko nauczyć, że nie buduje się kapitału społecznego na oderwaniu się od korzeni.Jurij próbuje żyć normalnie. Jak myślicie, co się dzieje z Ewą? Żeby nie trzymać Was w niepewności, bonusik :-)
CZYTASZ
WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIE
Romantik[NOWOŚĆ - ZAKOŃCZONE]. Romans pełen emocji! Maj 2018 roku, Ewa i Jurij, kobieta i mężczyzna po trzydziestce, spotykają się w sklepie. On tam pracuje, ona robi zakupy. Zamieniają ze sobą kilka zdań. Pozornie nic ich nie łączy i pod koniec dnia żadne...