VI.5.

201 33 8
                                    

163. Jurij

Sierpień 2018 r.

Doczekałem się. – W końcu przyszła! – Ale kiedy miałem do niej podejść i się przywitać, ona podeszła do Ani, żony Jakuba. – A więc się znają... – Strasznie się ucieszyłem, bo wiedziałem już kogo o nią zapytam.
Ale w tej sytuacji nie mogłem podejść do nich. Za to kręciłem się z towarem w pobliżu i podsłuchiwałem o czym rozmawiają. Tak dowiedziałem się, że Ewa była na wakacjach z córką i przyjacielem. Trudno było mi ukryć zawód z tego powodu. Ale zaraz ona powiedziała, że to tylko przyjaciel, bo ona nikogo nie szuka. I Ania zaczęła ją prostować, że on śmierci jakiegoś Ingmara (Co to w ogóle za imię? Przecież nie polskie...) minęło już ponad dwa i pół roku... – Ach tak, więc to o tym mówiła, twierdząc, że ona też kogoś straciła. Jej facet nie żyje, tak jak moja żona. – I poczułem z nią jakąś więź, wspólnotę cierpienia. Poczułem, że muszę do niej podejść. – Trudno, najwyżej od razu dowie się, że znam Anię.

– Cześć, Aniu, witaj, Ewo – przywitałem się z obiema, patrząc jednak głównie na tę Ewę.

– O, Jurij – zdziwiła się Ania. – Dawno cię nie widziałam.

– Jestem tu cały czas – przypomniałem jej. – To ty rzadko przychodzisz do nas na zakupy. A co u Jakuba?

– Wszystko w porządku. Może byś nas odwiedził z Olgą? Gosia się ucieszy – powiedziała.

– Jasne. Umówimy się – odpowiedziałem i już patrzyłem tylko na Ewę, która przyglądała się, jak rozmawiam z Anią.

– No to ja zmykam – powiedziała wtedy Ania, a ja i Ewa w tym samym czasie powiedzieliśmy jej: „Cześć".

– Jak udały się wakacje? – spytałem wtedy Ewy.

– Dziękuję, bardzo dobrze – odparła. – Skąd znasz Anię?

– Z poprzedniej pracy. Właściwie, to najpierw poznałem Jakuba, a jego żonę dopiero potem. Bardzo mi pomogli na początku, kiedy szukałem przedszkola dla córki.

– A więc nie zawsze pracowałeś w Biedronce?

– Nie, najpierw w fabryce, ale ze względu na opiekę nad dzieckiem potrzebowałem elastycznych godzin pracy. I tak zostałem tu. W Polsce nie ma innej pracy dla takich, jak ja.

– To znaczy dla jakich? – zdziwiła się.

– No, dla Ukraińców – odpowiedziałem. Ewa zrobiła dziwną minę.

– Przepraszam cię, ale muszę dokończyć zakupy i odebrać córkę z przedszkola.

– Oczywiście. Już nie przeszkadzam – odparłem i już chciałem się zmywać, kiedy ona powiedziała:

– Nie przeszkadzasz. Bardzo mi pomogłeś, pamiętam o tym. Nie myśl o tym, że jesteś w czymś gorszy ze względu na pochodzenie. Tak nie jest. – Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała: – Do zobaczenia, Jurij.

– Do zobaczenia, Ewo – odpowiedziałem za nią. A w moim sercu poczułem ciepło, którego nie czułem już od wielu lat. Postanowiłem umówić się z Jakubem i Anią jak najszybciej, żeby wyciągnąć od nich informacje o Ewie.

Tak też zrobiłem. W sobotę wybrałem się do nich z Olgą.

– Skąd znacie tę Ewę? – spytałem, kiedy dzieci już się bawiły razem i miałem czas pogadać z przyjaciółmi.

– Jaką Ewę? – zdziwił się Jakub.

– Ewę Halecką, przyjaciółkę Patrycji – odpowiedziała mu żona. – Spotkałam ją w sklepie.

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO CIEBIEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz